Organizatorem niedzielnej pikiety w Lublinie była fundacja PRO – Prawo Do Życia. Wcześniejsze protesty blokował prezydent miasta z ramienia PO, Krzysztof Żuk. Obrońcy życia skarżyli decyzję ratusza m.in. do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Krzysztof Kasprzak, członek fundacji PRO – Prawo do Życia stwierdził, że choć wymiar sprawiedliwości przyznał rację przedstawicielom fundacji władze miasta uległy dopiero po proteście radnych PiS.

- Prezydent się ugiął. Bardzo się cieszymy, że wreszcie będzie respektował wyroki sądu. Nie ustajemy w tym, żeby pokazywać, że aborcja to okrutne morderstwo. Nie ustajemy w pokazywaniu na co idą pieniądze z budżetu miasta: że dotuje się organizacje, które dążą do legalizacji aborcji na życzenie. Pokazujemy, że są politycy, którzy popierają ten haniebny proceder jakim jest aborcja. Aborcja jest okrutnym morderstwem – podkreślił Krzysztof Kasprzak.

Jak zauważa przewodniczący klubu radnych PiS w Lublinie prezydeny miasta cenzuruje przestrzeń publiczną.

- Prezydent zakazując manifestacji w tym miejscu cenzuruje przestrzeń publiczną w naszym mieście. Boi się tego typu manifestacji. Boi się, bo jest przedstawicielem PO. Wysyła organizacje na Plac Litewski czy na miejsca, które są mało uczęszczane przez mieszkańców naszego miasta. Tego typu manifestacje powinny się odbywać przed ratuszem, przed siedzibą prezydenta, ale również przed siedzibą Rady Miasta Lublin – podkreślił Sylwester Tułajew – przewodniczący klubu radnych PiS w Lublinie.

Ab/Radio Maryja