Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Londynie wciąż trwają, ale już teraz możemy mówić o doskonałym starcie Polaków i wielkim sukcesie. Już czworo naszych reprezentantów odniosło na brytyjskiej ziemi największe sukcesy w karierze.

Medalowe żniwo rozpoczęło się w poniedziałek, kiedy to polskie młociarki zaserwowały kibicom moc emocji i najlepszy konkurs w historii startów Polaków w tej konkurencji. Anita Włodarczyk wygrała, młoda Malwina Kopron była trzecia, a Joanna Fiodorow zajęła doskonałe szóste miejsce.

Najlepsza w historii

Wygrana Włodarczyk wydawała się bardziej pewna, niż to, że w Londynie będzie pochmurno. Jednak tym razem nasza mistrzyni olimpijska i rekordzistka świata musiała walczyć z bólem kontuzjowanej ręki, co sprawiło, że jej pierwsze trzy próby nie były najlepsze, a serca polskich kibiców drżały z niepewności. Jednak w kolejnych rzutach przekroczyła granicę 77 metrów, do której żadna z rywalek nie mogła się zbliżyć i wszystko było jasne - Włodarczyk jest najlepsza na świecie. Znowu. Zresztą chyba nie tylko w rzucie młotem, bo w jakimkolwiek sporcie próżno szukać w ostatnich latach tak bardzo dominującego zawodnika.

Anita Włodarczyk zdobyła trzeci złoty medal mistrzyni świata. A właściwie czwarty, bo prawnie należy jej się również złoto mistrzostw świata w Mokswie z 2013 roku, gdzie wyprzedziła ją zdyskwalifikowana za doping Tatiana Łysenko. Niestety, procedury IAAF się przeciągają i choć światowa federacja właśnie podczas czempionatu w Londynie przyznała medale kilku sportowcom, którzy niegdyś stracili je przez dopingowiczów, Włodarczyk na ten medal musi jeszcze poczekać. Poza tym Polka wygrała trzy razy mistrzostwo Europy i dwa razy mistrzostwo olimpijskie, a poza tym wyśrubowała rekord świata do niebotycznego wręcz poziomu 82,98 m. Triumf w Londynie to kolejny rys na obrazie najwybitniejszej młociarki w dziejach.

Lepsza, niż Włodarczyk? 

Malwina Kopron może w ciągu kilka lat stać się groźną rywalką Włodarczyk, a potem jej następczynią. 22-letnia zawodniczka trenowana przez dziadka została prawdziwym objawieniem londyńskich mistrzostw. Najpierw we wspaniałym stylu wygrała eliminacje, rzucając poza 75 metr, by później w konkursie już w pierwszej próbie rzucić ponad 74 metry. Przez długi czas dzięki tej próbie była druga, ostatecznie skończyła zawody na trzecim miejscu, co i tak jest największym osiągnięciem w jej dopiero rozpoczynającej się karierze. Dość powiedzieć, że gdy Anita Włodarczyk była w jej wieku, nie miała na koncie jeszcze żadnego medalu ważnej imprezy i rzucała kilka metrów bliżej. Kopron już niebawem może więc zostać wielką światową gwiazdą. Co ciekawe, nie ma typowej bardzo muskularnej sylwetki młociarki. Jak na zawodniczkę tej konkurencji jest bardzo szczupła, jednak dysponuje doskonałą techniką, która pozwala jej na uzyskiwanie wyśmienitych rezultatów.

Srebrny Lisek 

Srebrne żniwa urządzili sobie wczoraj tyczkarz Piotr Lisek i ośmiusetmetrowiec Adam Kszczot. Ten pierwszy wraz z naszym mistrzem świata z Daegu z 2011 roku Pawłem Wojciechowski był jednym z faworytów do medalu w konkursie skoku o tyczce. Obydwaj legitymowali się jednymi z najlepszych wyników w tym sezonie na świecie. Ostatecznie Wojciechowski skończył zawody na piątej pozycji, a Lisek stoczył pasjonujący bój o złoto.

Polak poprawił w zawodach swój rekord życiowy, skacząc 5,89 m. Gdyby później przeskoczył 5,95 m, wygrałby z wyprzedzającym go Amerykaninem Kendricksem. Tej wysokości nie udało mu się pokonać, ale i tak srebro jest dla niego największym sukcesem w karierze. Lisek poprawił tym samym wynik z Pekinu sprzed dwóch lat, gdzie był trzeci, a na najniższym stopniu podium stanął razem z Pawłem Wojciechowskim.

Prosefor Kszczot 

Prawdziwą poezję sportu zaprezentował wczoraj Adam Kszczot, który popisał się cudownym finiszem w finale biegu na 800 metrów. Polak od początku biegu plasował się na końcu stawki, biegł swoim równym tempem. Jeszcze na dwieście metrów przed metą był na ósmej pozycji, lecz wtedy zaczął przyspieszać. Wychodząc na ostatnią prostą, był piąty i można było mieć wątpliwości, czy podobała silnej eskadrze biegaczy z Afryki. Jednak Polak w fenomenalnym stylu "połykał" kolejnych rywali i wpadł na metę, wygrywając srebro i tylko minimalnie przegrywając walkę o złoto.

Dla Kszczota to powtórzenie wyniku z Pekinu z 2015 roku, gdzie również był drugi. Polak jest najwybitniejszym polskim specjalistą od dystansu 800 metrów. Dwa srebra mistrzostw świata i trzy złote medale mistrzostw Europy mówią same za siebie. Przed nim jedynie Paweł Czapiewski mógł się pochwalić medalem światowego czempionatu (zdobył brąz w 2001 roku w Edmonton). Kszczotowi nie powiodło się tylko rok temu na igrzyskach w Rio de Janeiro, gdzie nie dostał się do finału. Ale przed polskim "profesorem" jeszcze wiele startów. A na igrzyskach w Tokio będzie nieco po trzydziestce, więc medal olimpijski to laur jak najbardziej do zdobycia.

Nawet gdyby Polacy nie zdobyli w Londynie już żadnego krążka, i tak moglibyśmy mówić o jednych z lepszych mistrzostw w wykonaniu reprezentantów naszego kraju. Ale szanse na kolejne medale są i to ogromne. Już w piątek do boju staną mistrz świata w rzucie młotem Paweł Fajdek i brązowy medalista olimpijski w tej konkurencji Wojciech Nowicki. W weekend o medale powalczą w skoku wzwyż Sylwester Bednarek i Kamila Lićwinko, a także polskie sztafety. Nic tylko czekać na kolejne emocje, których czeka nas zapewne jeszcze wiele.

jsl/Fronda.pl