Tego nikt się nie spodziewał. Policja apeluje o szybszą jazdę.

"Prowadzący samochody boją się, że jadąc za szybko, dostaną mandat, a że często nie wiedzą, jak bardzo mogą się rozpędzić, jadą 50 na godzinę - na wszelki wypadek. - W głowie, podświadomości, mamy zakodowane, że znak D51 - fotoradar, kontrola prędkości - jest ustawiany w obszarze zabudowanym - wyjaśnia Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji. - Nie wszyscy po prostu zdążą zauważyć na jakim odcinku są i dlatego czasami zwalniają bezpiecznie do 50 - dodaje pan Jacek, kierowca ciężarówki. Wolniej nie znaczy lepiej A wolniej nie znaczy bezpieczniej. Kierowca hamując bez potrzeby doprowadza do niebezpiecznej sytuacji na drodze. 

- Takie rzeczy się na co dzień zdarzają, że ktoś tam się zagapi i nie wie czy już jest w zabudowanym, czy jeszcze nie. I bywa różnie. Trzeba ostro hamować - twierdzi pan Jacek. - Gwałtownie hamuje, a więc stwarza zagrożenie a potem tamuje, utrudnia ruch jadąc z prędkością 40, 50 kilometrów na godzinę, pomimo że spokojnie mógłby dodać jeszcze te 40, 50 kilometrów - mówi Konkolewski. Policja przypomina, że nie zawsze wolno jeździć wolno. Za tamowanie ruchu grozi nawet 500 złotych mandatu. Warto o tym pamiętać, bo odcinkowe pomiary średniej prędkości rosną jak grzyby po deszczu. Już działają w 17 miejscach. 12 kolejnych urządzeń inspekcja jeszcze podłącza do systemu. - Wszystkie te 29 urządzeń będzie funkcjonowało do końca bieżącego roku - zapowiada Łukasz Majchrzak z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Co ciekawe, w Tarnowskich Górach, gdzie kierowcy na wszelki wypadek jadą żółwiem tempem, urządzenia do mierzenia prędkości jeszcze nie działają.

kol/tvn24