Nieustannie wypatruję i nasłuchuję wieści z Pałacu Prezydenckiego i w końcu jest! Spodziewałem się pierwszego wywiadu po zawetowaniu ustaw albo chociaż jakiegoś jasnego sygnału do wyborców, co rzeczywiście Prezydent zamierza, ale zamiast tego podano stary kotlet.

Pierwsza propozycja Prezydenta dla kredytobiorców frankowych była taka, że szkoda o niej mówić, druga niestety ujrzała światło dzienne, chociaż lepiej byłoby dla wszystkich, żeby tak się nie stało. Za każdym razem, gdy się porusza temat kredytów zaczyna się święta wojna między ofiarami kredytów złotówkowych i we franku. Dawno dałem sobie spokój z tą „dyskusją” i nie oczekuję od nikogo żadnej pomocy, za głupotę i błędy trzeba płacić z własnego rachunku.

Jedyny pomysł, jakiemu szczerze kibicowałem to puszczenie z torbami oszustów, którzy naciągnęli ludzi nie jako instytucje zaufania publicznego, ale jako zwykłe szulernie pod szyldem „Bank”. Wszystkie pozostałe projekty to bezsensowne propozycje albo obciążające podatników, albo pozwalające bankom robić następne złote interesy. Niestety jeden z takich projektów przedstawił Prezydent Andrzej Duda, czemu się szczerzę dziwię.

Jestem więcej niż przekonany, że mniej życzliwi kredytobiorcy zostaną tylko i wyłącznie podrażnieni ustawą Prezydenta, pod którą spokojnie mógłby się podpisać Leszek Balcerowicz, ewentualnie dowolny prezes banku, który „kredytów” we franku udzielał. Zadałem sobie trud i zajrzałem do projektu ustawy, całości nie ma sensu cytować, ale ten fragment polecam każdemu zainteresowanemu:

Projekt dotyczy zmiany regulacji, które obowiązują w Polsce od lutego 2016 roku, ale których funkcjonowanie budzi duże zastrzeżenia kredytobiorców. Ustawa o wsparciu kredytobiorców miała na celu ułatwienie osobom znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej spłaty rat kredytu. Przez okres do 18 miesięcy ich zobowiązania, w wysokości do 1 500 złotych miesięcznie, mogły być pokrywane ze środków specjalnego Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, zarządzanego przez Bank Gospodarstwa Krajowego. Po upływie 2 lat od otrzymania ostatniej transzy wsparcia, kredytobiorca rozpoczynał spłatę środków otrzymanych w ramach wsparcia, przy czym okres spłaty nieoprocentowanych rat mógł być ustalony nawet na 8 lat.

Jak widać i czuć, powyższa propozycja to nic innego, jak niesławne „zmień pracę, weź kredyt”. Prezydent proponuje, aby ludzie, którzy znaleźli się w krytycznej sytuacji życiowej i nie są w stanie spłacać rat, na czas poszukiwania nowych źródeł dochodów, mogli skorzystać z pomocy Banku Gospodarstwa Krajowego. Z połączenia wyrazów „pomoc banku” zawsze rodzi się oksymoron, coś takiego po prostu w przyrodzie nie występuje. Mamy tutaj jakieś śmieszne raty 0%, którymi w ramach KOLEJNEGO kredytu, nie żadnej pomocy, spłacamy raty pierwotne. Identycznie ludzie gotowali się w tak zwanych chwilówkach.

Co do 0%, to nawet się człowiekowi nie chce śmiać. BGK będzie za kredytobiorcę spłacał kredyt we franku po kursie X i naturalnie nikt nie wie, jaki ten kurs będzie. Załóżmy, że bank spłacał prze rok po 200 franków miesięcznie i płacił za franka 3 zł, co daje 600 zł. Kwotę tę, czyli 600 zł razy 12 miesięcy, BGK zaksięgował klientowi jako nowy kredyt w wysokości 7200 zł. Co się dzieje po roku? Tragedia! Człowiek, który miał ratę 200 franków musi zapłacić 600 zł swojego pierwotnego kredytu i 600 złotych kredytu z BGK, razem 1200 miesięcznie. Wszystko przy założeniu, że po roku frank nie podskoczy do 4 zł, bo wtedy skumulowane raty będą już wynosić 1400 zł: 600 zł z BGK i 800 zł z banku, w którym mamy kredyt. Fantastyczna pomoc, w prostej linii wiodąca do bankructwa? Istnieje taka frazeologia, doskonale opisująca ustawę prezydencką – niedźwiedzia przysługa. O Takich historiach, jak inflacja na poziomie 3-4%, co dodaje kolejne złotówki do obu rat, nie warto wspominać.

Obojętnie, z której strony na to spojrzeć, znów mamy sytuację wybitnie korzystną dla banków, a koszty poniosą kredytobiorcy i podatnicy, choćby dlatego, że rezerwy BGK mogły być przeznaczone na inwestycje. Mało tego! Propozycja Prezydenta Andrzeja Dudy jest dla kredytobiorców śmiertelnie niebezpieczna, ponieważ optymistycznie zakłada, że ich sytuacja finansowa zmieni się po roku i to tak znacząco, że będą mogli zamiast jednej spłacać dwie raty.

Nie wiem po co Prezydent złożył tę beznadziejną ustawę do sejmu, mogę jedynie zgadywać, że jest to pomysł nowych PR-owców Pana Prezydenta. Pachnie to z daleka „dziełem” Pana Łapińskiego, któremu nie o zadłużonych Polaków chodzi, ale najprawdopodobniej o kolejny test, jak się zachowa PiS. Inicjatywa Prezydenta odwraca też uwagę od ustaw, na które wszyscy czekają i to niepokoi najbardziej. Skoro z zapewnień Prezydenta, że kredytobiorcy nie mogą ponosić kosztów umów, które nie były uczciwe, powstała ustawa dla bankowców nie ofiar lichwiarskich kredytów, to samo nasuwa się pytanie. Jakie powstaną ustawy sądownicze? Dla obywateli czy dla sędziów?

Obojętnie jakie przyjmiemy kryteria oceny, z całą odpowiedzialnością i gruntowną wiedzą zdobytą na własnych błędach, zdecydowanie odradzam łapania się tej „deski ratunku”, bo to jest następny kamień u nogi. Prawdopodobnie intencją Pana Prezydenta było wyciągnięcie ręki do sporej grupy wyborców, ale zapewniam, że ta grupa odbierze ten gest z goła inaczej i zamiast ręki poczuje nogę, na tej części ciała, gdzie słońce nie dochodzi.  

Matka Kurka (Piotr Wielgucki)