Nie ma drugiego tak licznie komentowanego przez starożytnych ojców Kościoła fragmentu Ewangelii, jak spotkanie Jezusa z cudzołożnicą. Co w nim takiego pasjonującego? Sposób, w jaki Bóg traktuje grzesznego człowieka, czego zewnętrznym wyrazem mogą być trzy wysokości, z których Jezus rozmawia z tą kobietą.

 

MODLIĆ SIĘ JAK BÓG

Historia zaczyna się od tego, jak Jezus w nocy udaje się na Górę Oliwną, aby się modlić. Dopiero o świcie zjawił się w świątyni, gdzie zaczął nauczać. Czy możemy zaryzykować stwierdzenie, że Jezus wiedział o spotkaniu, które Go czeka i modlił się tam za tę kobietę? Niech pewnym światłem będą fragmenty z modlitwy arcykapłańskiej Jezusa, znajdującej się kilka rozdziałów dalej:

"Ojcze, proszę za tymi, których mi powierzyłeś, gdyż należą do Ciebie. Wszystko, co moje, jest Twoje, a to, co Twoje, jest moje. I już nie jestem na świecie, lecz oni są na świecie. Ojcze Święty, strzeż ich w imię Twoje, które mi dałeś. Kiedy byłem z nimi, chroniłem ich w imię Twoje, które Mi dałeś i ustrzegłem".

Jeśli już możemy powiedzieć, że Jezus patrzy na kogoś "z góry", to tylko w tym znaczeniu, że modli się kogoś na Górze Oliwnej (może nawet całą noc?!) i z wysokości góry ma lepszy ogląd naszej ludzkiej biedy, naszych pokus i walk, czy naszej osobistej historii życia, która wpływa na nasze decyzje.

Kiedy ty będziesz chciał wypowiedzieć osąd nad czyimś grzechem lub będziesz domagał się kary, upewnij się, że tak jak Jezus zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy, aby ta osoba nie zgrzeszyła, a więc modliłeś się za nią tak ofiarnie jak Jezus i tak jak Jezus, znasz całą historię jej życia.

NIE OSKARŻAĆ JAK BÓG

W całej Ewangelii są tylko dwa miejsca, w których Jezus rozmawia z grzeszną kobietą, patrząc na nią z pozycji uniżenia - z ziemi. Jest to spotkanie z Samarytanką u studni i dzisiejsze spotkanie z kobietą pochwyconą na cudzołóstwie. Aby zrozumieć ten gest Jezusa, prześledźmy jak odmiennie patrzą na tę kobietę faryzeusze.

Z perspektywy kobiety postawionej na środku dziedzińca świątynnego wyglądało to mniej więcej tak: Na linii twojego wzroku jest kilkudziesięciu rozemocjonowanych mężczyzn o sprzecznych pragnieniach. Akurat teraz chcą cię zabić, ale tylko dlatego, że nienawidzą w tobie i w sobie grzechu, który w innych okolicznościach chętnie by z tobą popełnili. Biedni, pogubieni mężczyźni! Myślą, że jeśli wyeliminują grzeszną kobietę, oczyszczą w ten sposób samych siebie ze swoich grzesznych pragnień i czynów. Myślą, że jak zrobią z niej kozła ofiarnego, wytykając jej grzech, poczują się ze sobą lepiej. Myślą, że jak udowodnią jej winę, oni będą mniej winni. Ponadto to na pewno nie mój kamień by ją zabił, tylko czyjś inny. Ja tylko tak sobie rzucam...

Niestety zazwyczaj jest tak, że to nas drażni u innych, co mamy nieprzepracowane w sobie. Tylko Jezus, który sam ma czyste serce, ma zdrowy dystans do tych oskarżeń. Siedzi i pisze palcem po ziemi, nie wnosząc do sprawy nic nowego. Jezus zna serce tej kobiety, wie jakie przeżywa piekło i wie, że żyjąc w grzechu nasłuchała się już wystarczająco dużo oskarżeń w swojej głowie, a teraz słyszy je publicznie, ustami faryzeuszy.

Nie ma już potrzeby po raz kolejny publicznie wypominać jej grzechu. Jezus nie musi, tak jak faryzeusze, dowartościowywać się w wytykaniu czyichś błędów, i to przy wszystkich. Tak robią ludzie mali, bez poczucia własnej wartości. Jezus kocha tę kobietę najczystszą miłością, dlatego patrzy na nią nie z góry, lecz z dołu. Chce, aby poczuła, że jest dla kogoś ważna, że ktoś kocha nie tylko jej ciało, ale patrząc daleko dalej niż grzech, widzi w niej kogoś wartościowego. Jest to pierwszy krok, do uratowania jej i sprowadzenia na dobrą drogę.

Kiedy ty będziesz chciał w towarzystwie kogoś publicznie oskarżać i krytykować, zastanów się po co to robisz. Jeśli naśladujesz Jezusa - popatrz na kogoś Jego oczami, z Jego miłością, aby dostrzec w nim człowieka, a nie tylko grzech i dać tej osobie utracone poczucie wartości. Jeśli chcesz być wiernym uczniem faryzeuszy - patrz z góry i zabijaj słowem, wierząc, że poczujesz się dzięki temu lepiej.

DAWAĆ SZANSĘ JAK BÓG

Na placu został już tylko Jezus i kobieta. Miłosierdzie i nieszczęśliwa (św. Augustyn). Jezus wstaje i rozmawia na stojąco. Przybiera postać sędziego, bo tylko On ma prawo wydawać sprawiedliwe wyroki. Wyrok jest zaskakujący: "Nikt cię nie potępił? Nikt Panie... I ja ciebie nie potępiam. Idź i nie grzesz więcej". Wyrok jest i miłosierny i sprawiedliwy. Miłosierny, bo celem Prawa i Jezusa jest uratować komuś życie, a nie zabić. Jest też sprawiedliwy, bo konsekwencje jej grzechu Jezus weźmie na siebie.

Ty też, kiedy będziesz musiał po raz kolejny zmierzyć się z czyimś grzechem, bądź jak Jezus. Po raz kolejny daj komuś szansę. To, co ktoś zrobi z tą szansą - to już inna sprawa. W żadnym przypadku nie zamykaj się na tę osobę, nawet jeśli spodziewasz się, że ktoś nie od razu przestanie grzeszyć i będzie swoim grzechem dalej cię ranił. Wracaj do punktu pierwszego - jeśli ci na kimś zależy, módl się jeszcze więcej, tym razem bardziej ofiarnie. Za którymś razem łaska Boża skutecznie poruszy serce tej osoby i przez to, czy inne wydarzenie, wróci ona do Jezusa.

Ks. Piotr Spyra