W poniedziałkowy poranek, jedna z ulic miasta Lincoln w stanie Nebraska przypominała scenerię klasycznego horroru. Jak relacjonuje portal Life Site News, 33-letnia była koszykarka Charlie Rogers o godz. 4 rano biegła cała zakrwawiona do domu swojej sąsiadki, aby poprosić o pomoc.

 

Utrzymywała, że trzech zamaskowanych mężczyzn włamało się do jej domu, związał ją, nacięło znak krzyża na piersi i okaleczyło jej ramiona i brzuch. Wedlug relacji Richards, napastnicy namalowali obraźliwe słowa na ścianach (m.in. "Zostawcie dzieci w spokoju!"), a następnie próbowali podpalić jej dom.

 

Sąsiadka Linda Rappl był przerażowana. "Rany były powierzchowne, ale wskazywały na tortury" - cytuje słowa kobiety portal Life Site News. - Kiedy stanęła w moich drzwiach i zaczęła swoją opowieść, wierzyłam we wszystko, co mówi. Nie miała powodu, aby wątpić - tłumaczy Rappl. W historię zdeklarowanej lesbijki uwierzyła nie tylko sąsiadka, ale również mieszkańcy miasta i jego okolic. Sprawa odbiła się echem w mediach.

 

Rogers spotkała się z licznymi gestami wsparcia lokalnej społeczności. Burmistrz miasta Lincoln Chris Beutler wydał nawet specjalne oświadczenie. "Stoimy zjednoczeni z naszymi obywatelami - gejami i lesbijkami, potępiając przemoc, stosowaną wobec każdej grupy" - grzmiał demokrata.

 

Tyle, że prawdziwa historia byłej koszykarki niebawem ujrzała światło dzienne. Uwagę policji zwróciły ciągłe zmiany w zeznaniach kobiety. Śledczy zauwazyli również, że narzuta, na której trzej mężczyźni mieli rzekomo krępować i torturować Rogers, była równomiernie rozmieszczona na łóżku i nie było na niej widocznych śladów walki czy plam krwi. Zastanawiające były również rany - powierzchowne i symetryczne, które nie znalazły się na wrażliwych częściach ciała, zupełnie tak, jakby ktoś wybierał miejsca do krwawego malowidła.

 

Kluczem do rozwiązania zagadki były jednak rękawiczki, jakie mieli rzekomo zostawić sprawcy napadu, a w rzeczywstości - jak wykazały badania - należały do byłej koszykarki. Niebawem policja, na podstawie kodów kreskowych, potwierdziła, że przedmioty znalezione na miejscu rzekomego przestępstwa zostały zakupione w pobliskim sklepie.

 

Richards została zatrzymana przez policję. Funkcjonariusze  tłumaczą, że kobieta celowo wprowadziła policję w błąd, aby "wszczęła dochodzenie w rzekomej sprawie karnej." Patolog FBI Michelle Elieff, który został powołany w celu zbadania domniemanego przestępstwa z nienawiści, napisał w nakazie aresztowania, że ​​rany "są efektem samookaleczenia lub dobrowolnego poddania sie przemocy".

 

Kobiecie grozi rok więzienia za składanie fałszywych zeznań. Obserwatorzy obawiają się, że jej zachowanie przyniesie odwrotny, od zamierzonego, skutek. "Wspaniała" intryga zdeklarowanej lesbijki można oznaczać wzrost niechęci do homoseksualistów, jak i samej Richards.

 

To nie pierwszy taki przypadek w Stanach Zjednoczonych, gdy przedstawiciel danej mniejszości, seksualnej czy narodowej, pozoruje akty agresji wobec własnej osoby.

 

Kilka miesięcy "New York Post" opisał casus mieszkańca Manhattanu Davida Haddada. 56-letni zarządca budynku został aresztowany i oskarżony o dokonywanie antysemickich pogróżek telefonicznych pod adresem swojej matki, a także innych starszych kobiet. Haddad był również autorem antysemickich symboli i napisów (m.in. "Śmierć Żydom!") w dzielnicy Brooklyn, zamieszkiwanej przez ortodoksyjnych Żydów.

 

Aleksander Majewski