Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Jak informują media, w tym hiszpańska revistaellcesia.com oraz deon.pl - na stronach watykańskich serwisu papieskiego oficjalnie zamieszczono list biskupów z Argentyny jako jedyną właściwą interpretację adhortacji Amoris laetitia. Papież Franciszek nie odpowiedział jednak na ,,Dubia'' czterech kardynałów, którzy prosili o jasne kryteria rozeznawania grzechu cudzołóstwa. Czy sama publikacja jednej tylko interpretacji jest wystarczająca, aby uciąć wątpliwości w tak ważnej dla wiernych sprawie?
 
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Sprawa jest dla mnie osobiście wręcz intrygująca. Pozornie nic się nie stało. Na stronach vatican.va mamy list biskupów argentyńskich regionu Buenos Aires oraz papieską odpowiedź na ten list, sugerujący dość liberalną interpretację Amoris laetita. Cała korespondencja miała miejsce w roku 2016. Skąd zatem owo zaintrygowanie? No właśnie z powodu daty publikacji. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że biskupi argentyńscy w kwestii najbardziej newralgicznego problemu jakim jest możliwość włączenia osób żyjących w związkach niesakramentalnych, tradycyjnie określanych jako „cudzołożnicy”, opowiedzieli się, przy uwzględnieniu różnych czynników, tworzących swoistą kazuistykę za owym włączeniem. Dokładniej mówiąc, tak zinterpretowali papieski tekst. Odpowiedź Papieża była potwierdzeniem tej interpretacji jako wręcz „jedynie słusznej”. To wzbudziło taki stopień niedowierzania, że przez jakiś czas wielu komentatorów uważało ten papieski list za „fake news”.

Watykan oficjalnie przez jakiś czas milczał w sprawie autoryzacji tego listu. Niemal rok po tamtym incydencie, dokument zostaje opublikowany i włączony do zbioru papieskich tekstów pod datą 2016. I tu pojawia się pytanie – dlaczego? Dlaczego teraz i dlaczego w takiej formie? Czyżby chodziło o to, co rzecznik Biskupa Rzymu komentował kilka  miesięcy po wymianie listów z biskupami argentyńskimi, że nie można oczekiwać żadnego komentarza i wyjaśnienia na pojawiające się komentarze, pytania i wątpliwości. Taką odpowiedź pośrednio usłyszeli czy raczej przeczytali na twitterze autorzy „Dubia”. Odnoszę wrażenie, że ta sytuacja wpisuje się w pewien sposób w stan ofensywy ze strony kard. Burke’a, który wyraźnie w wywiadzie dla „The Wanderer” postulował proces „formalnej korekty”w odniesieniu do poglądów Biskupa Rzymu. „Wydaje mi się, że istota korekty jest dość prosta. Z jednej strony określamy jasną naukę Kościoła; z drugiej – to, co jest faktycznie nauczane przez papieża. Jeśli pojawi się sprzeczność, to papież zostanie wezwany do dostosowania swojego nauczania w posłuszeństwie Chrystusowi i Magisterium Kościoła”.

Być może, że zamieszczenie na stronach watykańskich przebrzmiałej i lakonicznej wypowiedzi Papieża ma stanowić argument w dyskusji na temat owej korekty. Tak jakby Franciszek chciał powiedzieć: „wszystko wyjaśniłem w 2016 roku. Zerknijcie na vatican.va, tam jest to wyjaśnione”. Tylko, że ta myśl mnie po prostu nie tylko niepokoi, ale przeraża.
 
W kolejnym liście do Papieża kardynałowie proszą o audiencję i chcą się dowiedzieć, czy Papież zmienił kryteria, które do tej pory obowiązywały, które były wielokrotnie powtarzane przez magisterium Kościoła. Czy słowa „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo” - już nie obowiązują?
 
Proszę wybaczyć, że sięgnę do wspomnienia sprzed kliku tygodni. Na zjeździe polskich teologów moralistów poświęconemu papieskiej adhortacji gościło dwóch znakomitych i znanych teologów zachodnich. Jednym z nich był ks. prof. Eberhard Schockenhoff, który przekonywał słuchaczy, że papieski dokument jest prostą i zarazem rewolucyjną kontynuacją nauczania Kościoła. A po nim zabrał głos ks. prof. Livio Melina i zadał swojemu przedmówcy jedno pytanie: - dlaczego w takim razie w papieskiej adhortacji nie ma ani razu odwołania do „encykliki moralnej” – „Veritatis splendor”?

