W polskich mediach od dłuższego czasu trwa publiczna debata na temat homoseksualizmu i legalizacji związków partnerskich gejów i lesbijek. Podstawowym problemem, jaki wydaje się wyłaniać z prowadzonej dyskusji jest pytanie: czy homoseksualizm należy uznać za jedną z form ludzkiej płciowości czy też jest to dewiacyjna (chora) forma ukierunkowania skłonności seksualnych?

Rzut oka w przeszłość

Historia „zatwierdzenia” homoseksualizmu jako naturalnej formy relacji seksualnych przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne jest dosyć burzliwa. Oto nagle po wielu stuleciach homoseksualizm z zaburzenia zaczął przekształcać się, pod wypływem nacisków amerykańskiego lobbingu gejowskiego, w naturalną formę orientacji seksualnej. Wszystkie badania poprzedzające decyzję Towarzystwa ukazywały mniejszość seksualna, z jednej strony jako grupę prześladowaną przez resztę społeczeństwa, z drugiej zaś jako ludzi, którzy prezentują inna formę miłości. Zaczęto zatem zastanawiać się nad przyczynami tego zjawiska, co doprowadziło do uznania tego typu skłonności za specyficzne, ale normalne upodobanie seksualne (1973). Stało się to pod wpływem nacisków środowisk gejowskich, które domagały się równouprawnienia. W 1981 r. Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy zaapelowało do Światowej Organizacji Zdrowia o usunięcie homoseksualizmu z międzynarodowej klasyfikacji chorób. W 1993 r. WHO wydała oświadczenie, że homoseksualizm nie może być traktowany jako zaburzenie.

Sens współżycia seksualnego

Całe dzieło stworzenia cieszy się swoją celowością. Każda bowiem najmniejsza roślina, drzewo czy zwierze stanowi ważny element w całej konstrukcji świata przyrody, stąd od samego początku Stwórca wiedział, że są one dobre (por. Rdz 1,11-12). Zatem każda rzecz ma swoje zadanie i cel, dla którego została stworzona.

Jednym z elementów konstytuujących compositum humanum jest ludzka seksualność i zdolność prokreacyjna, zarówno mężczyzny, jak i kobiety. Od samego bowiem początku Stwórca wskazał podstawowe zadanie, jakie człowiek ma do spełnienia na ziemi – płodność (por. Rdz 1,28). Mężczyzna i kobieta, łącząc się tworzą małżeństwo – związek sakramentalny, którego podstawowym celem jest miłość i płodność. W tym też kontekście należy rozpatrywać sensowność ludzkiej seksualności jako daru i zadania powierzonego człowiekowi (por. PH, 8).

Stworzony na obraz i podobieństwo Boże człowiek czuł się samotny – potrzebował właściwej dla siebie pomocy i Bóg dał mu odpowiednią pomoc – Kobietę (Ewę). Dar ten dany mężczyźnie w sposób bezinteresowny musi być przez niego właściwie odebrany. Dzięki daniu siebie – kobiety i odebraniu jej przez mężczyznę, kobieta odnajduje swoją tożsamość jako samą siebie – odnajduje siebie we własnym darze oraz w przyjęciu tak, jak chciał Stwórca, czyli „dla niej samej”. Jej człowieczeństwo i kobiecość przyjęte przez mężczyznę zostają zabezpieczone w swojej godności i otwierają się do nowego dawania siebie, z coraz większą intensywnością, w miarę jak zostają przyjmowane i odbierane. Owa wzajemność daru i przyjęcia oznacza, że kobiecość realizuje się w męskości, w relacji do mężczyzny, zaś męskość może stawać się w relacji do kobiety. Stąd owo „dla” i „w” należy rozumieć jako komplementarność płci, w której jedno nie może istnieć bez drugiego, gdyż tylko jako całość są prawdziwym odbiciem Stwórcy (por. DOH, 6).

Na każdy akt seksualny (małżeński) należy patrzeć w podwójnym wymiarze: jednoczącym i prokreacyjnym. Każde wykluczenie jednego, bądź drugiego elementu, sprzeciwia się naturze człowieka i woli Stwórcy. Tych dwóch porządków: jednoczącego i prokreacyjnego nie można rozłączyć, gdyż jeden dopełnia drugi i żaden nie może istnieć niezależnie (por. HV, 12-13). Każda bowiem para małżeńska przez akt seksualny staje się potencjalnym dawcą życia. Człowiek bowiem jest złożeniem ducha i ciała. Jednak rodzice nie mogą dać tego, co duchowe w strukturze ontycznej człowieka, ponieważ materia nigdy nie może zrodzić ducha. Stąd też akt seksualny „tworzy” ciało człowieka, któremu Stwórca udziela życiodajnego ducha. W ten sposób człowiek partycypuje w stwórczym działaniu Boga. Towarzysząca aktowi seksualnemu rozkosz cielesna nie jest celem ani środkiem samym w sobie, lecz staje się mową ciał, które wielbią swoja miłość, wyrażoną poprzez cielesne zjednoczenie.

Akt seksualny zatem jawi się jako wyraz wzajemnego dopełniania się mężczyzny i kobiety oraz znak współpracy ze Stwórcą w dziele stworzenia nowego życia, którego początkiem może stać się każde współżycie seksualne.

Predestynacja czy preferencja?

Wszystkie uwarunkowania stojące u źródeł homoseksualizmu na dzień dzisiejszy są naukowa hipotezą, które w jakimś stopniu wpływają na zaburzenia orientacji seksualnej, lecz w żaden sposób jej nie predestynują.

