"Współczesna sztuka to w znacznej mierze szaty cesarza. To oszustwo. Mistyfikacja. Nikt tego nie chce powiedzieć głośno, aby nie wyjść na głupca. Artyści - to ci rzekomi krawcy. Publiczność - to banda załganych dworaków, którzy cmokają z zachwytem i wymieniają się wyrafinowanymi uwagami na temat głębi "dzieł"" - pisze na łamach Salon24.pl Paweł Jędrzejewski.

W jego ocenie, tak jak w baśni Andersena dziecko, tak tutaj nagość "cesarza" obnażają "religijni bigoci". "Pojawia się głupiec: wstrętny, ciemny, obskurancki, religijny hipokryta i bigot, który śmie ogłosić, że cesarz nie ma żadnych szat, że jest całkiem nagi, a w ogóle nie jest to nawet żaden cesarz, tylko blondynka wykonująca przy pomocy jednego a następnie dwóch bananów czynności imitujące seks oralny" - pisze autor.

Wówczas, przekonuje, "dworacy cesarza" aż żółkną z oburzenia. A więc... "wydobywają z kieszeni banany i rozpoczynają akcję „#bananaselfie” - każdy zamieszcza swoje zdjęcie z bananem w mediach społecznościowych. Po czym, w obronie Sztuki (czyli "szat cesarza"), ogłaszają zbiorowe "Jedzenie Bananów pod Muzeum Narodowym" w poniedziałek 29 kwietnia i w czwartek 2 maja. Wtedy oburzeni dworacy będą przekonywać, że miejsce tych bananów i tej blondynki (jak i nieistniejących szat cesarza) jest właśnie w Muzeum Narodowym", wskazuje.

Jak puentuje Jędrzejewski, "tak ma być". Bo wiadomo, że tylko "mędrcy" potrafią zrozumieć Sztukę. "A blondynkę, banany i fellatio widzi - dokładnie tak jak zapowiadali cesarscy krawcy - jedynie prymityw i głupiec" - dodaje.

bsw/Salon24.pl