Czterej kardynałowie, autorzy „Dubia” w przeciwieństwie do argentyńskich biskupów nie roztaczali skomplikowanych kazusów.  Oni pisali np.: „W innych bardziej skomplikowanych okolicznościach i kiedy nie można było stwierdzić nieważności małżeństwa, wyżej wymieniona opcja [wstrzemięźliwość zalecana przez Jana Pawła II – PB] może nie być wykonalna. Niemniej jednak jest nadal możliwa droga rozeznawania. Jeśli dochodzi się do rozpoznania, że w konkretnym przypadku istnieją okoliczności łagodzące odpowiedzialność i winę (por. AL 301-302), szczególnie jeśli bierze się pod uwagę dobro dzieci z nowego związku, Amoris Laetitia otwiera możliwość przystąpienia do sakramentów: pojednania i Eucharystii (por. AL przypisy 336 i 351)”.
Kardynałowie w „Dubia” nie wychodzą od dramatycznych i grzesznych ludzkich historii, ale od Boga Miłości, który daje nam prawo łaski i prawo moralne. Dlatego pytają o możliwość pogodzenia „Amoris Laetita” z fundamentalnym i pryncypialnym nauczaniem Kościoła.

Tym bardziej dziwi reakcja Papieża. Odpisuje natychmiast na list biskupów w kwestiach delikatnie mówiąc mało precyzyjnych, przy czym odpowiedź ta jest jeszcze bardziej nie precyzyjna. Natomiast ignoruje fundamentalnie ważne a zarazem proste pytania Kardynałów.
Jakby istotnie przekonywał nas, że rację mógł mieć generał jezuitów, zastanawiający się nieporadnie, co powiedział faktycznie Pan Jezus, skoro nikt Go nie nagrał na dyktafonie…
 
Kardynałowie Carlo Caffarra, Walter Brandmüller, Raymond Burke i Joachim Meisner zwracają w swoim liście uwagę, że od publikacji adhortacji minął  rok, a jej zapisy zdążyły już dokonać głębokiego podziału w Kościele. Czy faktycznie zauważa Ksiądz, że papieska adhortacja może powadzić do dalszych, niedobrych konsekwencji dla katolików?
 
Najpierw pozwolę sobie zauważyć, że kard, Meisner zmarł nie doczekawszy się odpowiedzi. To jakiś znaczący znak tej sprawy. Papież reaguje na pytania dziennikarzy włoskiej lewicowej prasy, pisze czy nagrywa orędzia dla więźniów, ale nie znajduje czasu i woli dla słowa, które przynależą do jego misji, więcej – są jego obowiązkiem. Pan Jezus mówi: „A ty, kiedy się nawrócisz, umacniaj twoich braci!” (Łk 22,32). Mówi to do Piotra. Franciszek zna te słowa, wszak w 2013 roku wręczając paliusze arcybiskupom mówił do nich, że „biskup winien umacniać braci w wierze, miłości i jedności”. No właśnie.
Co do konsekwencji obecnego stanu w Kościele, nie będę już powielał swoich sądów (oby błędnych), że mamy do czynienia już aktualnie z pewnym podziałem dwóch sposobów interpretacji sakramentu małżeństwa. Przytoczę natomiast słowa prof. Josefa Seiferta, który niedawno, kilka dni temu określił „Amoris laetitia” „teologiczną bombą zegarową”. To bardzo mocne określenie wynika z refleksji Profesora nad m.in. numerem 303 adhortacji, który sugeruje, że Bóg faktycznie chce (nie tylko dopuszcza), aby ludzie w pewnych sytuacjach popełniali czyny, które zawsze były uważane za obiektywnie złe przez Kościół katolicki. Adhortacja papieska wymaga bezwzględnie korekty. Tylko taka interpretacja może usytuować ją w nurcie nauczania Kościoła katolickiego.  

Dziękuję za rozmowę