W jednej z warszawskich szkół niepokój rodziców wzbudził chłopiec z Iraku, który wg relacji samych zainteresowanych jest agresywny wobec innych dzieci. Kierownictwo placówki uważa jednak zupełnie inaczej.

Rodzice swoje, a szkoła swoje. Irakijski chłopiec, który od 1 września rozpoczął naukę w trzeciej klasie w szkole podstawowej im. W. Orkana w Warszawie wywołał niemałe zamieszanie wśród rodziców dzieci. Dochodzą do nich sygnały, że dziecko jest agresywne wobec innych, a także zupełnie wyalienowane i nie integruje się z grupą.

Rodzice domagają się od władz szkoły konkretnych działań, przez co rozumieją m.in. pracę chłopca z psychologiem, znalezienie tłumacza, który pomógłby w komunikacji z jego rodzicami i w aklimatyzacji Irakijczyków w Polsce. Wg rodziców dziecko w tej chwili jest zupełnie zamknięte w sobie, a z jego matką nie ma żadnego kontaktu, jako że mówi tylko po arabsku. To wszystko utrudnia, a wręcz uniemożliwia zdrowe funkcjonowanie grupy w jednej klasie.

Dyrekcja szkoły odpowiada na obawy rodziców stwierdzeniem, że to przesadzone reakcje i lęki podsycone przez tak aktualnie żywy temat imigrantów. Wg przedstawicieli placówki chłopiec ma problemy komunikacyjne, ale powoli są one rozwiązywane i nie ma powodów do niepokoju. Doniesienia rodziców odnośnie do agresji małego Irakijczyka są zaś wg dyrekcji przesadzone i nic takiego ze strony dziecka nie ma miejsca.

Powyższy problem, czyli aklimatyzacja muzułmańskiego chłopca w polskiej szkole oraz problemy z integracją i obawy rodziców o bezpieczeństwo ich dzieci może się wydawać jednostkowym przypadkiem. Jednak wraz z przybyciem do naszego kraju imigrantów, których dostaliśmy w przydziale od UE podobnych historii na pewno będzie więcej. Czy polski system oświaty faktycznie jest przygotowany na to, by poradzić sobie z przystosowaniem tak dużych ilości arabskich imigrantów?

emde/natemat.pl