Pierwszy z trzech 15-stronicowych zeszytów ma ukazać się 26 stycznia - informuje w najnowszym wydaniu tygodnik "Der Spiegel". McGee przekonuje, że już dawno powinno się udostępnić materiał opinii publicznej. Publikowane przez jego wydawnictwo fragmenty "Mein Kampf"  mają być opatrzone krytycznym komentarzem. Każdy z trzech zeszytów ma mieć nakład 100 tysięcy egzemplarzy. Pomysł jednak nie oburza nawet niemieckich Żydów. Przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech Dieter Graumann ze spokojem podchodzi do planowanej publikacji i ma nadzieję, że pozbawi to książkę Hitlera otoczki tajemniczości.„Wydawnictwo McGee już w 2009 r. wywołało w Niemczech pewne kontrowersje, publikując przedruki niemieckich gazet z lat 1933-1945. Projekt, zatytułowany "Zeitungszeugen" miał być - jak przekonywał McGee - "lekcją historii z pierwszej ręki". Zeszyty zawierały zarówno przedruki prasy nazistowskiej, np. "Voelkischer Beobachter" czy "Der Angriff", jak i pism przeciwników reżimu Hitlera, w tym prasy emigracyjnej. Przedruki opatrzono też komentarzami uznanych historyków, które pomagały oddzielić propagandę od faktów”- czytamy w „Rzeczpospolitej”.  


Jednak wówczas władze Bawarii, która jest właścicielem praw do nazistowskich materiałów nakazały wówczas konfiskatę zeszytu "Zeitungszeugen" z przedrukami neonazistowskich gazet i pozwały wydawcę za naruszenie praw autorskich oraz złamanie zakazu wykorzystania nazistowskich symboli. Sąd w Monachium uznał jednak, że wydawca nie złamał prawa, bo jego celem nie było podżeganie do nienawiści rasowej, zaś prawa autorskie do treści gazet sprzed 1 stycznia 1939 r. do wygasły po 70 latach. Teraz McGee liczy, że nie będzie miał problemów z wydaniem książki Hitlera. Bawarskie ministerstwo finansów dotychczas odmawiało zgody na publikację "Mein Kampf", tłumacząc to poczuciem odpowiedzialności i szacunku dla pamięci ofiar Holokaustu, jak również obawą, że taki krok spotkałby się ze wzburzeniem oraz niezrozumieniem w kraju i zagranicą. Jednak przysługujące Bawarii prawa autorskie do książki wygasną dopiero z końcem 2015 r., 70 lat po śmierci autora. Wówczas można się spodziewać wysypu najsłynniejszej książki XX wieku.


Oczywiście pomysł druku „Mein Kampf”  jest kontrowersyjny i może wzbudzać obawę, że książka zostanie wykorzystana do budowania nienawiści. Jednak czytając choćby fragmenty tego „dzieła”, widać wyraźnie, że jest ona pisana przez chorego z nienawiści człowieka, który po prostu bełkocze. Tak naprawdę może ona jedynie ośmieszyć Hitlera i obnażyć kretynizm narodowego socjalizmu. W tezy Hitlera wierzyć dziś może jedynie półgłówek albo osobo wierząca w prawdziwość Protokołów Mędrców Syjonu, co jest tożsame. Oczywiście znajdą się tacy, którzy będą się podniecać wypocinami niemieckiego krzykacza. Jednak nie jest to argument za zakazywaniem wydawania „Mein Kampf”. W końcu psychopata może zabić po przeczytaniu komiksu czy seansie „Urodzonych Morderców”.


Ł.A/Rzeczpospolita