Portal Fronda.pl: Wczoraj prokuratorzy IPN przeszukali mieszkanie generała Wojciecha Jaruzelskiego. Chyba trochę spóźnione to przeszukanie, nie ma pan takiego wrażenia?

Jan Pietrzak: Z pewnością spóźnione [śmiech]. To pokazuje w ogóle opóźnienia naszej wątłej demokracji, o którą tak walczy Komitet Obrony Demokracji. Jak bardzo jest ona marna, jeśli nie potrafi nawet tak elementarnych spraw załatwiać, nazwijmy to, w terminie. Dobre jednak i to. Zobaczymy, co z tych papierów wyniknie.

Tego jeszcze nie wiadomo, jednak bezkarność Jaruzelskiego, bezkarność Kiszczaka, staje się dzisiaj chyba jasna.

Tak, ich bezkarność i całej ich szajki. Tak to przecież było zaplanowane. Ktoś ze strony solidarnościowej przy Okrągłym Stole zgodził się na taki rozwój wydarzeń, na bezkarność całego PRL, wszystkich władz odpowiedzialnych za degradację Polski, uzależnienie od idiotyzmu sowieckiego. Ci ludzie odpowiedzialni za PRL nie ponieśli w gruncie rzeczy żadnych konsekwencji.

<<< KUP NIESAMOWITĄ KSIĄŻKĘ O CHRZCIE POLSKI! LEKTURA OBOWIĄZKOWA DLA KAŻDEGO POLAKA >>>

Gdy myśli pan dzisiaj o tych wszystkich szafach, tych już otwartych i tych jeszcze zamkniętych, to jakim państwem jawi się panu III RP?

Marnym, nieudolnym, proszę pana. Skorumpowanym i oszukańczym. Wiele osób, łącznie ze mną, w początku lat 90. miało nadzieję, że sprawy idą w dobrym kierunku. Stało się coś niezwykłego, Polacy rozbili imperium zła, opadła żelazna kurtyna, wojska sowieckie wycofały się z Polski, nastąpił koniec okupacji oraz, w gruncie rzeczy, koniec II wojny światowej. To były bezwzględnie wydarzenia o randze historycznej. Niestety, później im dalej, tym gorzej. Okazywało się, że następstwa tych przemian dla społeczeństwa nie były wspaniałe. Nie udało się zbudować Polski naszych marzeń, kraju przyzwoitego. Było wręcz przeciwnie, III RP coraz bardziej grzęzła w aferach, korupcji, nieudolności. Całe strefy życia się degenerowały: sądownictwo, prokuratura, służby specjalne, banksterzy, media zagraniczne... Wszystko to się degenerowało. Do wyborów roku ubiegłego, gdy wygrało Prawo i Sprawiedliwość, Polska szła po prostu do upadku. Teraz jest nadzieja i szansa, że może uda się to odbudować, stworzyć normalność, wrócić do elementarnej przyzwoitości.

W pierwszych wyborach prezydenckich w III RP głosował pan na Lecha Wałęsę?

Tak, głosowałem na niego. Wolałem, żeby to on był prezydentem, niż Mazowiecki czy Tymiński. Poza tym nie znałem przeszłości Wałęsy. Myślałem: Dosyć prosty człowiek, nie ma może dobrych obyczajów i wiedzy ogólnej, ale ma charakter i siłę. Teraz, przez ostatnie lata, bo przecież to nie chodzi o te tygodnie… Okazało się, że Wałęsa jest oszustem niemającym żadnych zasad. Budzi moje przerażenie, że go kiedyś popierałem. Takie nam historia robi niestety psikusy. W coś się emocjonalnie angażujemy, a potem okazuje się, że to było głupstwo. Tak wyszło.

Kiedy spojrzał pan na Wałęsę inaczej?

Po pierwszej jego prezydenturze zobaczyłem, że to jest człowiek, który nie nadaje się do kierowania państwem. Zrozumiałem, że nie takiego przywódcy potrzebuje Polska. W związku z tym sam postanowiłem kandydować w wyborach prezydenckich. Był wtedy wybór między Wałęsą a Kwaśniewskim, czyli między dżumą a cholerą. Niestety, byłem za biedny i nie było mnie stać nawet na jeden billboard, więc wypadłem słabo [śmiech]. Było dla mnie jednak bardzo ważne doświadczenie. Kampanię wyborczą zobaczyłem wtedy od środka, co wpłynęło zarówno na moją twórczość, jak i moje myślenie o Polsce w następnych latach.

Nie ma pan wrażenia, że atak na Lecha Wałęsę jest czasami za ostry?

Nie, nie mam takiego wrażenia. On zasłużył sobie na ostre ataki. Nie ma dla niego ulgi, nie ma taryfy ulgowej. To, co dzisiaj plecie z dnia na dzień, jest żenujące i kompromitujące. Mógłby chociaż milczeć. Skoro nie obowiązują go żadne prawa moralne, to nie ma taryfy ulgowej. Przyszedł moment, żeby go zdemaskować, że jest oszustem i narobił Polakom dużo kłopotów.

Jak pan postrzega tych ludzi, którzy bronią Wałęsy w mediach, na ulicach?