Uwarunkowania biologiczne

Prowadzący badania nad zjawiskiem homoseksualizmu J. Bancroft wyróżniał trzy podstawowe grupy zaburzeń: zaburzenia chromosomalne (zespół Tunera – genotyp X0, zespół potrójnego chromosomu XXX, zespół o typie XYY), zaburzenia związane z wrodzonymi defektami metabolicznymi powodującymi wady wydzielania i funkcjonowania chromosomów seksualnych, zaburzenie będące następstwem podawania kobietom steroidów w okresie ciąży. J. Nielsen przebadał 411 mężczyzn z dodatkowym chromosomem X. Okazało się, że było wśród nich: 3,6% homoseksualistów, 2,4% transwestytów, 1,9% pedofilów. Te i inne badania nie określiły w sposób jednoznaczny, że dziecko rodząc się ma już wpisaną w kod genetyczny orientację homoseksualną, lecz pod wpływem innych czynników może ją zmienić.

Prowadzone również badania nad bliźniętami jednojajowymi potwierdziły, że nie istnieje reguła, która potwierdzałaby hipotezę głoszącą, że jeśli jedno z bliźniąt ma skłonności homoseksualne, to drugie musi także być homoseksualistą. Okazało się bowiem, że istnieją pary bliźniąt jednojajowych, z których jedno jest homoseksualistą, zaś drugie prowadzi udane życie małżeńskie i rodzinne. Stąd też upadła teoria o homoseksualizmie zapisanym w genotypie człowieka.

Wpływ środowiska

 Do najczęściej wymienianych przez homoseksualistów czynników wpływających na ich skłonności należą kontakty homoseksualne we wczesnej młodości zarówno z dorosłymi, jak i z rówieśnikami. Dla dziewcząt takim przeżyciem może być traumatyczne wspomnienie współżycia z dorosłym mężczyzną.

Istotnym elementem w tym względzie jest rola rodziców, których młody człowiek naśladuje. Młody chłopak naśladuje bowiem swego ojca i jego relację do matki, córka zaś uczy się od swojej matki bycia kobietą.

Ważnym czynnikiem wpływającym na orientację seksualną jest także subkultura homoseksualna, jej powszechna akceptacja, pisma i inne wpływy, których niemal na każdym kroku doświadcza młody człowiek.

Uwarunkowania psychodynamiczne i osobowościowe

 Jednym z elementów mogących prowadzić do homoseksualizmu jest błędne koło masturbacji, której jednym z elementów są fantazje seksualne i rodząca się rozkosz cielesna. Błędne koło, przynajmniej w pierwszym etapie, tworzy ciąg przyczynowo-skutkowy pogoni za silnymi doznaniami. W dalszej konsekwencji jest to już tylko poczucie winy, którego konsekwencją jest stres domagający się rozładowania w następnym akcie samogwałtu. Po pewnym czasie mężczyzna lub kobieta, który jest jednocześnie dawcą i biorcą cielesnej ekstazy, dochodzi do wniosku, że druga płeć staje się zbędna, a taką samą satysfakcję można osiągnąć w kontaktach z tą samą płcią.

Inną cecha sprzyjającą powstawaniu skłonności homoseksualnych jest brak pewności własnej płci i rodząca się nieśmiałość w kontaktach z płcią odmienną.

Dewiacja czy alternatywa dla miłości?

Przeanalizowane powyżej trzy przesłanki wskazują raczej jednoznacznie, że homoseksualizm nie może być pojmowany jako naturalna orientacja seksualna. W pierwszym rzędzie wynika to z uwarunkowań historycznych, które wskazują na zmanipulowanie prawdy obiektywnej i naciskiem, jakiemu podlegali członkowie Towarzystwa Psychiatrycznego. Dowodem niech będzie wypowiedź Abrahama Kardinera, jednego ze znakomitszych członków Towarzystwa: „Przyszłe pokolenia nie podziękują tym, którzy wzmacniają czynniki dezintegrujące społeczeństwo. Homoseksualizm uderza ostatecznie w rodzinę, a tego żadne społeczeństwo nie może tolerować. Jeżeli Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne uznaje jeden z alarmujących sygnałów za zjawisko normalne, zdradza swą nieznajomość dynamiki społecznej, nieznajomość związku pomiędzy nieprzystosowaniem jednostek a dysharmonia zbiorowości i staje się odpowiedzialne za zwiększenie istniejącego już chaosu”. Z tej wypowiedzi emanuje ogromny niepokój i troska o przyszłość ludzkości, małżeństwa i rodziny. Stąd też legalizacja homoseksualizmu jako zjawiska normalnego na bazie wspomnianych powyżej przesłanek nie może być usprawiedliwiona.

Kolejne analizy jeszcze bardziej pogrążają omawiane zjawisko. Dowodzą bowiem, że została zafałszowana celowość ludzkiej seksualności, która przestała być nastawiona na zjednoczenie mężczyzny i kobiety oraz prokreację, a stała się forma zaspokojenia żądzy użycia seksualnego.

W końcu omówione uwarunkowania powstawania orientacji seksualnej nie mogą w żaden sposób czynić normalnym tę orientację seksualną. Z żadnej bowiem patologii – zaburzenia genetyczne, złe wychowanie czy choroby psychiczne – nie może powstać zdrowa jednostka. Stąd też homoseksualizm jawi się jako zaburzenie orientacji seksualnej.

* * *

Z powyższych analiz można jasno wywnioskować, że zjawisko homoseksualizmu stanowi zaburzenie ludzkiej osobowości i wymaga leczenia. Nie może zaś stanowić żadnej alternatywy dla ludzkiej miłości, ponieważ „kochać inaczej” oznacza tyle samo, co być „zdrowym inaczej:, czyli innymi słowy chorym.

Jerzy Szyran OFMConv

mateusz.pl/szyran.republika.pl