To bardzo okrutna, ale niestety smutna i prawdziwa konstatacja - dla lewicowo-liberalnych mediów Zachodu śmierć małego dziecka w zamachu terrorystycznym w Barcelonie jest mniej istotna, niż śmierć dziecka-uchodźcy.

Kilka lat temu na początku kryzysu migracyjnego media obiegło zdjęcie małego chłopca, trzyletniego Aylana Kurdiego, którego ciało zostało wyrzucone na brzeg przez morze. Zdjęcie z miejsca stało się sztandarowym symbolem używanym przez wszelkich zwolenników masowej migracji.

Oczywiście istotnie pokazywało ono cierpienie (choć nie brakowało głosów mówiących, że mogło zostać spreparowane), jednak nie zmienia to faktu, że stało się narzędziem służącym liberalnym mediom do grania na emocjach odbiorców. A miało to oczywiście prowadzić do realizacji określonych politycznych celów.

Zdjęciem epatowano w wielu mediach. Tym i wieloma innymi. Efekt był oczywisty - Europa Zachodnia przyjęła imigrantów. Nie tylko tych, którzy rzeczywiście potrzebowali pomocy. Również ludzi, którzy przedostali się do Europy w innym celu. Dziś już nie jest tajemnicą, że wśród terrorystów odpowiedzialnych za ataki na naszym kontynencie w ostatnich latach znajdowali się tacy, którzy przedostali się tu dzięki chaosowi związanemu z migracją.

Czy w podobny sposób media na Zachodzie pokazywały zdjęcia dzieci, które zginęły w Manchesterze, lub Barcelonie, gdzie śmierć poniosła trzyletnia dziewczynka? Oczywiście nikt nie wymaga przesadnego epatowania szokującymi obrazami. Szacunek do ofiar musi zostać zachowany. Ale czy te informacje w ogóle przedostają się do mediów na Zachodzie. Niestety. Albo wcale, albo tylko szczątkowo.

Nie w smak takie fakty przedstawicielom tamtejszych elit... Mówienie o tych dzieciach, które zginęły, oznaczałoby bowiem przyznanie się do porażki i sprowadzenie śmierci do ich krajów, do ich domów...

nd