„Synod Amazoński zakończył się zgodnie z planem. Grunt pod wielkie reformy w... Niemczech, Austrii czy Szwajcarii został już odpowiednio przygotowany. Za Odrą rusza wkrótce Droga Synodalna, jednak nasi sąsiedzi mają apetyt na więcej. Chcą zdefiniować na nowo katolicyzm nie tylko w swoim kraju, ale w całej Europie – także w Polsce” - pisze Paweł Chmielewski na łamach pch24.pl.

Według autora na zakończonym niedawno Synodzie Biskupów ds. Amazonii nie chodziło wcale o los Indian amazońskich. „Synod był od początku do końca skrupulatnie zaplanowaną operacją europejskich progresistów, u której kresu znajduje się całkowite dostosowanie katolicyzmu do współczesnego świata, tak, jak zrobili to już lata temu protestanci” - twierdzi Chmielewski.

Publicysta zwraca uwagę, że Synod Amazoński został zainicjowany przez niemieckojęzycznych biskupów i teologów. Jednym z nich jest bp Erwin Kräutler, Austriak, który pracował ponad 20 lat w Brazylii jako misjonarz. Kräutler spotkał się z papieżem Franciszkiem wkrótce po konklawe z 2013 roku, a później odwiedził go jeszcze kilkukrotnie. Biskup ogłosił, pisze autor, że następca Piotra popiera zamysł, jaki ten mu przedstawił - czyli wydanie zgody na udzielanie święceń kapłańskich żonatym i sprawdzonym mężczyznom, tak zwanym viri probati.

Według Chmielewskiego koncepcja Kräutlera oparta była o myśl niemieckiego biskupa misyjnego, Fritza Lobingera z Aliwal w RPA. „Lobinger jest autorem wizji kapłaństwa urzędowego, w którym pewnego rodzaju udział mają niemal wszyscy wierni, zarówno kobiety i mężczyźni, tak celibatariusze jak i małżonkowie. To tak naprawdę przeniesienie protestanckiego modelu posługi na grunt katolicki” - pisze autor.

Zdaniem Chmielewskiego wszystko miało odbyć się na gruncie decentralizacji Kościoła, która to idea jest z kolei współcześnie oparta na pomysłach kard. Waltera Kaspera, czołowej figury stojącej za adhortacją papieską Amoris laetita. Jak pisze Chmielewski, by sprawnie przeforsować na Synodzie Amazońskim cały plan działania, papież powołał organizację REPAM, na której czele postawiono kard. Claudio Hummesa (ma niemieckie korzenie) oraz bp. Kräutlera.

Na tym nie koniec. „Przy organizacji Synodu Amazońskiego olbrzymią rolę odgrywały niemieckie pieniądze. W Ameryce Łacińskiej działają dwie potężne organizacje charytatywne, obie podległe Konferencji Episkopatu Niemiec: Adveniat i Misereor” - pisze Chmielewski.

Jak wskazuje, obie te organizacje przekazują na pożądane przez Niemców cele miliony euro rocznie. W ten sposób promują własną agendę w Ameryce Łacińskiej.

Chmielewski zauważa też, że na Synod Amazoński papież powołał między innymi kard. Reinharda Marxa, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Niemiec, choć ten z Ameryką Łacińską nie ma zasadniczo nic wspólnego. Wreszcie Franciszek powierzył redakcję końcowego dokumentu Synodu wąskiemu gremium, w którym czołową rolę odgrywał… arcybiskup Wiednia, kard. Christoph Schönborn, znany progresista, związany z powstaniem adhortacji Amoris laetitia.

Według Chmielewskiego owoce Synodu Amazońskiego Niemcy chcą wykorzystać teraz w swoim kraju. Uczynią to na Drodze Synodalnej, czyli swoistym synodzie. „W ramach tego procesu Niemcy zamierzają zreformować Kościół katolicki na czterech obszarach: podziału władzy, celibatu, roli kobiety oraz moralności seksualnej. Założenia są niezwykle daleko idące: nad biskupami ma zostać rozciągnięta pewnego rodzaju kontrola świeckich; planowane jest uczynienie celibatu fakultatywnym; rola kobiet ma znacząco wzrosnąć, najlepiej aż po sakrament święceń; moralność seksualna Kościoła winna być na nowo zinterpretowana (tu narzędziem jest przede wszystkim teoria gender – sic!)” - czytamy na pch24.pl.

Autor podkreśla, że to, co Niemcy chcą zrobić na Drodze Synodalnej, to tak naprawdę stara agenda: po pierwsze modernistów i nemodernistów, po drugie - Synodu Würzburskiego, czyli zgromadzenia biskupów RFN w latach 1971-1975.

Chmielewski nie ma wątpliwości, że Niemcy na Drodze Synodalnej będą „nieustannie powoływać się na zgromadzenie ds. Amazonii, a także na wszystkie encykliki i dokumenty papieża Franciszka, z Amoris laetitia na czele”. Publicysta przypomina, że już rok temu w Niemczech w oparciu o Amoris laetitia dopuszczono do Komunii świętej niektórych protestantów.

Najgroźniejsze jest jednak co innego. Według Chmielewskiego w krajach niemieckojęzycznych pojawiła się idea, by radykalną reformę przeprowadzić... w całej Europie. W tym celu zaproponowano powołanie europejskiego odpowiednika REPAM. Co więcej zaistniała koncepcja uczynienia Drogi Synodalnej fenomenem... międzynarodowym, obejmującym oprócz Niemiec także inne kraje niemieckojęzyczne. A wreszcie, pisze autor, wiceszef Episkopatu Niemiec, bp Franz-Josef Bode, wyszedł z pomysłem zorganizowania... Synodu Europejskiego na wzór Synodu Amazońskiego. Według Chmielewskiego niemieckojęzyczni progresiści chcieliby nie tylko wykorzystać Synod Amazoński jako podglebie do zmian w swoim kraju, ale także „narzucić swoją wizję Kościoła katolickiego całej Europie – i w ten sposób zażegnać coraz bardziej palący spór o rozumienie katolickiej doktryny”.

Mówiąc krótko, pisze Chmielewski, nasi sąsiedzi zza Odry postanowili położyć kres chaosowi doktrynalnemu w Kościele - i przynajmniej w Europie dokonać gleichszachtowania, opornym sąsiadom proponując swoje własne, skrajnie liberalne rozumienie Kościoła.

bsw/pch24.pl