Kampanię prezydencką kandydata KO Rafała Trzaskowskiego można by nazwać kampanią absurdu. Skąd więc takie, jednak stosunkowo wysokie, poparcie dla obecnego włodarza Warszawy w wyborach prezydenckich? Redaktor naczelna wPolityce.pl Marzena Nykiel zwraca uwagę na sympatię do Trzaskowskiego u naszych zachodnich sąsiadów.

Jak zauważa redaktor naczelna portalu wPolityce.pl Marzena Nykiel, kampania prezydencka Rafała Trzaskowskiego to zbiór absurdów. Chodź Trzaskowski ewidentnie nie radzi sobie z zarządzaniem Warszawy, to nie waha się krytykować działań rządu. Spowodował największą katastrofą ekologiczną ostatnich lat, a obiecuje walkę o klimat. Bardzo aktywnie zwalczał manifestacje prawicowych organizacji, w tym Marsz Niepodległości, teraz błaga o głosy Konfederacji.

Rafał Trzaskowski, jak podkreśla publicystka „agresywnym krzykiem próbuje zakrzyczeć fakty, które są mocno kłopotliwe”. Bo w rzeczywistości, chociaż Rafał Trzaskowski później rozpoczynając swoją kampanię, miał przewagę nad kontrkandydatami, to nie wykorzystał jej zbyt dobrze. Jego wynik w pierwszej turze wyborów prezydenckich to najgorszy wynik ze wszystkich kandydatów Platformy Obywatelskiej ubiegających się o ten urząd. Większe poparcie od niego zdobył nawet Bronisław Komorowski w 2015 roku, po powodującej niechęć Polaków kadencji i fatalnej kampanii.

Marzena Nykiel zwraca uwagę, że „w zapomnienie odchodzi powoli stary podział Polski złamanej na pół”. Kandydat KO zwyciężył w zaledwie trzech polskich województwach, a w pozostałych 13 zdecydowane zwycięstwo odniósł urzędujący prezydent.

- „Zastanawiająca jest postawa mieszkańców stolicy. Trzaskowskiego wybrano we wszystkich dzielnicach Warszawy. Widać, że interesy, posady i etaty są ważniejsze, niż afery i zaniedbania. I choć lista grzechów Platformy wobec mieszkańców Warszawy coraz bardziej się wydłuża, środowiska zainteresowane utrzymaniem swoich wpływów biznesowo-polityczno-medialnych są na tyle silne, by utrzymać obecny układ” – podkreśla dziennikarka.

Jednak na zwycięstwie Rafała Trzaskowskiego bardzo zależy Niemcom. I nie ma w tym nic dziwnego, bo to właśnie o interesy Berlina kandydat ten zdaje się zabiegać bardziej niż o sprawy Polski. Trzaskowski otwarcie mówi, że woli niemieckie lotnisko zamiast polskiego i sprzeciwia się przekopowi Mierzei Wiślanej.

- „Jako namaszczony przez Donalda Tuska dobrze wpisywał się w utrzymanie niemiecko-polskiego układu polityczno-gospodarczego” – podkreśla Nykiel.

Podkreśla to również niemiecka prasa. Korespondent „Die Welt” napsiał:

- „Trzaskowski mógłby zakłócić budowanie „IV Rzeczpospolitej” przez PiS. Jako prezydent mógłby też narzucić mniej konfrontacyjny ton w relacjach polskich władz z Niemcami, bo jest krytyczny w sprawie możliwych polskich żądań reparacyjnych wobec Niemiec”.

Rafał Trzaskowski w kampanii przed II turą wyborów, zamiast na przedstawianie swojego programu i pomysłów, postawił na atakowanie kontrkandydata i rządów PiS.

- „Platforma nie zadaje sobie nawet trudu zbudowania konstruktywnego programu prezydenckiego. Ogranicza się do negowania i dyskredytowania posunięć prezydenta Dudy. Świadczy to nie tylko o politycznej infantylności, ale o totalnej niemocy i niezdolności do dostrzeżenia realnych wyzwań i problemów. Po co Trzaskowskiemu program? Pomysł na jego prezydenturę ma Berlin i Bruksela. Stamtąd pójdzie kampanijne wsparcie rozhulane w opozycyjnych mediach. On sam ma jedynie być i grać swój codzienny spektakl. Jak na razie rola tępego bojówkarza miotającego bezmyślnie paintballem idzie mu doskonale” – pisze Marzena Nykiel w portalu wPolityce.pl

kak/wPolityce.pl