Posłanka PiS, Jolanta Szczypińska, trafiła na pierwsze strony portali internetowych z powodu wpisu, który przeczytałem 12 razy i nie znalazłam tam absolutnie nic z tego, co opisały „liberalne” media. Posłanka, jako osoba wierząca, jednym zdaniem odniosła się do zdjęcia, gdzie widzimy zrujnowane domostwo, powalone drzewa i słupy energetyczne, a na ich tle stał duży krzyż zachowany w całości. Co się znalazło w tym zdaniu? Zacytuje dosłownie, z oryginalną pisownią, żeby nie było żadnych wątpliwości:

 

Widziałam bardzo wiele krzyży przydrożnych i kapliczek, wsród ogromu zniszczenia.
Drzewa i słupy energ leżały a krzyże i kapliczki ocalały.

 

W przeciwieństwie do mnie Pani Szczypińska jest osobą głęboko wierzącą i w swojej wypowiedzi w sposób oczywisty nawiązuje do symboliki religijnej, w tym przypadku bożej opatrzności. W szkole podstawowej uczyłem się czytania ze zrozumieniem i nie mogę się w tym prostym zdaniu doszukać cienia pogardy dla ludzkiej tragedii, jak również skrawka bożej złośliwości. Po prostu katoliczka wyraziła w sposób kulturalny, a wręcz subtelny, swoje przywiązanie do wiary w Boga. Wpis pod każdym względem nowotestamentowy, żadnej agresji, żadnej złośliwości, najmniejszego poczucia wyższości i dokonuję tej interpretacji z pozycji człowieka niewierzącego, więc trudno postawić mi zarzut, że jestem zaślepiony religijnym fanatyzmem i nie dostrzegam terroryzmu, jakim się wykazała posłanka PiS.

O terroryzmie religijnym i braku empatii pisali komentatorzy, na przykład na portalu Michnika, a mnie oczy zaszły mgłą i przeraziłem się nie na żarty. Nie chciałbym podzielić losu Joanny Szczypińskiej poddanej publicznemu linczowi z powodu swoich przekonań.

W związku z tym zamiast pisać o rzeczywistości, napiszę o katolickim terroryzmie.

W dzisiejszych czasach trzeba bardzo uważać, żeby nie obrazić Żyda słowem Żyd, Cygana, słowem Cygan, Murzyna – Murzynem, „geja” – homoseksualistą i Grodzką – Bęgowskim.

Pula nietykalnych i wrażliwych jest spora, dochodzą wegetarianie, ekolodzy i wiele, wiele innych, a ostatnio „seksterki”, czyli taka nowa nazwa dla najstarszego zawodu świata. Za każde z powyższych przestępstw przeciw nowomowie można wylecieć z lepszego towarzystwa albo nigdy się do wyższych sfer nie dostać. Życie nauczyło, że taki zbrodniarz jeden z drugim potrafi mową nienawiści doprowadzić do licznych samobójstw, jak to miało miejsce chociażby w przypadku biednych funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa, którym terroryści katoliccy zabrali emerytury. Z reguły nie przejmuję się tym, co ludzie powiedzą, ale każdy ma swój próg wytrzymałości. Zacząłem się bać i to w dodatku takie dopadło mnie tchórzostwo, że boję się o siebie. Człowiek jednak dochrapał się jako takiej pozycji w życiu publicznym, coś tam coś tam potrafi no, i ma rodzinę na utrzymaniu. Nie jest łatwo tak nagle się ze wszystkim pożegnać i to przez taką głupotę, jak na przykład użycie dwóch słów: „islamscy terroryści”.

Z drugiej strony o czymś trzeba pisać i nie sposób pomijać gorących tematów, o których piszą wszyscy. Jak żyć? Wpadłem na pomysł uniwersalny i pod każdym względem bezpieczny. O Polakach i katolikach w Polsce można napisać dosłownie wszystko i w każdym ich zachowaniu dopatrzyć się zbrodni. Konsekwencji z tego tytułu nikt nigdy nie poniósł, co więcej zdarzały się liczne awanse i natychmiastowe kariery. Po co zatem się trudzić zdobywaniem faktów i narażać nazywaniem fanatyzmu po imieniu, skoro można bezpiecznie zdobywać sławę i pieniądze?

Weźmy taki zamach w Barcelonie! Naprawdę to takie ważne, kto prowadził furgonetkę czy to był „gej”, wegetarianin, Cygan czy Muhammad? Warto się tak wgryzać w rasistowskie i ksenofobiczne szczegóły? Terroryzm, to terroryzm i nieważne kto zabija, przecież najważniejsze jest, żeby nie ranić niczyich uczuć. Zamiast dzielić ludzi na lepszych i gorszych, lepiej zająć się katolikami, którzy jednym wpisem o krzyżu dokonują faszyzacji społeczeństwa. Za kierownicą furgonetki w Barcelonie siedziała katolicka nienawiść, katolicki fanatyzm, katolickie pragnienie budowania państwa katolickiego. Trudno się dziwić zastraszonym muzułmanom, którzy przecież mają dostęp do Internetu, że po takich wpisach katolickich Polaków, budzi się w nich lęk eksplodujący samobójczą agresją. Szanse przeżycia islamskiego kierowcy, który wjeżdża w rozsierdzony tłum katolików są bliskie zera. Stop terroryzmowi! Precz z terrorystami! Katolickimi terrorystami. No, a teraz proszę mi to opublikować na katolickim portalu, bo jak nieto popłynę z Wamiterroryści aż do Weneckiej Komisji Tolerancji i Sprawiedliwości Ponowoczesnej.

Matka Kurka (Piotr Wielgucki) 

* Tekst, w paru miejscach, redagował Sławomir Sierakowski