Portal Fronda.pl: Czy brak udziału polskiego przedstawiciela w rozmowach o sytuacji na Ukrainie jest wynikiem rosyjskich nacisków na Francję i Niemcy, by ograniczyć rolę Polski w tych dyskusjach?

Paweł Kowal: Zastanówmy się, czy Ukraińcy mają powód, a szczególnie rząd Poroszenki i Jaceniuka, żeby nie chcieć Polaków? Nie mają takiego powodu. Czy Niemcy mają taki powód? Nie mają, – pod warunkiem że uważają, że im to utrudnia relację z Rosją. Logiczne w tej sytuacji wydaje się, że to Rosjanie różnymi kanałami wywierali presję dotyczącą składu rozmówców. Francuzi i Niemcy powinni zabiegać o to, abyśmy uczestniczyli w tych rozmowach. Z tymi krajami jesteśmy najbardziej zaprzyjaźnieni w świecie. Tworzymy z nimi Trójkąt Weimarski, jesteśmy razem w Unii Europejskiej i w NATO, mamy mnóstwo umów międzynarodowych, mamy wielką wymianę handlową. Dlatego zawsze powinniśmy liczyć na wsparcie ze strony Berlina i Paryża. A oni nie powinni stawiać przeszkód dla udzielania tego wsparcia. Tu nie chodzi tylko o nasze bezpieczeństwo, ale o bezpieczeństwo w Europie Środkowej.

Czy rozmowy nt międzynarodowego bezpieczeństwa powinny być prowadzone w tak wąskim gronie?

Format rozmów zdecydowanie powinien być inny, a Polska powinna w nich uczestniczyć. Najlepiej jako jeden z podmiotów, a jeśli nie, to powinny być jasno określone stanowiska dla negocjatorów w imieniu Unii. W negocjacjach dotyczących bezpieczeństwa, które mają charakter polityczny a nie techniczny – bo tam nie siedzą generałowie tylko ministrowie spraw zagranicznych – Polska powinna brać udział. Albo osobiście, albo za pośrednictwem instytucji unijnych, które możemy przynajmniej w minimalnym stopniu monitorować. Kiedy tę rolę wypełniają tylko Francja i Niemcy jako narodowe dyplomacje, to nasuwa się pytanie, na czyich i jakiego rodzaju pełnomocnictwach działają? Jeżeli np. ustala się, że wojsko rosyjskie pozostaje na terytorium Ukrainy, to dotyczy także bezpieczeństwa Polski. Zatem nie powinno być tak, że Polska nie wie, jak te rozmowy wyglądają, albo że dowiadujemy się o nich z drugiej ręki, tylko dzięki życzliwości Ukraińców.

Rozm. ED