Martyna Ochnik: Dzień dobry. Odnoszę wrażenie, że ostatnio bieg zdarzeń gwałtownie przyspieszył. Co dzień pojawiają się nowe tematy, a każdy nie mniej znaczący od poprzedniego. Przywieczerski, Amber Gold, przedtem wydalenie Ludmiły Kozłowskiej z Unii, teraz jej zaskakująca wizyta w Bundestagu, ACTA2. Każda z tych spraw ma swoje znaczenie dla Polski, ale można mieć kłopot z ustaleniem ich hierarchii…

Piotr Wroński: Jeżeli chodzi o całkiem świeże doniesienia, to kwestia ACTA2 jest oczywiście ważna, ale nie stanowi tak bezpośredniego zagrożenia dla integralności i suwerenności Polski jak to co stało się wczoraj w Niemczech.

Fakty znamy – Ludmiła Kozłowska wystąpiła w Bundestagu prezentując tam swoje racje i poglądy.

Według mnie jest to, mówiąc bez ogródek, ingerencja państwa niemieckiego w wewnętrzne sprawy Polski. To jedyna możliwa interpretacja tego incydentu. Jeżeli bowiem parlament państwa A zaczyna debatować nad sytuacją wewnętrzną państwa B i to z osobą nie będącą nawet obywatelem państwa B, to niewątpliwie mamy do czynienia z obcą ingerencją w sprawy państwa B. Dla lepszego zrozumienia spróbujmy odwrócić sytuację. Wyobraźmy sobie, że w Polsce zwołano specjalne posiedzenie Sejmu poświęcone sytuacji w Niemczech. Jaka byłaby reakcja?

Ostry protest na szczeblu dyplomatycznym?

Natychmiastowy! Proszę zauważyć, że sprawa ta ma trzy aspekty. Ten pierwszy, który właśnie przedstawiłem jest czysto polityczny. Pamiętam, że kiedy za kadencji premiera Blaire’a Papież Jan Paweł II przebywał z wizytą w Wielkiej Brytanii i skomentował jakieś wydarzenia, które tam miały miejsce, Rząd Jej Królewskiej Mości zareagował natychmiast. Wydał ostre w tonie oświadczenie, że nie życzy sobie ingerencji w wewnętrzne sprawy Wielkiej Brytanii ze strony głowy jakiegokolwiek państwa.

Druga rzecz – cała sprawa, począwszy od wydalenia Kozłowskiej do jej wizyty w Bundestagu przedstawiana jest przez media związane z niemieckimi koncernami jako porażka polskich służb. Taka krytyka nie ma obecnie najmniejszych podstaw. Materiały służb są tajne i nie wiemy jak zostały zdobyte. Pamiętam że kiedy przebywałem w Wielkiej Brytanii, a Polska nie należała jeszcze do Unii, Urząd Imigracyjny wycofał z granicy znaną osobę przybyłą tam z Polski z oficjalną delegacją. Po prostu jej nie wpuścili. Natychmiast poszła nota z polskiej ambasady do brytyjskiego MSZ. Odpowiedzieli, że w ogóle nie rozumieją o co nam chodzi, bo to są sprawy Immigration, służb, kwestia bezpieczeństwa państwa. Podobnie jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie władze mogą nawet zawiadomić FBI, bo ktoś za bardzo dopytuje. Decyzje służb to nie są zagadnienia, które dyskutuje się publicznie.

Kwestia trzecia - wczoraj przez cały dzień wszędzie, także w mediach państwowych czy tzw prawicowych szukałem jakiegokolwiek oświadczenia Premiera, Prezydenta czy Ministra Spraw Zagranicznych… Kraj sąsiedni ma czelność debatować o sytuacji wewnętrznej w moim kraju, a więc i mojej. I co? I cisza?! A my zajmujemy się Acta2, które jest ważne ale w drugiej kolejności? Jest to absolutnie karygodne. Czy nasi politycy boją się czegoś? W państwach, których przykłady podałem jeśli służby podejmują jakieś działania, to instytucje państwa je wspierają. A u nas? Ich milczenie można by odczytywać tak, że popierają stanowisko Niemiec. Co to ma znaczyć? Niemcy nam generują ocenę naszej sytuacji?

