Black metal – krótkie ujęcie historyczne

Black is the night, metal we fight/Power amps set to explode/Energy screams, magic and dreams/Satan records the first note. To fragment utworu znanej brytyjskiej kapeli Venom, zatytułowany “Black Metal”. I chociaż to właśnie w tym kawałku niektórzy dopatrują się początku historii black metalu, muzycznie nie przypominał on ani trochę tego, czemu miał dać początek.

Przede wszystkim należy rozpocząć od tzw. pierwszej fali black metalu (BM). Można uznać, że miała ona miejsce w latach 80.; to wtedy powoli wykreował się styl, który później przejęły wszystkie grupy muzyczne nazywane później black metalowymi. Obok kapeli Venom, wskazuje się na duży wpływ duńskiego Mercyful Fate, szwedzkiego Bathory’ego oraz grupy Celtic Frost. Każdy z tych zespołów w jakiś sposób „przyczynił się” do powstania black metalu. Przykładowo, to, co dziś nazywamy corpse paint’em (malowanie twarzy na biało-czarno, tworząc różne wzory), zaczeło się od muzyków z Mercyful Fate.

Jednak „prawdziwy” BM zaczął się wraz z drugą falą black metalu, którą można umiejscowić w Norwegii. Kapele takie, jak Mayhem, Burzum, Darkthrone, Emperor czy Gorgoroth należą do klasyki „blacku”. Uformował się nowy gatunek muzyczny, charakteryzujący się surowym brzmieniem gitar, wokalem przypominającym skrzek oraz szybką perkusją (tzw. blastami). Warstwy liryczne były przesiąknięte nienawiścią do religii jako takiej, głównie do chrześcijaństwa, często nawiązywały do wątków satanistycznych. Muzycy wprost przyznawali się do mizantropii czy niechęci do świata w ogóle. Wydawać by się mogło, że teksty idealnie pasowały do mrocznej, przesiąkniętej złem, muzyki.

Niestety, na samej muzyce się nie skończyło. Początki lat 90. wiążą się z wieloma przerażającymi opowieściami. Znany Varg Virkenes, twórca jednoosobowego projektu Burzum, zabił „Euronyomusa”, muzyka Mayhem, za co został skazany na 21 lat więzienia. Ciekawostką jest, że wyszedł po 16 latach, w 2009 r. Oprócz tego, wraz z innymi muzykami, dopuścił się spalenia kilkudziesięciu kościołów. Wiadomo również, że muzycy obmyślali plan zniszczenia katedry Nidaros, wybudowanej w XII w. To tylko namiastka ówczesnego klimatu panującego wśród norweskiej sceny black metalowej.

Jeden z kultowych utworów black metalowych (przez niektórych uważany za „hymn” black metalu) nosi tytuł „Black metal ist krieg” (niem. black metal to wojna). W kontekście wydarzeń z Norwegii, zdaje się, że pasuje jak ulał.

Black metal dziś

Obecnie BM (jak zresztą praktycznie każdy inny rodzaj muzyki metalowej) grany jest na całym świecie, na praktycznie wszystkich kontynentach. Nie ma aż tak dużej liczby fanów, jak heavy, thrash czy nawet death metal. Można powiedzieć, że – w myśl zresztą założenia prekursorów gatunku – „siedzi w podziemiu”, i tam siedzieć powinien. Poczucie odrębności czy mentalnej izolacji to typowa cecha black metalowców, oczywiście w obrębie muzyki i całej mrocznej otoczki, jaką muzycy wokół siebie wytwarzają. Zazwyczaj, poza koncertami i albumami, które wydają, nie różnią się specjalnie od zwykłych ludzi. Ewentualnie stopniem wrażliwości (w przypadku black metalowców poziom wrażliwości jest zdecydowanie niższy) czy kontrowersyjnymi poglądami. Zresztą, przypominając sobie o wyczynach Norwegów, cieszyć powinien fakt, że mało

 kto poszedł ich śladami i nienawiść do ludzkości zostaje na poziomie tekstów piosenek.

Jeżeli chodzi o Polskę, możemy się „pochwalić” naprawdę sporą ilością kapel, które nie odstają poziomem od gwiazd z innych krajów. Wymienić wystarczy Infernal War, Massemord, nieaktywny już Thunderbolt, Furię, Arkonę, Mgłę czy Kriegsmaschine. Zespoły te – bardzo popularne na rodzimym podwórku – często wychodzą poza ścisły krąg fanów black metalu, przyciągając również osoby, które na co dzień nie mają styczności z gatunkiem. Niemniej jednak, koncerty nadal grywane są raczej w małych klub

ach muzycznych lub pubach, na co zresztą nikt się nie skarży. Przecież taki jest „klimat”.

Black metal – czy tylko satanistyczny?

