Okazuje się, że PiS jednak nie żartował. Nie przestraszył się demonstracji KOD, czarnych marszów, defilad totalnej opozycji, grudniowego puczu, i majowej próby wprowadzenia kilkuset mundurowych postkomunistów do Sejmu RP, kontrmanifestacji, zakłócających miesięcznice, i pohukiwań Fransa Timmermansa z samego serca Europy. Pana Frasyniuka leżącego na chodniku też się nie przestraszył. PiS trzyma się zadziwiająco mocno.  Nie to co w 2007, kiedy można było wywrócić koalicję Giertychem i Samoobroną. Z ministrem Gowinem idzie jakoś niesporo. 

W ostatnich dniach podniósł się lament, że komunistyczni towarzysze z przeszłością w bezpieczniackich strukturach, muszą teraz przeżyć za 1720 zł miesięcznie. Czyli i tak za kilkaset złotych więcej niż setki tysięcy emerytów i rencistów z najniższymi uposażeniami. Pod apelem w obronie niewinnych i pokrzywdzonych byłych funkcjonariuszy aparatu represji podpisali się m.in. byli szefowie ABW, WSI, UOP, SKW, CBŚ, prawnicy, dziennikarze oraz kilku ministrów. Służby, media, prawnicy. Komplet. 

Już pod koniec ubiegłego roku było jasne, że PiS będzie sięgał coraz wyżej. Że nie zatrzyma się na szeregowych pracownikach resortowych i z czasem dobierze się do kapitanów, majorów, pułkowników i generałów. Potem zostaną już tylko prezesi sądów, rektorzy uczelni, zagraniczne media i post-prywatyzacyjny, wielki biznes. Obszary królestwa Okrągłego Stołu i „grubej kreski” kurczą się w zastraszającym tempie. 

W drugiej połowie lipca, siły postkomunistyczne, w geście rozpaczy rzuciły do gry wszystko co mają, byle powstrzymać spadający na ich tłuste karki, topór. Wykorzystały do tego wszystkie posiadane przez siebie aktywa, włączając środowiska prawnicze, aktorskie, reklamowe, wszelkiego autoramentu „autorytety”, a nawet Donalda Tuska z jego błagalnym listem o spotkanie z prezydentem Dudą, oraz Angelę Merkel i jej 45 minutową rozmowę telefoniczną z prezydentem naszego kraju. Całe szczęście w odpowiednim miejscu i czasie znalazł się też następca brytyjskiego tronu. Zadziwiające jednak, że nikt o tę wizytę w ogóle nie pyta i nie doszukuje się w niej jakichkolwiek związków przyczynowo-skutkowych z czymkolwiek. Ot, kurtuazyjna, 3 dniowa wizyta przyszłych władców Brytyjskiego Imperium.  

Dzięki prezydenckim wetom układ pookrągłostołowy zyskał czas. Teraz przelicza swoje zasoby, rozważa możliwości, segreguje i uruchamia kompromaty. Wszystkie ręce na pokład. Tylko czy to wystarczy? 

Warto zauważyć, że do tej pory PiS nie zrobił właściwie nic. Jedynymi reakcjami na ten kryzys był ostry wywiad min. Ziobry w tygodniku „Sieci” i uspakajający komentarz prezesa Kaczyńskiego w TV Trwam.  Poza tym cisza i spokój. Wyczekiwanie. Pojawiające się od czasu do czasu wakacyjne przecieki z „Sowy i Przyjaciół” są sygnałem nie tyle do skompromitowanych już dawno ministrów z rządu PO i PSL, ale do samego Donalda Tuska, który może nawet nie wie, czym jeszcze dysponują „kelnerzy”. Odsiecz ze strony Unii Europejskiej i samej Angeli Merkel też może być mocno utrudniona w świetle kryzysu imigracyjnego i ekonomicznego w krajach starej Unii. Niemieckiej kanclerz coraz trudniej jest wyjść na ulicę we własnym kraju bez dubeltowo wzmocnionej ochrony. Gwiżdżą, krzyczą, urągają i grożą jej sami Niemcy. Coraz lepiej w całej tej rozgrywce orientują się również Amerykanie. Administracja prezydenta Trumpa nadrabia zaległości i skutecznie usuwa przeszkody. 

Jeśli postkomuniści zdecydują się uderzyć jesienią, będą musieli rozbić Zjednoczoną Prawicę i doprowadzić do przyspieszonych wyborów. Nie jest jednak pewne, czy wystarczy im do tego zasobów, a potencjalnym spiskowcom odwagi. Próba przeciągnięcia na swoją stronę opinii publicznej, wykonana przez ośrodek prezydencji przy współpracy części nadgorliwych republikańskich publicystów, i dawnych renegatów z PiS, zakończyła się fiaskiem. Wyborcy „dobrej zmiany” murem stanęli nie tylko za Prezesem i za panią premier, ale też za ministrami Ziobrą i Macierewiczem. Jeśli ten przewrót się nie powiedzie, zemsta Prezesa Kaczyńskiego na puczystach może być bezlitosna. Dlatego drugą rozważaną przez nich opcją może być zgromadzenie tylu aktywów osobowych i finansowych ile się uda, i wywiezienie części z nich za granicę, oraz ulokowanie pozostałych w bezpiecznych przyczółkach w kraju. Na przeczekanie. 

Jeszcze miesiąc temu wydawało się, że sytuacja PiS jest nie do pozazdroszczenia. Potencjalna utrata jednego z najważniejszych graczy w drużynie mogłaby oznaczać zablokowanie reform na dobre i próbę reanimacji systemu III RP. Okazało się jednak, że gdyby wyborcy mieli podjąć decyzję, bez wahania postawią na Prezesa, a pan Prezydent zostanie sam. W infamii. Być może stąd coraz częściej dochodzące, pojednawcze głosy z okolic Pałacu Namiestnikowskiego i coraz głośniejsze zawodzenie o pomoc przedstawicieli totalnej opozycji do swoich niemieckich mocodawców. Tym razem jednak mogą nie usłyszeć. 

Paweł Cybula