Kanclerz Angela Merkel odzyskuje utraconą w wyniku kryzysu imigracyjnego popularność. Najnowsze sondaże wskazują, że Niemcy na powrót uważają ją za dobrego kierownika kraju.

Jeszcze w styczniu popularność urzędującej kanclerz leciała w na łeb na szyję. Niemcy mieli dość, zwłaszcza po noworocznych wydarzeniach, gdy rozwydrzeni imigranci z Afryki Północnej napastowali, gwałcili i okradali kobiety w wielu miastach RFN.

Dziś nastroje się łagodzą. Nic dziwnego: o wydarzeniach z nocy sylwestrowej ludzie zaczynają zapominać, a do Niemiec napływa obecnie bardzo niewielu migrantów. Zamknięty szlak bałkański skutecznie uniemożliwia większości drogę, przepuszczani są jedynie ci, których na granicy Macedonii uzna się za prawdziwych uchodźców (zaledwie kilkaset osób dziennie).

W Niemczech kanclerza wybiera większość parlamentarna. Gdyby jednak mieli to zrobić sami Niemcy, Merkel wygrałaby w cuglach: Popiera ją 50 proc. uprawnionych do głosowania. Tydzień wcześniej było to jeszcze 48 proc. Obecnie kanclerz notuje więc najlepszy wynik w tym roku.

Dla Merkel nie widać żadnej alternatywy. Obecny wicekanclerz Sigmar Gabriel (z lewicowej SPD) popierany jest tylko przez 13 proc. obywateli. Nawet wyborcy jego własnej partii wolą Merkel (38 proc. popiera szefową CDU, podczas gdy 36 proc. Gabriela).
Popularność samej kanclerz nie do końca przekłada się jednak na prognozowany wynik jej partii, CDU. Chce na nią głosować jedynie 35 proc. Niemców. Na drugim miejscu plasuje się SPD z wynikiem 23 proc. Trzecią siłą są Zieloni z poparciem 11 proc. Alternatywa dla Niemiec, AfD, może liczyć na 10 proc. głosów. Według obecnych sondaży do Bundestagu weszłaby też centrowo-liberalna FDP popierana przez 6 proc. wyborców.

Taki wynik oznacza, że w rządzącej koalicji nic by się nie zmieniło: Władzę sprawowałaby nadal CDU/CSU do spółki z lewicową SPD. Kanclerz Merkel może z kolei liczyć na czwartą kadencję na swoim urzędzie, jeżeli do wyborów jesienią przyszłego roku nie wydarzy się żaden wielki kataklizm. Kryzys imigracyjny został na razie, przynajmniej na terytorium Niemiec, zatrzymany. Gdyby Berlinowi udało się zrealizować założenia porozumienia z Turcją, to utraconą popularność Merkel odzyska zapewne w całości niemal z powrotem.

Oczywiście: Wszystko może zburzyć choćby jeden krwawy zamach terrorystyczny na krótko przed wyborami, a potencjalnych dżihadystów w Niemczech naprawdę nie brakuje. Wolty na skutek nieprzewidywalnych przemian nie można nigdy wykluczyć. Widać jednak w każdym razie, jak bardzo przedwczesne były wszystkie głosy mówiące, że kanclerz Merkel sobie nie poradzi. Może być wprost przeciwnie – i dla Polski to chyba dobrze. Nie wydaje się, by potencjalny zastępca obecnej kanclerz, na przykład z SPD, mógł prowadzić stosowniejszą z naszej perspektywy politykę zwłaszcza wobec Rosji. Pomimo wszystko niedomagań, Merkel możemy kibicować. Nikogo lepszego i tak nie dostaniemy.

Paweł Chmielewski