Członkowie Rady Medycznej doradzającej premierowi Mateuszowi Morawieckiemu w zakresie zwalczania pandemii koronawirusa wielokrotnie szokowali swoimi wypowiedziami. Niedawno spore kontrowersje wzbudziła propozycja prof. Anny Piekarskiej, która na antenie TVN24 stwierdziła, że osoby, które odmówią szczepienia przeciw COVID-19 powinny płacić za ewentualne leczenie. Dużo dalej postanowił pójść dziś prof. Miłosz Parczewski, który proponuje wprowadzić dla osób niezaszczepionych godzinę policyjną lub nawet zakaz przemieszczania się pomiędzy województwami.

W Europie trwa dyskusja nad wprowadzeniem przywilejów dla osób, które zaszczepiły się już przeciwko COVID-19. Niektóre państwa rozważają otwieranie pewnych usług wyłącznie dla zaszczepionych. Tak więc do kina, teatru czy restauracji mogłyby pójść wyłącznie osoby cieszące się certyfikatem szczepienia. Przeciwnicy tego typu rozwiązań alarmują, że byłaby to skrajna dyskryminacja obywateli, którzy z jakiś powodów nie mogą bądź nie chcą się zaszczepić. Kilka dni temu na antenie Polsat News minister zdrowia Adam Niedzielski zapewnił, że w Polsce rządzący nie biorą pod uwagę takiego różnicowania.

Szokującym pomysłem podzielił się dziś jednak na antenie Radia Zet prof. Miłosz Parczewski, lekarz naczelny ds. COVID-19 w szpitalu wojewódzkim w Szczecinie i jeden z doradców premiera ds. pandemii z Rady Medycznej. Prof. Parczewski stwierdził, że osobom, które nie chcą się zaszczepić „nie można dać szansy na zakażanie innych”. W jaki sposób to zrobić? Lekarz przyznaje, że nie można nikogo zmusić do szczepienia, dlatego ma dwie inne propozycje. To wprowadzenie godziny policyjnej dla niezaszczepionych lub wprowadzenie zakazu przemieszczania się między województwami dla tych osób.

Słuchając wypowiedzi prof. Parczewskiego można odnieść wrażenie, że niektórzy lekarze na fali pandemii koronawirusa chcieliby wprowadzić swoistą dyktaturę i w imię „dobra ogółu” nie tylko uniemożliwić części społeczeństwa korzystanie z jakiś usług, ale znacznie szerzej ograniczyć ich konstytucyjne swobody. Doradzający premierowi ekspert mówi dziś głośno o zakazie przemieszczania się. Coraz bardziej zasadne zdaje się więc pytanie, kiedy ktoś zaproponuje specjalny ubiór mający odróżnić zaszczepionych od niezaszczepionych albo obozy koncentracyjne?

Jak najwięcej z nas musi jak najszybciej zaszczepić się przeciw COVID-19. Tylko w ten sposób pokonamy pandemię koronawirusa i związany z nią dramat wreszcie stanie się przeszłością. Nie brakuje jednak osób, które z różnych powodów zaszczepić się nie chcą. Najczęściej towarzyszą im mniej lub bardziej racjonalne obawy o negatywne konsekwencje szczepienia. Pojawiają się argumenty, wedle których szczepionki nie zostały właściwie przebadane i mogą poważnie zaszkodzić zdrowiu. Pojawiają się też absurdalne tezy o „chipowaniu ludzkości”. Zadaniem ekspertów i lekarzy jest informowanie, edukowanie i zachęcanie społeczeństwa. Wzbudzenie zaufania i przekonanie nieprzekonanych do korzyści płynących z przyjęcia szczepionki. Ostatnią rolą lekarza tymczasem zdaje się być chwytanie za „kijek” i straszenie „niepokornych”. Z całego świata płyną dowody na to, że nie jest efektywna strategia walki z pandemią opierająca się jedynie na zakazach i rygorystycznym ograniczaniu swobód. Dlaczego więc oparta na faktycznym przymusie strategia miałaby okazać się skuteczna w przypadku szczepień?

Ponadto nie sposób nie dostrzec pewnej charakterystycznej dla Polaków cechy – im większa presja na coś, tym większy opór społeczeństwa. W popularnym za czasów PRL dowcipie diabeł przekonał Polaka do skoku z urwiska, mówiąc „a to sobie nie skacz”. W przypadku Niemca z kolei diabłu wystarczyło powiedzieć „to rozkaz!”. To satyryczne oczywiście podejście dobrze obrazuje jednak jedną z naszych narodowych cech.

Czy realnie patrząc można oczekiwać, że wzięte „pod but” społeczeństwo chętniej będzie się szczepić? Paradoksalnie godzina policyjna dla niezaszczepionych prędzej ostatecznie utwierdzi nieprzekonanych w ich zamiarze nieszczepienia się. Pandemia trwa wystarczająco długo by dostrzec, że nie tędy droga.

Propozycje prof. Parczewskiego są oczywiście wyssane z palca. Tego typu rozwiązania są niezgodne z polskim prawem i niemożliwe do zrealizowania. Jednak tego typu postulaty, padające z ust osoby mającej doradzać szefowi rządu, na pewno nie służą najważniejszemu dziś celowi jakim jest zachęcenie Polaków do szczepień, a przeciwnie, napawają lękiem. Tworzą obraz ekspertów, którzy pod pretekstem walki z pandemią chcą sterroryzować społeczeństwo.

W kwestii wprowadzenia obowiązku płacenia za leczenie COVID-19 przez osoby niezaszczepione minister zdrowia Adam Niedzielski zabrał już głos i stanowczo podkreślił, że to „absolutnie nieakceptowalne”. Pozostaje mieć nadzieję, że również od dzisiejszej wypowiedzi prof. Parczewskiego rządzący się wyraźnie zdystansują.

Fronda.pl