„Jako ksiądz rozumiem troskę Kościoła o biednych; ma bardzo długą tradycję. Jako filozof i ekonomista nie mogę jednak zrozumieć propozycji papieża. To, do czego wzywa papież, miałoby pomóc biednych. Jednak w rzeczywistości biednym nie pomaga, ale jeszcze pogarsza ich sytuację” – mówi w rozmowie z „Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung” ks. prof. Martin Rhonheimer.

Martin Rhonheimer to kapłan należący do Opus Dei, profesor filozofii na Papieskim Uniwersytecie Santa Croce w Rzymie. W rozmowie z „FAS” uczony mówił o bardzo krytycznym podejściu papieża Franciszka do kapitalizmu, które w jego ocenie jest głęboko błędne.

Według Rhonheimera papież Franciszek swoje podejście do kapitalizmu zbudował na gruncie doświadczeń argentyńskich, gdzie liberalizm gospodarczy uchodzi za źródło klientelizmu i korupcji. Myśli się tam, że bieda jest złym skutkiem bogactwa bogatych, stąd by pomóc biednym, bogaci muszą dzielić się z biednymi swoim majątkiem.

Papież „nosi argentyńskie okulary patrząc na kapitalizm po poważnym kryzysie finansowym i zwraca się przeciwko rozhukanym rynkom” – mówi ksiądz. Jego zdaniem jest to jednak „fałszywa analiza”. „Z mojej perspektywy kapitalizm i gospodarka rynkowa są źródłem dobrobytu. Nie zabijają, ale czynią wolnym i tworzą dobrobyt” – mówi, dodając, że nie przypisuje Ojcu Świętemu winy za jego analizy, bo kwestie gospodarcze nie leżą po prostu w kompetencjach urzędu piotrowego.

Problemem jest jednak, mówi Rhonheimer, ze papież może stać się autorytetem dla antykapitalistów. „Dla wielu [papieska krytyka kapitalizmu – red.] staje się chętnie przyjmowaną okazują do potępiania gospodarki rynkowej” – ostrzega.

„Nie da się stworzyć dobrobytu samym miłosierdziem – tu pomogą tylko przedsiębiorczość i wolne rynki. Papież nie dostrzega, ze dążenie do zysku jest samo w sobie dobre i w wolnej, prawnie uporządkowanej gospodarce rynkowej buduje dobrobyt dla wszystkich” – przekonuje.

Ksiądz przypomniał, że Ewangelia nie mówi niczego na temat gospodarczej struktury społeczeństwa. Dlatego Kościół w mniejszym czy większym stopniu w kwestiach ekonomicznych pozostaje zawsze dzieckiem swoich czasów, powiązanym ze współczesnymi trendami. Chrześcijańskie Objawienie poucza, że państwo nosi miecz – ma zatem monopol przemocy, chroni życie ludzkie. Jednak Pismo Święte nie mówi niczego o innych prerogatywach państwa. „Kościół nie musi uczyć nas wszystkiego. W kwestiach, które nie dotyczą wiary i moralności katolickiej, ale praktycznego porządku światowego i gospodarczego, katolicy mogą mieć zupełnie różne zapatrywania. Nie wolno im ulegać pokusie żądania od swoich pasterzy ukierunkowania. Nigdy nie powiedziałbym, że socjaldemokraci to gorsi chrześcijanie. Powiedziałbym tylko, że są w błędzie. Kto popełnia błąd matematyczny, myli się. Ale nie jest z tego powodu złym człowiekiem lub gorszym chrześcijaninem” – podkreśla kapłan.

Ksiądz sprzeciwił się też zbyt ścisłej współpracy Kościoła i państwa, na przykład w kwestiach podatkowych. Takie sytuacje, jak w Niemczech, gdzie to państwo ściąga przymusowy podatek od wiernych i przekazuje go Kościołowi, grożą uzależnieniem Kościoła od państwa, ostrzega kapłan. I przypomina nauczanie Benedykta XVI, który przestrzegał przed zeświecczeniem Kościoła.  

hk/faz.net