Rozmowa z prezesem wydawnictwa Biały Kruk, znanym działaczem kultury i twórcą, Leszkiem Sosnowskim, o trudnej sytuacji polskiej książki w dobie epidemii koronawirusa oraz pierwszych krokach rządu przeciwdziałających zapaści branży.

Stanisław Widomski: Zainicjował Pan apel o interwencyjny zakup książek przez państwo w celu poratowania branży wydawniczo-księgarskiej i władza bardzo szybko zareagowała, choć w zupełnie inny sposób: ma być wprowadzona zerowa stawka VAT na książki drukowane. Czy to jest dla środowiska satysfakcjonujące?

Prezes Leszek Sosnowski: To bardzo dobra wiadomość. Zerowy VAT – miejmy nadzieję, że dojdzie do niego szybko – jest bardzo pomocnym środkiem, ponieważ nie tylko obniża koszty, ale ma również działanie proinwestycyjne. Premier Mateusz Morawiecki, z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy oraz na wniosek wicepremiera, ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego, mają w szybkim trybie wystąpić do Komisji Europejskiej o umożliwienie wprowadzenia w Polsce stawki zerowej. Przypomnijmy, że ta stawka obowiązywała do 2011 r., a podwyższenie VAT-u za czasów koalicji PO-PSL zapoczątkowało wieloletni spadek sprzedaży i tym samym czytelnictwa.

Komu tu należy przypisać największą zasługę, Panu? Podobno od dawna zabiegał Pan o zerową stawkę?

Nie do mnie należą jakiekolwiek decyzje, ale rozmawiałem na ten temat, w tym z Panem Prezydentem, dla którego głos z środowiska był bardzo ważny, aby lepiej się zorientować w dramatycznej sytuacji księgarń i wydawnictw w Polsce. Bardzo się zafrasował, tym bardziej, że i on, i jego małżonka są od lat znanymi miłośnikami książek, właśnie książek drukowanych. Trzeba też naprawdę pochwalić tak premiera Morawieckiego, jak i wicepremiera Glińskiego, bo szybkość działania jest w tym momencie kluczowa. Dziękujemy im i życzymy jak najszybszego przeforsowania sprawy w Brukseli! Wiadomo, że w tej ekstremalnej sytuacji mają mnóstwo problemów na głowie, nie tylko nas. Pamiętajmy jednak, że kto z księgarzy lub wydawców teraz upadnie, ten już do tej pięknej, ale bardzo ciężkiej biznesowo branży na pewno nie wróci. Księgarń mamy w kraju jak na lekarstwo, niespełna tysiąc! A dla porównania, tylko w Krakowie działa 2,5 tys. sklepów z alkoholem… Dziś, chwilę przed nasza rozmową dowiedziałem się, że właśnie zawiesza działalność kolejna, naprawdę duża księgarnia i to internetowa, „Ravelo”.

Czy można zatem liczyć na odbudowanie się sieci księgarń w jakimś niedługim czasie?

Wie Pan, my w branży teraz martwimy się o to, by po prostu przetrwać. Ale o rozwoju sieci księgarń stacjonarnych też trzeba myśleć, to prawda, i nie wolno z tym zwlekać. Zerowa stawka VAT – zakładam oczywiście, że zostanie wprowadzona na stałe, a nie tylko na czas pandemii, bo gdyby tak nie było, to będziemy mieli do czynienia tylko z potężnym chaosem – pomoże odbudować się w pierwszej kolejności księgarzom, a potem wydawcom. Nie sądzę jednak, aby mogło się to odbyć bez dalszej pomocy państwa. Ale taka pomoc jest potrzebna tylko na starcie, potem już lepiej lub gorzej ale książkowy biznesik kręci się sam.

Czyli liczycie Państwo w dalszym ciągu na pomoc doraźną w postaci interwencyjnych zakupów?

Bardzo na to liczymy i wicepremier, minister kultury prof. Gliński nie mówi nie, choć sprawa nie jest prosta – znów z powodów proceduralnych. Pod apelem podpisało się najpierw kilkudziesięciu wybitnych polskich intelektualistów, autorów, artystów oraz tzw. zwykłych czytelników, już ponad 20 tys. osób. Przypominam, że nie chodzi nam o zakup tzw. czytadeł, lecz książek polskich autorów, książek wartościowych literacko oraz promujących na różne sposoby tradycje i dorobek Polski. Np. od wielu lat ambasady polskie za granicą nie promują naszego kraju przy pomocy książek – MSZ ich nie kupuje – co kiedyś było powszechna praktyką. Jest to najprostsza, bardzo skuteczna i najtańsza metoda propagowania Polski, na dodatek od ręki dostępna w różnych językach.

Rozumiem, że jest to apel do ministra Jacka Czaputowicza?

Również do niego. Mam nadzieję, że wicepremier Piotr Gliński będzie konsekwentny w ratowaniu książki, zwłaszcza polskiej książki, bo ta właśnie jest najbardziej zagrożona; nie jest chroniona przed zagranicznymi koncernami, dla których nasza rodzima twórczość jest bez wartości, wolą sprzedawać thriller, thrillery erotyczne, horror, a nawet pospolitą pornografię. Przekonamy się o tym jeszcze dosadniej, jak wejdzie na całego na polski rynek kosmopolityczny moloch Amazon, do czego się właśnie przymierza.

Są tacy, którzy mówią, że polscy wydawcy boją się konkurencji?

O jakiej tu konkurencji może być mowa, jeśli naprzeciwko siebie staną podmioty o obrotach wartości kilku lub kilkunastu milionów złotych rocznie oraz podmiot o obrotach dziennych wysokości kilku lub kilkunastu miliardów dolarów? To będzie zduszenie konkurencji w zarodku. A przede wszystkim będzie to stłamszenie twórczości patriotycznej i narodowej. Twórczości i inicjatywy gospodarczej – zostaniemy wszyscy wyrobnikami kosmopolitycznego molocha.

Na to nie ma rady?

Jest, oczywiście, że jest. Ustawa o stałej cenie książki, która obowiązuje przez rok od premiery danego tytułu. Wtedy my, polscy wydawcy i księgarze, możemy stawać do każdej konkurencji, wtedy nie będzie dumpingu rabatowego. To działa już w wielu krajach, w tym w Niemczech czy Francji. Stała cena książki na okres 12 miesięcy oznacza na starcie równe prawa i szanse dla wszystkich, a nie tylko dla miliarderów z Ameryki lub jakiegoś raju podatkowego.

Nowa ustawa oznacza jednak lata jej tworzenia i procedowania?

Otóż nie! Projekt takiej ustawy, i to przedyskutowanej przez całe środowisko oraz MKiDN, od trzech lat spoczywa w sejmowych sejfach! Wyjąć, przegłosować i jesteśmy bezpieczni. I to bez kolejnych kosztów ze strony państwa. To jest jakaś wielka tajemnica, dlaczego tego do tej pory nie zrobiono. Mam nadzieję, że pani marszałek Sejmu Elżbieta Witek oraz wicepremier i minister kultury Piotr Gliński niebawem pochylą się i nad tym dokumentem. Natomiast zerowy VAT na książki to już znakomity, pierwszy krok.