„Minister Marek Sawicki to jeden z najważniejszych polityków koalicji. W PSL stanowi najpoważniejszą konkurencję dla lidera Waldemara Pawlaka. Jesienią może wystartować przeciwko niemu w wyścigu po szefostwo partii. Sawicki to zwolennik twardej linii w relacjach z PO. Gdy dziennikarze „Newsweeka” pytają go czy wierzy, że przy poparciu Ruchu Palikota Platforma może przeforsować w Sejmie projekt wydłużenia wieku emerytalnego, Sawicki zapowiada: – To możliwe. Ale w takim wypadku trzeba się będzie zastanowić nad sensem kontynuowania naszej koalicji z Platformą. Ani ja, ani Pawlak, ani inni przedstawiciele PSL nie jesteśmy przywiązani do stanowisk w rządzie”- czytamy w tygodniku.


Sawicki twierdzi, że PSL popiera ogólny pomysł, aby Polacy pracowali do 67 roku życia. „Ale po pierwsze trzeba dać szanse przechodzenia na wcześniejszą emeryturę kobietom wychowującym dzieci. A po drugie, nie należy przyjmować już dziś zobowiązań do roku 2040, tylko do 2020. Wtedy i kobiety, i mężczyźni będą mieli wydłużony wiek emerytalny o dwa lata. Wtedy rząd przyjrzy się rezultatom reformy i zdecyduje, co dalej”- mówi w wywiadzie. Sawicki ujawnia, że PSL jest gotowe zgodzić się, aby podwyższenie wieku emerytalnego dotyczyło także rolników i w przeciwieństwie do Waldemara Pawlaka — nie sprzeciwia się objęciu rolników powszechnym systemem podatkowym. Warunek — jednocześnie zlikwidowany zostanie podatek rolny, zaś rolnicy zyskają prawo do odliczeń jak obywatele płacący PIT czy CIT. Spór w rządzie jest o to inne sposoby ściągnięcia pieniędzy od obywateli. PSL domaga się od ministra finansów Jacka Rostowskiego obniżki podatków od firm CIT, żeby przyciągać zagraniczne firmy do inwestycji w Polsce i powstrzymywać krajowych przedsiębiorców przed przenoszeniem produkcji za granicę. Rostowski nie chce o tym słyszeć.


Czy jednak można sobie wyobrazić, że PSL odpuści sobie zupełnie stanowiska rządowe? 4 lata w koalicji mogło rozpuścić działaczy tej obrotowej partii, która wygodnie usadowiła się w państwowych instytucjach. Donald Tusk ma na dodatek alternatywę w postaci przebierającego nogami by wejść do koalicji Leszka Millera i pogodzonego z rolą koncesjonowanej lewicy Janusza Palikota, który raczej również nie odmówiłby stanowiska wicepremiera. Dla Polski lepiej więc by w koalicji był umiarkowanie konserwatywny w kwestiach obyczajowych PSL niż nowocześni jakobini albo wygłodniali stanowisk postkomuniści. Trudno nie zauważyć też, że Tusk woli jednak przewidywalnego Pawlaka niż zręcznego wyjadacza Millera czy zupełnie nieobliczalnego Palikota, po którym jednak mało, kto się spodziewał wyjścia z PO.   

  

Ł.A/Newsweek