Dyskusja na temat charakteru muzyki black metalowej nie należy do najprostszych. Czy BM to – oprócz warstwy muzycznej – pewien konkretny przekaz? Może połączenie obu? Większość „prawdziwych” fanów gatunku nigdy nie powie, że black metal to po prostu muzyka. Będą argumentować, że to coś więcej, wskazując na pewną nadbudowę, na którą składa się pewien styl i, przede wszystkim, teksty utworów. Ale czy faktycznie tak jest? Nikt nigdy nie zdefiniował, jaki dokładnie przekaz ma nieś

ć BM. Co więcej, mało kto kontestuje „black metalowość” kapel, które wcale nie są satanistyczne. Istnieje niemało zespołów, których teksty wykraczają poza utarty schemat black metal – satanizm. Śpiewają o czasach pogańskich, o mitologiach czy odwołują się do różnych systemów filozoficznych.

 


Innym argumentem, przemawiającym przeciwko zwolennikom utożsamiania black metalu z konkretnym przekazem, jest wskazanie na fakt, że, dla przykładu, zespołu disco-polo, który pisałby satanistyczne teksty i przyjął mroczny image, nikt nie nazwałby black metalem. Ktoś mógłby za

rzucić: „Okej, black metal to nie tylko teksty i image. Dopiero po połączeniu tego z odpowiednią muzyką możemy mówić o black metalu”. Jeżeli się na to zgodzić, wciąż pozostaje co najmniej kilkaset zespołów, które satanistyczne wcale nie są, a które są powszechnie uważa się za black metal.

Zapytałem jednego z muzyków BM (chciał pozostać anonimowy), co sądzi na temat dwuznaczności w definiowaniu black metalu:

Właśnie przez ową "dwuznaczność" istnieje wiele sporów na temat tego, czy dany zespół jest black metalowy, czy nie. Wg jednych black metal jest gatunkiem muzycznym, charakteryzujący się określonymi cechami, dla drugich jest to dodatkowo nierozłączne z pewnym określonym przesłaniem (często kojarzonym właśnie z antychrześcijaństwem czy np. wartościami narodowymi). To drugie podejście jest 

o tyle absurdalne, że zespołów grających black metal jest masa i tematyka tekstów jest naprawdę różnoraka, od depresyjnych, przez satanistyczne, do takich Nietzscheańsko-podnoszących-na-duchu. Te rzeczy zdają się być ze sobą sprzeczne, a jednak występują pod jednym sztandarem "black metalu". Dlaczego? Ponieważ ten jest właśnie gatunkiem muzycznym. Tak samo do tematu podchodzi strona "Encyclopedia Metallum" [największa na świecie internetowa encyklopedia muzyki metalowej – T.M], na kt

órej przy każdym zespole, który znajduje się w jej bazie danych, znajdują się osobne kategorie: "genre" [gatunek – T.M], gdzie wpisuje się np. black metal, oraz „lyrical themes” [tematyka tekstów – T.M], gdzie można wpisać dosłownie wszystko, łącznie z wartościami chrześcijańskimi. Zdaniem jednak tych, którzy są zwolennikami tej drugiej definicji black metalu, takie zespoły powinno określać się mianem "unblack metal", jako że stoją w opozycji do reszty gatunku.

Chrześcijański black metal 

Jeżeli zgodzimy się, że black metal nie ma narzuconej konkretnej tematyki, dlaczego nie mielibyśmy uznać chrześcijańskiego black metalu? Samo pojęcie chrześcijańskiego BM uważane jest za oksymoron zarówno przez wielu fanów BM, jak i wielu chrześcijan. Obie te grupy miałyby rację, gdyby definicja muzyki black metalowej faktycznie zawężała się do zespołów z wyraźnie antychrześcijańskim przekazem. Tak jednak nie jest.

Kilka lat temu powstał film dokumentalny, zatytułowany „Light in Darkness. Nemesis Divina”, poświęcony właśnie chrześcijańskiemu black metalowi. Anonymous, muzyk Mortification oraz Horde, uważany za jednego z prekursorów chrześcijańskiego black metalu, tak tłumaczy inicjatywę, którą podjął: „Chciałem zaoferowować społeczności black metalowej alternatywę, inny sposób patrzenia na świat”. Pilgrim, wokalista Crimson Moonlight, mówi wprost: „Black metal jest narzędziem, które można wykorzystać do szerzenia dobra lub zła”.

Jak widzimy, chrześcijański black metal istnieje i ma się całkiem dobrze. Zamiast krytykować muzykę metalową a priori, jak to czyni wielu chrześcijan (którzy zresztą wiedzy na temat muzyki metalej często nie posiadają), powinniśmy się zastanowić, czy nie możemy metalu wykorzystać właśnie do szerzenia dobra. Zwłaszcza wśród fanów black metalu, którzy są najbardziej zagubieni, gdyż toną w pustce i braku jakichkolwiek wartości. A że forma wydaje się nie być odpowiednia? Jak stwierdził św. Jan, „Duch tchnie, kędy chce”.

Tomasz Męcki

Artykuł pochodzi z nowego numeru Frondy (69), więcej możesz dowiedzieć się na pismofronda.pl.