Są zaczadzeni, są na czyichś usługach. Dzisiaj nikt nie może się tłumaczyć, że nie wie, kto jest Wałęsa. Oni występują w interesie swojej formacji, szeroko pojętej III RP, zdemoralizowanej i zdegenerowanej. Na to się nic nie poradzi, tak się Polska podzieliła. Będzie tak, dopóki będą obce media, inspirujące Polaków do psucia kraju, dopóki będzie stosowana pedagogika wstydu, dopóki będą stosowane metody wojny psychologicznej i hybrydowej… Są potężne siły, które chcą Polskę destabilizować, niszczyć możliwość porozumienia. To wszystko służy temu, żeby była ciągła awantura. To jest fragment wojny hybrydowej  z Polakami.

Wczoraj w telewizji Komitet Obrony Demokracji jako element wojny hybrydowej prowadzonej przez Kreml określił prof. Andrzej Zybertowicz.

Głoszę to od dawna. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że to, co się w Polsce dzieje, nie jest naturalne.  To jest podniecana awantura, budowana psychoza nieszczęścia, tak, by Polacy nie mogli się dogadać. Te demonstracje KOD są właśnie czymś takim. To działanie sztuczne, które nie wynika ze spontanicznych potrzeb społeczeństwa. Przecież Polacy kilka miesięcy temu wybrali w demokratycznych wyborach nową władzę i oczekują, żeby ta władza rządziła, realizowała zasady demokracji. Nagle pojawiła się KOD, taka grupa dywersyjna – i szaleje. To jest część jakiejś wojny hybrydowej.

Kto tę wojnę hybrydową prowadzi?

Nasi odwieczni wrogowie. To nie jest żadna tajemnica. Niemcy i Rosjanie, to są nasi sąsiedzi, którzyniszczą Polskę w każdy możliwy sposób. Także tak jak teraz: prowokacjami, awanturami, straszeniem bombą atomową, tworzeniem nastroju psychozy wojennej. Z drugiej strony Niemcy mają 90 proc. mediów, mają swoje telewizje, mają swoich agentów wpływu. To są ci ludzie, którzy szkodzą Polsce. Dopóki polskie społeczeństwo tego nie zrozumie, zawsze będzie kłopot, będą nas co najmniej wyzyskiwać. Według tych ekstremistycznych ludzi ze wchodu i zachodu mamy być rosyjską i niemiecką kolonią.

Polska te ataki wytrzyma?

Jestem przekonany, że tak. Zawsze myśmy wygrywali. Polska wygrała I wojnę światową, pokonaliśmy trzech zaborców. Nikt nam wtedy niepodległości nie przyznał, ale Polska ją wywalczyła. Polacy wygrali II wojnę światową. Zajęło nam to 50 lat: 5 lat wojny z faszyzmem i 45 lat wojny z komunizmem. Ale pokonaliśmy zarówno faszyzm, jak i komuznim. „Solidarność” pokonała ideologię komunistyczną. Klasa robotnicza na świecie zobaczyła, że ustrój klasy robotniczej nie jest mile widziany przez klasę robotniczą w Polsce. 10 mln się zbuntowało i proletariusze wszystkich krajów przestali się łączyć. To jest wielka zasługa „Solidarności”. Mamy na swoim koncie wiele fantastycznych zwycięstw. Dziś rozmawiamy w dzień Żołnierzy Wyklętych. To była największa armia po 45. roku, po 6 latach potwornej wojny, w której zginęły miliony Polaków zamordowanych przez Niemców i Rosjan. Polacy jednak mieli armię 200-tysięczną, większą niż teraz, która cały czas walczyła z okupantem. Takich mamy w Polsce bohaterów. I na tym budujmy przyszłość.

Dzień Żołnierzy Wyklętych obchodzimy wprawdzie od kilku lat, ale – mam wrażenie – w tym roku jakościowo jednak inaczej.

Oczywiście. Tusk nie znosił polskich powstań i polskiej walki, mówił o tym wyraźnie. W ogóle nie znosił polskiej niepodległości. On kocha Niemców i Rosjan, a Polska to jest dla Tuska nienormalność. To jest typowy wychowanek okupantów. Cały jego epizod rządowy był bardzo szkodliwy dla Polski. Młodzieży nie uczono historii, ograniczano lektury, nie pozwalano na manifestacje w Święto Niepodległości, bo po co Polakom niepodległość? Więc były jakieś prowokacje… To było 8 lat antynarodowych rządów PO-PSL, niszczących Polskę, by podlizać się wschodowi i zachodowi. Chwała Bogu, że teraz wszystko idzie w dobrym kierunku, można wreszcie z godnością świętować Dzień Żołnierzy Wyklętych. Ja tymczasem czekam na decyzję władz warszawskich w sprawie budowy pomnika Łuku Triumfalnego Bitwy Warszawskiej. Za cztery lata będzie setna rocznica tej bitwy. Władze Warszawy opanowane są niestety ciągle przez Armię Czerwoną i nie chcą budować tego pomnika. Im wystarczy w Warszawie pomnik zwycięstwa Józefa Stalina, pałac Stalina. Polakom nie powinno to wystarczyć. Polacy powinni postawić w Warszawie Łuk Triumfalny Bitwy Warszawskiej.