Eurodeputowani chcą, by rezerwa powstała już do 2018 roku, a nie, jak proponowała Komisja Europejska, do 2021 roku. Polska, oczywiście, sprzeciwia się temu rozwiązaniu. Utworzenie rezerwy stabilizacyjnej ma bowiem, poprzez podniesienie cen pozwoleń na emisję CO2, „zmobilizować” przemysł do realizacji założeń unijnej polityki klimatycznej i energetycznej. Ma też „zachęcić” do inwestowania w zielone technologie.

W ocenie europosła Karola Karskiego chodzi tu de facto o skasowanie około 20 proc. emisji, co spowoduje ograniczenie możliwości rozwoju gospodarki i przemysłu.

Można do tego dodać, że kwestia ta nie jest wielkim problemem dla, na przykład, Niemiec, które przemysł już mają, a w zielone technologie inwestują od dawna. Niestety, kraje takie jak Polska, zapóźnione gospodarczo ze względu na tychże Niemiec agresję w 1939 roku, znajdą się w o wiele gorszej sytuacji.

Warto też zauważyć, że to wszystko odbywa się w ramach walki z globalnym ociepleniem. A tego, czy emisja CO2 rzeczywiście temperaturę podnosi, nikt tak naprawdę nie wie: zwłaszcza, że w historii świata już nie raz bywało cieplej i obyło się, dziwnym trafem, bez fabryk…

bjad/radiomaryja.pl