We wtorek 23 listopada szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała o przekazaniu Polsce, Litwie i Łotwie 200 mln euro na obronę granic zewnętrznych UE. Jak donosi jednak Frankfurter Allgemeine Zeitung, KE oczekuje, że wymienione kraje będą rozpatrywać wnioski azylowe migrantów.

Von der Leyen zapowiedziała także, że KE zapewni wsparcie w zakresie wypracowania odpowiednich procedur w sprawie nielegalnej migracji, które uwzględnią także prawa podstawowe.

"Dodatkowe środki nie będą mogły zostać użyte na budowę płotów lub murów, ale za to na monitoring i pojazdy do patroli granicznych" - czytamy w FAZ.

"Planowane jest wydłużenie terminów procedur azylowych i zapewnienie, by ludzie byli zakwaterowani w ‘kontrolowanych warunkach’ do czasu wydania decyzji w sprawie ich wniosku" - czytamy dalej na łamach FAZ.

Zdaniem komentatora gazety Sueddeutsche Zeitung, organy UE muszą zareagować elastycznie w odniesieniu do kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. "Muszą okazać solidarność z Polską w sprawie sytuacji na granicy z Białorusią, a jednocześnie zademonstrować zdecydowaną postawę, gdy występują przeciwko Polsce w kwestii praworządności" - czytamy.

"Premier Mateusz Morawiecki chętnie teraz wykorzystuje obronę przed migrantami na granicy kraju z Białorusią, by zaprezentować się jako ten, który ratuje prawdziwe europejskie wartości. Komisja Europejska próbuje przeciwstawić polskiej sadze o wolnościowej walce w imieniu Europy inną narrację: to wspólne działanie Unii Europejskiej ustawiło w ryzach białoruskiego przywódcę i przemytnika ludzi Aleksandra Łukaszenkę" - kontynuuje komentator Sueddeutsche Zeitung.

Komisja ma także uruchomić środki w wysokości 3,5 mln euro na powrót migrantów do krajów pochodzenia. "W ten sposób wspierane będą na przykład powroty Irakijczyków, którzy zostali zwabieni na Białoruś fałszywymi obietnicami i drogimi pakietami podróżnymi" - czytamy w FAZ.

Dziennikarzom FAZ i Die Welt udało się także porozmawiać z premierem irackiego Kurdystanu Masrourem Barzanim, który przyznał, że kurdyjskie władze nie zdawały sobie sprawy z tego, jak wielu Kurdów znajduje się na terenie Białorusi.

"Byli to nie tylko biedni, ale także zamożni ludzi. Wszyscy mieli wizy, korzystali z normalnych lotów. Spora cześć z nich podróżowała przez Dubaj albo Turcję" - powiedział Barzani.

"Najpierw musimy wspólnie zatroszczyć się o ludzi, którzy utknęli na granicy Białorusi i Polski. Bardzo niepokoję się o tych ludzi, przede wszystkim o dzieci" - mówił kurdyjski premier.

"Ale aby takie wydarzenia się nie powtórzyły, Europa powinna zrobić jeszcze więcej. Potrzebujemy wsparcia w walce z sieciami przestępczymi, które przemycają naszych ludzi do Europy i wabią na tę niebezpieczną podróż" - ocenił. Dodał, że międzynarodowe mafie przemytnicze zagrażają bezpieczeństwu krajów Bliskiego Wschodu i Europy.

jkg/deutsche welle