Luzowanie obostrzeń w gastronomii jest spóźnione i za małe – powiedział sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polski, Sławomir Grzyb.

Grzyb stwierdził, że w trakcie wakacji nie będzie możliwe odrobienie ogromnych strat finansowych przez lokale gastronomiczne.

Już mnóstwo lokali zostało zamkniętych, a do końca roku liczba ta będzie jedynie rosnąć. Komentarz ten kontrastuje z wypowiedziami ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który stwierdził na antenie RMF FM, że udało się uratować polską gastronomię, a sam Niedzielski nie widzi, aby lokale plajtowały.

Szef IGGP odniósł się także do zapowiedzi Mateusza Morawieckiego związanych z luzowaniem obostrzeń dla lokali gastronomicznych. Zwiększone zostanie maksymalne dopuszczalne obłożenie z 50 do 75 proc. lokalu, dodatkowo do liczby gości restauracji nie będą wliczane osoby zaszczepione.

- Każde zniesienie ograniczeń dla branży jest dobre, ale zapowiedziane luzowanie jest spóźnione i za małe - skomentował te informacje Grzyb. Dodał, że "wakacyjne otwarcie lokali powinno być na 100 proc.". Stwierdził jednak, że to i tak nie uratuje ogromnej liczby firm od bankructwa.

Zdaniem Grzyba szczególnie narażone na plajtę są lokale w małych miejscowościach nieturystycznych. - Wiele osób nadal boi się zakażenia i nie chodzi do lokali, albo zmieniło swoje nawyki kulinarne - dodał.

Wskazał, że zamknęło się 15 proc. z 76 tys. działających w Polsce placówek gastronomicznych. Do końca roku splajtować może drugie tyle.

- IGGP składa w końcu czerwca pozew zbiorowy gastronomów przeciw Skarbowi Państwa o odszkodowania za bezprawne zamknięcie działalności przez 9 miesięcy” – zapowiedział. Wskazał, że przedsiębiorcy wnioskują o różne kwoty odszkodowania: najmniejsze opiewają na sumę rzędu 10 tys. zł, największe oscylują w granicach 12 mln zł.

Ponadto zdaniem Grzyba powrót do normalności trwać będzie latami.

jkg/nczas