Jaka jest rola osób świeckich w Kościele?

Moim zdaniem jest to temat rzeka. Trzeba by tu powiedzieć i między innymi o klerykalizmie, trudno jest jednak zawrzeć to wszystko w jednym zdaniu, czy nawet w kilku, a przywalić jakiś truizm to niezbyt oryginalne i uważam, że byłoby to bezsensu.

W takim razie co może znaczyć sformułowanie użyte przez abp Henryka Hosera, żeby "świeccy stali się tarczą Kościoła"? Jak może to wyglądać w praktyce?

Ja w ogóle nie używałbym takich słów jak "tarcza". Nie uważam, żebyśmy mieli bronić Kościół przed jakimś napływem, bo Kościół ma problem nie z zewnątrz, tylko zawsze od wewnątrz. Prześladowania Kościoła Kościołowi nie szkodziły, tylko dodawały mu sił. Misją Kościoła nie jest bronić Kościoła, tylko ewangelizować. Misją każdego chrześcijanina jest wychodzenie do ludzi, ewangelizacja, a nie obrona oblężonej twierdzy. Ja wiem, że arcybiskup Hoser pewnie zastosował przenośnię i nie należy tego rozumieć tak dosłownie. Zgadzam się, że oczywiście wierni świeccy spełniają niesamowicie ważną rolę w Kościele. Tylko, że rolą każdego chrześcijanina jest przede wszystkim ewangelizacja.

W jaki sposób świeccy mogą zaangażować się w życie Kościoła?

Przede wszystkim w ewangelizowaniu. Aktualnie odbywają się tak zwane ewangelizacje uliczne, organizowane przez wiele ruchów czy wspólnot działających w Kościele. To jest bardzo ważna rzecz. Ale nawet chodzenie po domach, czy świadczenie w swoich środowiskach. Chyba to jest podstawa - chrześcijanin powinien być ewangelizatorem w swoim domu, pracy, środowisku i codzienności. Do Kościola chodzi w porywach do 30% ludzi . Co z tymi 70% ? Są straceni?

Jak przekonać sceptycznego księdza do tego, że świeccy mogą spełniać większą rolę w Kościele niż tylko odpowiadać w czasie Mszy formułki "I z duchem Twoim", czy "Amen"? Zwykle w przeciętnym kościele w Polsce na tym kończy się rola osób świeckich.

Myślę, że przede wszystkim musi nastąpić zmiana świadomości u ludzi, ale nie tylko wśród księży, również wśród świeckich. Przede wszystkim większe otwarcie księży na świeckich, które spowoduje, że ludzie będą chcieli się angażować. Jeżeli będą mieć zaufanie, oraz poczucie, że i im się ufa i zawierza wiele spraw, wówczas będą chcieli spełniać większą rolę w Kościele. Tu nie chodzi przecież o to, żeby księża robili wszystko, tylko przede wszystkim o to, żeby ludzie świeccy włączyli się w tworzenie wspólnoty. Na szczęście w pewnym stopniu już się tak dzieje. Przykładem są choćby katechezy, spotkania przedmałżeńskie, czy katechezy przed bierzmowaniem, które są prowadzone przez osoby świeckie. Myślę, że to jest przyszłość. Tylko potrzeba ludzi, którzy mają wiarę.

Co księża powinni i mogą zrobić, aby zachęcić ludzi do większego zaangażowania?

Księża powinni sami dawać przykład. Jeżeli ludzie zobaczą angażujących się księży w ewangelizację, w posługiwanie różnym wspólnotom, sami zaczną chcieć również się zaangażować. Poza tym księża powinni zajmować się Pismem Świętym i dawać go wiernym, bo jak mówił św. Hieronim "nie znając Pisma Świętego, nie znamy Chrystusa" – tzn. nie wiemy tak naprawdę co Jezus od nas chce , co jest prawdą w naszym życiu.

Czy w naszej kulturze wspomniane przez Pana "chodzenie po domach" nie kojarzy się jednoznacznie ze świadkami jehowymi?

    Ja miałem takie doświadczenie i uważam, że jest wręcz przeciwnie, ludzie nie są tak uprzedzeni. Papież Jan Paweł II mówił niegdyś o sytuacji w Chile w miasteczku slumsów, w którym żyje ponad 40 tysięcy ludzi w straszliwych warunkach. Tam było mnóstwo sekt. Papież powiedział, żeby właśnie tam posłać ludzi z tzw. "naszej sekty" mówiąc w przenośni - a mając na myśli neokatechumenat, żeby tam głosili Chrystusa, ewangelizowali po prostu - tak chodząc po domach. To spowodowało, że teraz jest tam mnóstwo Kościołów, zaczęły działać wspólnoty, wszystko się zmieniło. Jest to więc możliwe i działa, trzeba tylko nie bać się tego robić!

Miałem doświadczenie ewangelizacji "po domach" i ewangelizacji ulicznej. To są niesamowite spotkania. Choć wielu ludzi nie otwiera drzwi, są wewnętrznie zamknięci, ale są i tacy którzy zapraszają i chcą rozmawiać. Niektórzy wyrzucają swoje frustracje, swoje złe doświadczenia związane z Kościołem, są to bardzo dobre rozmowy. Najgorzej jeśli trafia się na ludzi kompletnie obojętnych, którzy mówią "to mnie nie interesuje". Mimo wszystko warto chodzić!

Jakie jest Pańskie doświadczenie w Kościele?

Dla mnie jest to wspaniała rzecz! Cieszę się, że jestem w Kościele. Czuję się mocno związany z naszym Kościołem. Jestem "zakotwiczony" we wspólnocie neokatechumenalnej, oczywiście mamy księdza, który pilnuje tej "ortodoksji", ale nie jest tym , który robi to sam, bo wspólnotę prowadzą ludzie świeccy, a księża pomagają.

Czy w rozwoju wiary wystarczy sama niedzielna Msza, czy jednak jest potrzeba włączenia się w jakąś wspólnotę?

Niektórym może wystarczy, ale myślę, że dla większości ludzi to za mało. Mamy - ja to nazywam "pseudo-katechizację świata" - tworzoną przez telewizję. Przeciętna osoba obejrzy kilkanaście godzin telewizji w tygodniu, czy nawet kilkadziesiąt contra jedna godzina na Mszy Świętej, często odstanej czy odsiedzianej, bez głębszego wchodzenia... myślę, że mamy tego obraz. Niedzielna Msza w tym wypadku to za mało. Ludzie, aby katechizować słowem , czy tez swoim życiem - powinni przejść formacje, wtajemniczenie do głębszej wiary - dopiero wtedy będą znakiem dla innych.