Gdy naturalną wrażliwość zastępuje przewrażliwienie, można mówić o swoistej alergii sumienia.Wtedy całą narastającą lawinowo pobożność opanowuje smutek, a nawet odraza, lęk przed Boskimi karami, duchowa melancholia, przygnębienie, rozpacz, rygoryzm, zgryzoty itp. Człowiek mnoży akty religijne i coraz bardziej oskarża się za ich niedoskonałość. Nie trzeba piekła, już na ziemi ludzie potępiają samych siebie i bliźnich. Źle się spowiadam, źle modlę, źle pokutuję, źle (za mało) widzę swoją grzeszność, źle pełnię oficja zakonne. Przykładem może być sytuacja, w której zakonnicy nie będąc pewni, czy odmówili oficjum z należytym skupieniem, zaczynają modły kolejny raz. Powtarzają te same słowa i te same wersety, nie uzyskując bynajmniej lepszego rezultatu. Jak pisze J. Du Guet w Traktacie o skrupułach:

Mnich nie może przeczytać brewiarza, żeby nie zatrwożyć się swym roztargnieniem i przez ten strach właśnie roztargnienie przyzywa; chce być rygorystycznie uważny na wszystko i skupiony […] Powtarza to, co w swym mniemaniu źle powiedział i powtarza jeszcze gorzej, więc z zajęcia, które winno przynieść mu ukojenie, czyni udrękę, która pochłania mu czas, wolność i pokój.

Tak rozumiane i przeżywane chrześcijaństwo nie ma nic z dobrej nowiny.

Wątpliwości mogą pochodzić z trzech źródeł: od Boga, który pragnie doświadczyć wszystkie (najbardziej najznamienitsze!) dusze; od diabła, który robi wszystko, by odebrać nam chęć jakiejkolwiek wędrówki w stronę Boga i pragnienie cnoty oraz od człowieka, który uległ fałszywej pokorze i zamiast ocenę swoich zachowań zostawić Bogu, staje się sędzią swojej sprawy. W ten sposób szanse na zbawienie mają już tylko nieliczni z nielicznych! Człowiek raczej zaczyna czuć się potępiony niż zbawiony. Żyje skulony wewnętrznie od poczucia winy i lęku. W takim świecie owe „ciasne drzwi”, o których mówi Jezus, nie odnoszą się do samej Ewangelii, ale do jej interpretacji dokonywanych w oparciu o ludzkie kryteria. Interpretacje tworzone przez skrupulantów i dla skrupulantów.Ewangeliczne „ciasne drzwi” nie oznaczają ciasnoty ludzkich komentarzy! Ciasne drzwi oznaczają jedno: Nie wszyscy przez nie wejdą z powodu własnych, często urojonych, lęków! Nie wszyscy zmieszczą się w nich z powodu swojej pychy! Nie wszyscy zdążą wejść z powodu swojego lenistwa! Nie wszyscy będą nimi zainteresowani z powodu własnej idolatrii! Nie wszyscy uwierzą, że tylko „ciasne drzwi” prowadzą do życia wiecznego! Nie wszyscy zechcą się nawrócić, by odstąpić od zatwardziałości swojego serca!

Dzisiejsza Ewangelia powinna nami wstrząsnąć również dlatego, że w pewnym momencie owe „ciasne drzwi” zamykają się w sposób ostateczny. Kto je zamyka? Jezus Chrystus! Pan domu! Apokalipsa mówi o Chrystusie w ten sposób:

Ten ma klucz Dawida. Ten, co otwiera, a nikt nie zamknie, i Ten, co zamknie, a nikt nie otworzy

(por. Ap 3,7; Iz 22,22).

I nic nie pomogą naiwne kaznodziejskie interpretacje, wedle których matczyne wstawiennictwo Maryi może otworzyć to, co zamknął Bóg! Dawanie takich obietnic jest nieuczciwe i niczym nieuprawnione. Stanowi przejaw myślowej ciasnoty i daleko posunięte uproszczenie, które na końcu w lepszym świetle stawia Maryję niż Boga. Tymczasem zauważmy, że w najstarszej modlitwie maryjnej pochodzącej z III wieku (niesłusznie przypisywanej św. Bernardowi z Clairvaux) mówimy:

Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko,

naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych,

ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać,

Panno chwalebna i błogosławiona.

O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza.

Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, swojemu Synowi nas oddawaj. Amen.

Widzimy, że Maryja nie ingeruje w wyroki Boskie, ale współpracuje z każdym, kto jest gotów pojednać się z Bogiem i Jemu we wszystkim powierzyć. Werbalne i wielokrotnie ponawiane akty oddania się Maryi niczego nie zmieniają, jak długo nie decydujemy się na prawdziwe nawrócenie. A w ogóle: czy człowiek nienawrócony może powierzyć swoje życie i oddać się w niewolę Maryi, nawet jeśli jest to niewola miłości? Czy jako nienawrócony może oddać akty swojej woli i podporządkować je woli Najwyższego? W tym sensie Maryja naprawdę może wiele i zarazem nie może niczego, jeśli człowiek odmawia posłuszeństwa i nie chce przyjąć wymodlonej przez Maryję, ale przez Chrystusa wysłużonej łaski. Jeśli człowiek dobrowolnie woli pozostać na zewnątrz domu Ojca, na własne życzenie będzie przeżywał niekończącą się tęsknotę i zazdrość. Będzie widział niekończącą się radość tych, którzy weszli na ucztę niebiańską i tęskne spojrzenia w swoją stronę. Będzie widział prawdziwe szczęście i prawdziwie szczęśliwych ludzi, nie mogąc już niczego zrobić dla siebie.

Ks. Ryszard Winiarski

Rozważanie pochodzi z książki ks. Ryszarda Winiarskiego pt. Echo Ewangelii

<<< BESTSELLER NA WIELKI POST! SIEDEM OSTATNICH SŁÓW JEZUSA! >>>