Sztab wyborczy urzędującego prezydenta Bronisława Komorowskiego boi się jak ognia debaty o wprowadzeniu euro w Polsce więc dwoi się i troi aby propozycję debaty w tej sprawie zgłoszoną przez kandydata Prawa i Sprawiedliwości Andrzeja Dudę, zepchnąć poza zainteresowanie mediów.

Okazuje się jednak, że jest to temat bardzo żywy, co więcej bardzo interesujący opinię publiczną w naszym kraju, a kolejne badania pokazują, że zdecydowana większość Polaków jest przeciwna przyjęciu przez nasz kraj waluty euro. Według badania firmy Millward Brown dla Faktów TVN przeprowadzonego zaledwie kilka dni temu aż 46% nie chce przyjęcia euro przez nasz kraj w ogóle, a 44% uważa, że można tę walutę wprowadzić ale dopiero po upływie kilkunastu lat.

2.Przypomnijmy tylko, że w zasadzie przez całą swoją 5- letnią kadencję prezydent Komorowski w publicznych wypowiedziach dotyczących naszego członkostwa w Unii Europejskiej, zawsze mówił o konieczności wejścia Polski do strefy euro.
Już po kilku miesiącach od zaprzysiężenia na jesieni 2010 roku, Komorowski złożył w Sejmie projekt zmiany Konstytucji RP, w którym zawarto zapisy zmieniające kompetencje Narodowego Banku Centralnego i Rady Polityki Pieniężnej, tak aby możliwe było wprowadzenie w Polsce waluty euro. Później po wyborach parlamentarnych w 2011 roku cały czas dopingował rząd Tuska do opracowania swoistej „mapy drogowej” przyjęcia euro przez Polskę, czego rezultatem było między innymi powołanie przez rząd Ludwika Koteckiego w randze sekretarza stanu na pełnomocnika rządu do spraw wprowadzenia euro przez Rzeczpospolitą Polską.

W lutym 2013 roku prezydent Komorowski zwołał nawet specjalne posiedzenie Rady Gabinetowej (Rada Ministrów obradująca pod przewodnictwem prezydenta), poświęconej polskiej strategii wejścia do strefy euro, podczas którego egzaminował ministra finansów i premiera z przygotowań w tym zakresie. W czerwcu 2014 roku z okazji 25- lecia jak to w nowomowie III RP się określa „częściowo wolnych” wyborów, prezydent Komorowski przemawiając podczas Zgromadzenia Narodowego w Sejmie, zachęcał rząd ówczesnego premiera Donalda Tuska do intensyfikacji starań w sprawie wstąpienia naszego kraju do strefy euro.
Wreszcie na jesieni 2014 roku Komorowski, był znowu niezwykle aktywny w tej sprawie, żądając od Ewy Kopacz aby w jej expose znalazła się mapa drogowa wejścia do strefy euro ale nowa premier temu żądaniu nie sprostała.

3. W tych wszystkich działaniach prezydenta Komorowskiego prowadzonych w zasadzie od początku kadencji do jesieni 2014 roku, widać niezwykłą wręcz determinację, aby Polska weszła do strefy euro, możliwie jak najszybciej. Stąd połajanki Komorowskiego pod adresem rządu Tuska i samego premiera, stąd niezwykle ostre żądanie od wtedy jeszcze kandydatki Platformy na premiera - Ewy Kopacz aby w swoim expose znalazła się wręcz mapa drogowa przyjęcia przez Polskę waluty euro.

Teraz jednak kiedy od kilkunastu dni kandydat na prezydenta zjednoczonej prawicy Andrzej Duda, mówi o konieczności przeprowadzenia w ramach trwającej kampanii wyborczej debaty o przyjęciu przez Polskę waluty euro albo też pozostaniu przy własnej walucie, prezydent Komorowski i jego otoczenie próbują bagatelizować dotychczasowe swoje działania w tej sprawie i przekonują, że głowa państwa nie ma kompetencji w tym zakresie.

4. Mimo tych zabiegów rządzących wspomaganych przez zaprzyjaźnione media wyraźnie widać, że narracja Andrzeja Dudy, że „wprowadzenie w Polsce euro oznacza drożyznę”, trafiła jednak do opinii publicznej”. Polacy bowiem doskonale wiedzą, że kraje których gospodarki są do tego nieprzygotowane, lądują na peryferiach strefy euro ze wszystkimi tego negatywnymi konsekwencjami.

Wiedzą także, że euro to jednak drożyzna, jako że ceny wyrównują się bardzo szybko i oczywiście w górę w krajach, które przyjmują euro, a płace i świadczenia emerytalno-rentowe, niestety dopiero w długim okresie.
Potwierdzeniem tych zjawisk w praktyce, są walący drzwiami i oknami do Polski na zakupy Słowacy i Litwini i decyzje koncernów, które tuż przy obydwu granicach na terenie Polski budują kolejne Biedronki, Lidle i inne sklepy sieciowe aby tylko móc obsłużyć tę turystykę zakupową.

Zbigniew Kuźmiuk/Salon24.pl