Do kanonu politycznej komedii przeszło słynne wystąpienie Zbigniewa Ziobro, które wyreżyserował Jacek Kurski w opozycji do przemówienia Jarosława Kaczyńskiego. Obecny minister sprawiedliwości nie wydolił ani z głosem, ani z przekazem i wyszedł skecz, zamiast wiecowego zapału. Jacek Kurski pogłębił tę śmieszność i zaczął opowiadać o przeziębieniu, niedyspozycji i innych takich. Rozumiem Zbigniewa Ziobro, bo mnie samego parę razy tak zatkało, fizjologia potrafi sprawić przykre niespodzianki.

Dziś po tamtym występie nie ma śladu i mam na myśli ślady w pamięci „żelaznego elektoratu”. 4 lata temu żelazny elektorat PiS miał Ziobro za nic, czyli za zdrajcę, śmiano się z niego znacznie głośniej i intensywniej niż dziś dostaje za swoje Andrzej Duda. Jak to wygląda tu i teraz? Zupełnie inaczej, Ziobro jest dla „betonu” jednym z najlepszych ministrów, błyszcząca gwiazdą, szeryfem. No i słyszę dziś takie opinie, że po ostatnich „wyczynach” Andrzeja Dudy twardzi wyborcy PiS w życiu na niego nie zagłosują. Chciałbym mieć złotówkę od każdej takiej deklaracji, że ktoś czegoś w życiu nie zrobi, najwięcej to chyba złożono ślubów panieńskich i kawalerskich, a dziś zarzekający się kołyszą wnuki.

Zgoda, 13 listopada 2017 roku obecny prezydent jest Zbigniewem Ziobro sprzed 4 lat. Lekko licząc milion wyborców ma Andrzeja Dudę za zdrajcę lub co najmniej utraciło do niego zaufanie i nie chce go widzieć, tylko co z tego wynika na przyszłość? Absolutnie nic i mówię to z pozycji człowieka, który na prezydencie nie zostawia suchej nitki. Trzy lata w polityce to wieczność, mniej więcej tyle samo czasu zajęła Zbigniewowi Ziobro podróż od śmieszności do wielkości. Przed Andrzejem Dudą stoi takie samo wezwanie i o ile będzie chciał je podjąć, to ma realne szanse odzyskać zaufanie elektoratu, tego „betonowego” również.

Andrzej Duda znalazł się w takim punkcie swojego politycznego życiorysu, w którym będzie musiał zdecydować kim chce być, Zbigniewem Ziobrą po przejściach czy na zawsze pozostanie Kazimierzem Marcinkiewiczem. Biorąc pod uwagę, że psychologiczne portrety rysowane w przestrzeni publicznej niestety wydają się być trafne, to wszystko w rękach 1000 zbiegów okoliczności. Nikt chyba dziś, łącznie z samym Andrzejem Dudą, nie potrafi powiedzieć, jak się dalej potoczą polityczne losy niegdysiejszego asa w rękawie Jarosława Kaczyńskiego. Przez trzy lata życie może napisać niemal każdy scenariusz i w żadnym razie nie wykluczałbym, że Kaczyński po raz drugi zdecyduje się wystawić Dudę w wyborach prezydenckich. Pewnym jest też, że błogosławieństwo lidera PiS będzie wystarczającym sygnałem dla „betonowego elektoratu”.

Nie mają większego sensu dywagacje jak będzie, będzie tak, jak się ułoży, ważne jest coś zupełnie innego. Otóż PiS w żadnym razie nie pozwoli sobie na uzależnienie od kaprysów i emocjonalnych stanów swojego byłego partyjnego kolegi. Jarosław Kaczyński na pewno przygotuje alternatywę dla Andrzeja Dudy, musi to zrobić przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze taki bat zawsze działa pozytywnie i zmusza do większego wysiłku konkurentów. Po drugie byłoby politycznym samobójstwem bazowanie wyłącznie na labilnym emocjonalnie i politycznie Andrzeju Dudzie.

Wydaje się, że ostatnie wydarzenia wywołały prawidłową refleksję w obozie prezydenckim. Chyba zrozumieli, że bardzo przeholowali z graniem na centrum i przede wszystkim atakowaniem PiS za blokadę reformy sądowniczej, co było zwyczajną bezczelnością i arogancją. Zgoda na kluczową poprawkę PiS, dotyczącą zwykłego głosowania po nieudanych głosowaniach większością 3/5 głosów, zaskoczyła wszystkich, ale znikąd się nie wzięła.

Jeszcze rano poszedł wywiad, w którym prezydent buńczucznie odgrażał się PiS, a po południu całkowicie skapitulował. Po drodze mieliśmy aferę z Tuskiem, ostrą krytykę w Internecie i de facto publiczne ultimatum postawione przez Marka Suskiego i Ryszarda Terleckiego, czytaj Prezesa PiS. Jak widać w polityce jeden dzień potrafi zmienić wszystko, dlatego nikt przy zdrowych zmysłach nie odpowie dziś jednoznacznie, kim będzie Andrzej Duda za trzy lata.

Piotr Wielgucki (Matka Kurka)