- Nikomu nie dawałem upoważnienia. O tym, że moje nazwisko zostało wymienione w tym kontekście, dowiedziałem się z mediów. Napisałem więc SMS do ks. Seniuka, który odpisał: "Teraz już wiem, że powinienem był zapytać", a potem jeszcze zadzwonił z przeprosinami - mówi w wywiadzie dla "Gościa Niedzielnego" o. Maciej Zięba odnosząc się do przeprosin prezydenta Komorowskiego.

O. Maciej Zięba w rozmowie z Andrzejem Grajewskim podniósł kwestię moralnych i politycznych konsekwencji ustawy o in vitro. Pytany za co mamy przepraszać prezydenta Komorowskiego, mówi:

- To cały kompleks spraw. Jest kwestia samej, bardzo złej ustawy o in vitro, jest problem reakcji kościelnej na to prawo, jest także problem skrajnych reakcji niektórych duchownych. - mówi.

- Niezależnie od tego sądzę, że w sprawie in vitro popełniliśmy sporo błędów. Za mało rzeczowej dyskusji i przekonywania ludzi, a za dużo apodyktycznego stawiania sprawy - dodaje.

Na zarzut o to, że gdy PO uchwalała ten projekt, nie chciało słuchać argumentacji przeciwników, a prezydent Komorowski, podpisując ustawę, wpisał się w tę grę, więc ponosi tego konsekwencje, duchowny odpowiada:

- Wcześniej Platforma sformułowała projekt komisji Jarosława Gowina. Teraz widać, że była to roztropna propozycja, ale wtedy spotkała się z krytyką ze strony Kościoła. Sprawa powróciła po pięciu latach , kiedy Platforma skręciła na lewo, starając się przejąć elektorat lewicy, co zaowocowało projektem skrajnym - mówi duchowny.

O. Zięba odnosi się również do ideologicznej lewicy, która "albo posługuje się fałszywymi argumentami, albo gra na emocjach. Dlatego najpierw mówi się o dramacie kochającej się pary, która nie może mieć dziecka, a potem, że da się ten problem łatwo i skutecznie rozwiązać: wystarczy wziąć jajeczko oraz plemniczek i mamy utęsknionego potomka".

Mówi również o "gigantycznym kłamstwie" jakim są wypowiedzi, że in vitro gwarantuje 100 % skuteczności.

- Obecnie ze zdumieniem odkrywamy sposoby, jakimi przemysły cukrowniczy i tytoniowy, wydając miliardy dolarów na dezinformację,potrafiły o parędziesiąt lat opóźnić przebicie się do powszechnej świadomości, że palenie tytoniu i nadmierne spożycie cukru są szkodliwe dla zdrowia. Za parę dziesiątków lat podobnie będziemy mówili o "przemyśle in vitro" - tłumaczy dominikanin.

- Główny problem polega na tym, by rozmawiać o in vitro, także z tymi, którzy nie podzielają stanowiska Kościoła - uważa o. Zięba.

- Trzeba tłumaczyć, że ta metoda niszczy życie, bo każdy zarodek to indywidualne ludzkie istnienie z pełniią jego potencjalności. Każdy biolog i genetyk to potwierdzą. To jest najważniejszy punkt, gdyż w pierwszym spośród praw człowieka jest prawo do życia. Tu nie może być kompromisów - mówi.

O. Zięba tłumaczy także, że "większa - statystycznie - zachorowalność tych dzieci także jest faktem. W przypadku bezpłodności, mówią genetycy, częstą jej przyczyną jest defekt genetyczny jednej lub obu osób pragnących mieć dziecko. Stosując metodę in vitro, powielamy ten defekt, ryzykując zdrowie przyszłych generacji".

- Dodajmy do tego plagę aborcji, bo przy in vitro liczne są ciąże mnogie i wybryki, takie jak wielbicielki in vitro 65 - letniej Niemki, która mając już wcześniej trzynaścioro dzieci od pięciu dawców nasienia, urodziła w tym roku czworaczki - dodaje.
Duchowny odnosi się także do argumentacji za in vitro

- Sluchając argumentacji za in vitro, mam wrażenie, jakbyśmy znowu znaleźli się w centrum debaty o eugenice, o możliwości ulepszania ludzkiej rasy, toczonej na przełomie XIX i XX wieku.

- Gdybym był prezydentem, taką ustawę bym zawetował - mówi o. Zięba.

- Trzeba ludziom pokazać, jak kończą się sny o "naukowym" hodowaniu ludzi (...) musimy bić na alarm, aby powstrzymać proces, który może doprowadzić do straszliwych skutków - podsumowuje.

KZ/Gość Niedzielny