Portal Fronda.pl: "Wielki marsz KOD-u 4 czerwca. Dołącz do święta demokracji" - tak brzmi tytuł artykułu opublikowanego na portalu "Gazety Wyborczej". Czy rzeczywiście jutro obchodzimy "święto demokracji"?

Krzysztof Wyszkowski: Oczywiście nie jest to żadne święto demokracji. To może być rocznica obchodzona jako "dzień antykomunizmu", ponieważ 4 czerwca 1989 roku Polacy jednoznacznie wypowiedzieli się przeciwko komunizmowi. Wybory nie były demokratyczne. To była taka akcja pod hasłem "komuniści precz z Polski, więcej was nie chcemy! Żadnych komunistów, ani tych dobrych, ani stalinowskich, ani postępowych!" Po prostu "precz z komunizmem!" W ten sposób obchodzona rocznica miałaby sens.

To, co robi "Gazeta Wyborcza" to kompletny absurd. Adam Michnik zaaprobował sfałszowanie tych wyborów, osobiście uczestniczył 8 czerwca 1989 roku w takiej naradzie z Kiszczakiem, w trakcie której omówiono sfałszowanie wyników, polegające na tym, że zwrócono komunistom trzy mandaty, które przepadły im w pierwszej turze. Polacy nie chcieli tych ludzi w Sejmie, a tu Michnik z kolegami - Geremkiem, Wałęsą itd. - zgodzili się na to, żeby utrzymać dominację komunistów. Ponadto, Kiszczak mówił o tym, żeby zachować gwarancję wyboru Jaruzelskiego na prezydenta, a Michnik się z tym zgodził. Środowiska czczące Mazowieckiego, Geremka, Kuronia chcą obchodzić 4 czerwca jako swoje święto, to rzeczywiście jest absurdalne kłamstwo, ponieważ to właśnie oni sfałszowali wyniki tych wyborów. Polacy nie chcieli komunistów, a oni pomogli komunistom utrzymać władzę nad Polską.

Charakterystycznym szczegółem tej narady była wypowiedź Michnika, który stwierdził, że zmiana wyników wyborów będzie czymś takim, jakby dziecku kazać zjeść jeszcze raz to, co przed chwilą wymiotowało. Michnik, Mazowiecki, Kuroń, Wałęsa zeżarli to, co społeczeństwo wymiotowało i dzięki temu mienią się bohaterami i zbawicielami Polski.

W trakcie tej narady mówiono o Polakach jako niedojrzałych, nierozumnych, dzieciach. Postawa w stylu: "Proszę bardzo, dzieci nabroiły, a my musimy to naprawić". Taka propaganda trwa do dzisiaj - Polacy to są dzieci, których światli ludzie kolaborujący z komunistami muszą nadal prowadzić.

Jutro jest również rocznica "Nocnej zmiany". Czym była "Nocna zmiana" dla Polski? Czy wciąż odczuwamy jej skutki?

"Nocna zmiana" była mordem na demokracji, w pewnym sensie bezpośrednim odbiciem sfałszowania wyników wyborów z 4 czerwca 1989 roku. Okazało się, że trzy lata później Polacy, którzy w wolnych wyborach wybrali demokratyczny parlament, który z własnej woli - wbrew Lechowi Wałęsie - wystawił pierwszego demokratycznie wybranego premiera, to właśnie układ postkomunistyczny, okrągłostołowy, ten, który bronił Jaruzelskiego, obecności komunistów w Polsce, uznał, że nie ma miejsca w Polsce na patriotyzm, że trzeba ten rząd czym prędzej obalić, w obronie agentów sowieckich i innych i przedmiotowej pozycji Polski w stosunku do zagranicy. To była współczesna Targowica.

My, jako posłowie Rzeczpospolitej wyrzekamy się niepodległości, wolności, demokracji. Opowiadamy się za podległością Polski wobec wewnętrznej agentury i zagranicznych mocodawców. Ta sytuacja trwała przez wiele lat, właściwie do ubiegłego roku. Ta wielka koalicja stworzona przy Okrągłym Stole, a później przez sfałszowanie wyborów 4 czerwca 89, obalenie rządu Jana Olszewskiego - rządziła aż do ubiegłego roku.

Trzeba pamiętać, że ta "wielka koalicja", którą nazywam kontynuatorką Targowicy ma potężne pozycje do dziś - chociażby medialne, takie jak "Gazeta Wyborcza", ale również potężne mocowanie w samorządach, tam, gdzie są pieniądze europejskie. Ta koalicja antypatriotyczna wciąż jest potężna. Polacy zrozumieli ogólny układ sił, ale niestety nadal on działa i spiskuje. Ten fałszywy ton obchodów 4 czerwca 89 roku jest takim dowodem, że ta współczesna Targowica nadal walczy i usiłuje zepchnąć Polskę do stanu podrzędności wobec układu międzynarodowego.

Rozmawiała Karolina Zaremba