"Historia sprawiła, że to Europa, jeśli liczyć od czasów rzymskich, stała się przez dwa tysiąclecia centrum chrześcijaństwa. Tak jednak być nie musi. Chrześcijaństwo może istnieć bez Europy. Pozostaje jednak pytanie, czy Europa poradzi sobie bez chrześcijaństwa?" - pyta na łamach "Rzeczpospolitej" Marek A. Cichocki.

W ocenie publicysty widać coraz wyraźniej, że rozchodzą się drogi chrześcijaństwa i Europy. Pokazuje to Synod Amazoński, który poprosił papieża Franciszka o możliwość udzielania święceń kapłańskich żonatym mężczyznom.

Dzisiaj widać, że chrześcijaństwo jest na wielu płaszczyznach wypychane z Europy, tak z jej legislacji, jak i z życia intelektualnego i kulturowego.

"Z tej perspektywy" - pisze Marek Cichocki - "Jan Paweł II i Benedykt XVI... stają się wielkimi postaciami Kościoła jeszcze triumfującego".

Czas tego Kościoła kończy się, przekonuje autor. Z każdą chwilą bardziej palący staje się problem "globalnego chrześcijaństwa w globalnym świecie". Jak sądzi Cichocki, Franciszek rzeczywiście słabo rozumie Europę, ale trzeba postawić pytanie: czy musi ją rozumiec?

"Transformacja w stronę globalnego chrześcijaństwa jest chyba nieunikniona i będzie ona wielkim wyzwaniem zarówno dla integralności samej doktryny, jak i dla związku między chrześcijaństwem i Europą oraz Kościołem i europejską tradycją" - uważa autor.

bsw/rzeczpospolita.pl