Sobotnia konwencja Prawa i Sprawiedliwości pokazała jednoznacznie, że partia Jarosława Kaczyńskiego stawia wciąż w pierwszej kolejności na podniesienie stopy życiowej polskich rodzin. Zaprezentowane bardzo konkretne postulaty rzeczywiście wzmocnią kondycję finansową Polaków, pomogą w rozwoju małej przedsiębiorczości i z dużą dozą prawdopodobieństwa będą pozytywnym impulsem dla dzietności. PiS kontynuuje rozpoczętą programem 500+ przebudowę państwa w Rzeczpospolitą rodzin. To bardzo dobry kierunek.

Można sarkać, że rządzące ugrupowanie próbuje po prostu kupić wyborców nowymi obietnicami. Taki zarzut ściąga na siebie przede wszystkim pomysł wypłaty 300 złotych rodzinom na każde uczące się dziecko. Pieniądze trafią do Polaków jeszcze przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego, a więc de facto na krótko przed wyborami samorządowymi. Byłoby hipokryzją lub głupotą zaprzeczać, że motywacją dla wprowadzenia tego świadczenia nie była chęć poprawy wyniku w jesiennych wyborach. Była na pewno, ale nie przekreśla to wcale sensowności tej propozycji. W efekcie rodziny będą mieć w kieszeni po prostu więcej pieniędzy. To nic złego - wręcz przeciwnie. Polacy i tak są obarczeni dużymi podatkami. Pieniądze na szkolną wyprawkę można potraktować jako kolejną formę zwrotu części daniny płaconej państwu w przeróżnych formach.

Trudno byłoby też narzekać na obniżkę ZUS i CIT dla małych firm. CIT wprawdzie płaci niewielu, ale ktoś przecież płaci. Mniejszy ZUS dla małych firm to tymczasem reforma po prostu fundamentalna i potrzebna Polsce od lat. Oby tylko tym razem PiS rzeczywiście ją wprowadziło, bo to nie pierwsza już taka zapowiedź.

Pozytywnie trzeba wreszcie ocenić inne zapowiedzi. Gwarantowana emerytura dla matek czwórki dzieci to wyraz elementarnej sprawiedliwości. W ramach obecnego systemu emerytalnego kobiety z rodzin wielodzietnych były poszkodowane i to się teraz zmieni na lepsze. Darmowe leki dla kobiet w ciąży, profity dla matek rodzących szybko drugie dziecko, ułatwienia dla studentek mających dziecko – to znowu drobne, ale potrzebne kroki w kierunku poprawy wciąż fatalnej i potencjalnie zabójczej dla kraju dzietności.

Bardzo ciekawym dopełnieniem przebudowy państwa byłoby wprowadzenie postulowanego przez wicepremiera Jarosława Gowina głosowania rodzinnego. To pomysł zasadniczo słuszny, ale samo PiS już się od niego dystansuje, wskazując na konieczność zmiany konstytucji. Rzeczywiście trudno oczekiwać, by taką reformę poparła opozycja. Platforma wraz z przybudówkami nie słynie raczej z dobrej polityki prorodzinnej.

Największą zmianą, jaka dokonała się w życiu polskich rodzin dzięki tej partii, było zmuszenie kobiet do dłuższej pracy, co – gdyby nie zostało zatrzymane przez PiS - oznaczałoby w praktyce bardzo poważne pogorszenie sytuacji młodych rodzin, pozbawianych pomocy babć. W kraju, w którym żłobki i przedszkola wciąż nie są powszechnie dostępne, peowska reforma była wyrazem niesamowitej pogardy dla polskiego narodu.

Tak było - a co dzisiaj oferuje Polakom opozycja? Antykaczyzm, czyli ideową i programową pustkę. Z tym na sztandarach nie da się wygrać. W gruncie rzeczy – to dobrze. Słaba opozycja to gwarant pozostania przy władzy formacji, która prowadzi po prostu politykę na ogół dobrą. Można ją wciąż poprawić – na przykład w kwestii objęcia prawną ochroną dzieci nienarodzonych – ale zasadniczy kierunek jest dobry. Dynamizm nowych propozycji pokazuje, że PiS bynajmniej nie składa broni i nie spoczywa na laurach. Jarosław Kaczyński prowadzi partię do kolejnego zwycięstwa.

Paweł Chmielewski