Wieczorem mogliśmy dowiedzieć się, że Andrzej Papierz, Podsekretarz Stanu w MSZ spotkał się z Rolfem Nikelem, ambasadorem Republiki Federalnej Niemiec. Jak czytamy w komunikacie „MSZ poinformował Ambasadora Niemiec, że w ocenie strony polskiej przyznanie wizy krótkoterminowej LTV Pani Ludmile Kozłowskiej było nieuzasadnione”.

Podsekretarz Stanu?! To za słaba reakcja. Zauważmy bowiem, że sprawa jest nader poważna, bo Kozłowska wystąpiła w Bundestagu a nie na forum unijnym. Inaczej należy traktować skargi do Unii Europejskiej, bo to jest instytucja międzynarodowa, której Polska jest członkiem; inaczej należy to oceniać, kiedy nasze sprawy roztrząsa obcy kraj. To niemiecki a nie unijny parlament udostępnił Kozłowskiej swoją mównicę, a o ile wiem, Unia nie jest jeszcze Rzeszą Europejską tylko związkiem suwerennych państw.

Według mnie to co się dzisiaj stało w Niemczech a nie stało, w Polsce, pokazuje rzeczywiście teoretyczne istnienie państwa polskiego. Jest to nieporównanie ważniejsze niż euforyczne relacje z przemówienia o łapaniu vatowców, bo ta debata jest ciosem w naszą suwerenność, a brak mocnej reakcji pokazuje, że suwerenność tę można bezkarnie naruszyć. Może następnym razem niemiecki parlament uchwali Ustawę 1066, żeby ją zastosować, bo „w Polsce biją Niemców” i tutaj wejdą? Czy nasi politycy nie zdają sobie z tego sprawy?

Kolejny pokaz słabości brak wsparcia instytucji państwa dla służb. Milczenie skazuje te służby nie tylko na krytykę ale i na przegraną. Poza tym, na jakiej podstawie Niemcy twierdzą, że polskie służby nie miały podstaw do swojej decyzji? Jak mieliby oceniać te materiały naszych służb, na podstawie których wpisano Kozłowską do systemu SIS? Czy dostali od nas tajne materiały? Zdobyli je? Jeżeli tak, to mają kreta w naszych służbach? Jeżeli Niemcy mają u nas szpiega, to trzeba go złapać i osądzić – proste.

Z komunikatu MSZ dowiadujemy się, że „Szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazał oficerom łącznikowym niemieckich służb specjalnych i policyjnych szczegółowe informacje, w oparciu o które podjęta została decyzja o wpisaniu Pani Ludmiły Kozłowskiej do SIS. Pismo z informacjami w tej sprawie ABW skieruje do służb partnerskich wszystkich krajów Strefy Schengen”.

I znowu się tłumaczymy! To jest niewiarygodne!

I jeszcze jedno – a może z tą Ludmiłą to wcale nie chodziło o wywiad rosyjski lecz niemiecki? Przecież w latach 90. za rządów Premiera Mazowieckiego zlikwidowano w służbach tzw kierunek niemiecki. Rząd nasz złożył jednostronnie obietnicę, że nie będziemy prowadzić działalności operacyjnej przeciwko Niemcom. Oni prowadzą ją cały czas. Może więc Ludmiła to niemiecki agent?

Po tym co się stało, Kozłowska powinna mieć absolutny zakaz wjazdu do Polski, powinno zostać sformułowane przeciwko niej oskarżenie i złożone do Prokuratury doniesienie w ramach ustawy o IPN. Bo ona sprowadza zagrożenie na Polskę, a zatem i na mnie jako Polaka. Rozmawiałem już prawnikiem i być może sami złożymy takie doniesienie. FOD powinna zostać zamknięta, ponieważ działa na szkodę Polski. I tu od władz Polski powinniśmy domagać się bezwzględnej konsekwencji.

Traktuje Pan to bardzo poważnie...

Tak, bo przychodzi mi na myśl Monachium w 1938 r., gdzie rozebrano Czechosłowację, zadecydowano o losie suwerennego i niepodległego kraju bez tego kraju.

Podsumujmy – służby naszego państwa podjęły w ramach obowiązującego prawa polskiego i unijnego decyzję, parlament obcego państwa tę decyzje obala, instytucje naszego państwa milczą. To jest tragedia. To pokazanie nam wszystkim, że te instytucje nie potrafią zadbać o polskie sprawy.

To wstęp do nowego Monachium. Do tego nie wolno było dopuścić.

Dziękuję za rozmowę.