Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Zgodnie z informacjami CIA przekazanymi w ,,tajnej analizie'', Rosja interweniowała w tegoroczne wybory prezydenckie w USA, by pomóc wygrać Donaldowi Trumpowi, natomiast zespół Trumpa ds. przejmowania władzy odrzucił te oskarżenia. Jak było faktycznie Pana zdaniem?

Prof. Zbigniew Lewicki: Nikt nie wie, jak było na pewno, czy Rosjanie ingerowali, czy też nie. Assange na przykład powiedział, że jego wiadomości na WikiLeaks nie pochodzą ze źródeł rosyjskich , natomiast co do samego Trumpa - oczywiście - nie może przyznać, że CIA ma rację twierdząc, że Rosja w jakikolwiek sposób ingerowała w te wybory, nawet gdyby taka sytuacja miała miejsce. To poniekąd kwestionuje wynik, a ponieważ demokraci , liberałowie, lewacy rozmaitego sortu usiłują za wszelką cenę nie dopuścić do tego, żeby Trump został prezydentem, więc on to postrzega - i słusznie - jako element kampanii dyskredytującej go, nawet jeżeli jest w tym nawet jakaś część prawdy, o czym w tym momencie nie wiemy.

L. D.: Jeśli chodzi o Trumpa - mówił, że po kampanii opublikuje dane na temat wielu afer Clintonów, a teraz wycofał się z tego. Jaki jest powód takiej decyzji?

Z. L.: Zachowanie Trumpa wydaje mi się takie bardzo amerykańskie, tzn. zakończyły sie wybory, pani Clinton przegrała, narodowi i krajowi potrzeba spokoju. Amerykanie głęboko wierzą w to, że trzeba iść do przodu, a nie patrzeć do tyłu i w tej chwili wyciąganie tej sprawy raz jeszcze, ciąganie pani Clinton przed sądy tylko zaszkodziłoby państwu i zaszkodziło prezydenturze. Trump chce być dobrym prezydentem, nie zaś takim, który żyje starymi aferami.

Jeżeli sąd i przede wszystkim prokurator lub inne organy ścigania uznają, że trzeba prowadzić dalej dochodzenie, to nadal będą je prowadzić, ale nie jest zadaniem prezydenta domaganie się tego , choć obiecywał to w trakcie kampanii i było to nośne hasło. Po kampanii zrozumiał doskonale - i pewnie wiedział to od samego początku - że tradycją amerykańską jest jedność narodowa, a nie - trzeba to powiedzieć uczciwie - zemsta na pokonanym przeciwniku. Byłoby to postrzegane w ten właśnie sposób, że zwycięzca się mści, a to byłoby bardzo źle odebrane.

L. D.: Putin jest określany przez Forbes'a jako najbardziej wpływowy człowiek na świecie, zaraz później w rankingu jest Trump. Ci dwaj ludzie rządzą światem?

Z. L.: Oczywiście. Dwa największe państwa świata - supermocarstwo Stany Zjednoczone i bardzo mocne mocarstwo atomowe - mocne militarnie, bo nie gospodarczo, ale jednak posiadające ogromne zasoby broni masowego rażenia - są oczywiście najpotężniejszymi państwami, ergo - ich przywódcy muszą być uznawani za najważniejszych ludzi na świecie.

Czy numerem 1. będzie Putin a numerem 2. Trump? W tej chwili Trump jeszcze nie jest prezydentem. Wydaje się, że kiedy zostanie już formalnie głową państwa, to jemu będzie się należało miejsce najpotężniejszego polityka i najpotężniejszego człowieka świata. Na razie - formalnie biorąc, jeszcze nawet nie odbyły się te ostateczne wybory - kolegium elektorów zbiera się dopiero 19. grudnia - można będzie powiedzieć, że od tego momentu został wybrany, a od 20. stycznia - że został prezydentem. W tej chwili jest - formalnie biorąc - osobą prywatną.

L. D.: Media dzień i noc żyją nominacjami Trumpa - wyznaczył Davida Friedmana jako kandydata na ambasadora USA w Izraelu, i jest to polityk o wybitnie prawicowych poglądach.

Z. L.: Trump bardzo intensywnie wskazuje osoby, które chciałby, żeby objęły pewne stanowiska. Musi je po 20. stycznia formalnie zgłosić, potem Senat musi wyrazić zgodę zarówno w stosunku do sekretarzy jak i ambasadorów.. to się będzie przeciągało. Na razie on artykułuje swoje intencje, gdyż wiemy, że zostanie prezydentem, nie ma co udawać.

L. D.: Prawie wszystkie karty, jeśli chodzi o najważniejsze stanowiska - zostały rozdane.

Z. L.: Tak, ale jeszcze trochę zostało. Ambasadora w Pekinie mianował już jakiś czas temu, teraz mianował  ambasadora w Izraelu - to są bardzo ważne stanowiska i to bardzo dobrze o nim świadczy, że te kluczowe stanowiska starał się obsadzić jak najprędzej. On ma - formalnie biorąc - do obsadzenia kilka tysięcy stanowisk. Oczywiście nie on sam będzie dokonywał wyboru na każde z nich, ale to, że dwóch ambasadorów wybrał już teraz, podkreśla rolę tych placówek dyplomatycznych.

To także ułatwia obecnym ambasadorom zadanie, że wiedzą, że muszą się żegnać i nie mogą liczyć na to, że zostaną na swoich stanowiskach. Np. ambasador w Warszawie, z tego co wiem, liczy na to, że zostanie, bo nie jest nominatem politycznym , tylko urzędnikiem Departamentu Stanu. Takie zawieszenie jest trudne dla ludzi. Jeżeli ktoś już wie, że kończy misję, ma kilka miesięcy na to, żeby  pożegnać się, spakować, przenieść dzieci do odpowiednich szkół..

L. D.: Czyli rozstać się technicznie i mentalnie ze swoją misją zagraniczną?

Z. L.: Rozstać się fizycznie, bo jeśli się odwołuje ambasadora od dnia, a są i były takie przypadki również w Polsce - absolutnie uzasadnione i tego nie kwestionuję - gdy dzieci są w szkole w połowie semestru, a tu trzeba się wyprowadzać, przenosić - więc im dłuższy jest okres wyprzedzenia, tym bardziej jest to działanie - można użyć określenia - humanitarne.

L. D.: Trump, Putin i ich potencjalne  relacje - można by dużo na ten temat mówić i przewidywać, ale zanim nie nastąpi faktyczne objęcie prezydentury, są to tylko pewne dość mgliste wyobrażenia.

Z. L.: Jest jeszcze za wcześnie. Media się ekscytują sprawami, o których naprawdę jeszcze niewiele wiemy - to są jakieś domysły, interpretacje, czasami nawet bardzo silnie wypaczające myśli Trumpa - tak jakbyśmy uważali, że wszyscy politycy amerykańscy powinni być wrogo nastawieni do Rosji, a już broń Boże nie podawać ręki Putinowi.

To nie jest realistyczne myślenie, bo te państwa muszą ze sobą współpracować - chodzi o to - na jakich zasadach, a to dopiero zobaczymy. To, że Trump spotkał się z Putinem, to, że kandydat na sekretarza stanu również się z nimi spotykał i z nim rozmawiał, co miał robić, jeśli był szefem wielkiej firmy naftowej? Obrażać się na Moskwę? Trzeba uznać realia i tyle. W tym momencie to mnie w ogóle nie przeraża. Zobaczymy za parę miesięcy, jak to wszystko będzie sie rozwijało.

Dziękuję za rozmowę