"Te komentarze, także u nas w Polsce, że pan Timmermans został wyeliminowany czy pokonany, są delikatnie mówiąc przesadzone"-stwierdził szef Rady Europejskiej, Donald Tusk podczas konferencji prasowej po szczycie UE w Brukseli. 

Szczyt zakończył się sukcesem Polski, czyli wskazaniem innego niż Frans Timmermans kandydata na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Po długich i twardych negocjacjach kandydatką na to stanowisko została niemiecka minister obrony narodowej, Ursula von der Leyen. Zamiast pogratulować polskiemu rządowi oraz Grupie Wyszehradzkiej tego, że nasz głos jest w UE wreszcie słyszany, były premier naszego kraju, obecnie przewodniczący Rady Europejskiej, postanowił... wbić szpilę PiS. 

"Skład nowych władz Komisji Europejskiej wzmocni ją w staraniach o przestrzeganie zasad rządów prawa we wszystkich krajach członkowskich, także w Polsce"-stwierdził Donald Tusk. Jak poinformował jednocześnie szef RE, wiceprzewodniczącymi KE mają zostać Frans Timmermans i Margrethe Vestager oraz ktoś z Europy Środkowo-Wschodniej.

"Jeśli ktoś miał nadzieję, że wybór inny niż Fransa Timmermansa osłabi determinację UE, aby rządy prawa były regułą obowiązującą w całej Europie, to jest w błędzie. Jest dokładnie odwrotnie, te nasze decyzje są także decyzjami na rzecz rządów prawa w Europie i każdym kraju członkowskim"-przekonywał Donald Tusk.

"Te komentarze, także u nas w Polsce, że pan Timmermans został wyeliminowany czy pokonany, są delikatnie mówiąc przesadzone. Chciałbym podkreślić, że ten potencjalny skład władz Komisji raczej na pewno wzmocni Komisję w jej staraniach o przestrzeganie prawa i reguły rządów prawa we wszystkich krajach UE, także w Polsce"-powiedział były premier. 

Szef Rady Europejskiej wskazał, że kierowana przez niego instytucja chce, aby socjaliści objęli przewodnictwo PE na pierwsze 2,5 roku, a później stanowisko to przejął przedstawiciel Europejskiej Partii Ludowej" - poinformował Donald Tusk.

yenn/Fakty.interia.pl, Fronda.pl