Portal Fronda.pl: Jak wygląda sytuacja polskich księży i sióstr zakonnych pełniących posługę na Białorusi?

Artur Górski, PiS: To ciężka praca duszpasterska w niesprzyjających okolicznościach z kilku powodów. Pamiętajmy, że na Białorusi religią dominującą jest prawosławie, które traktuje duchownych katolickich jako konkurencję, szczególnie wobec faktu przeważającej liczby osób całkowicie niewierzących. Katolicy stanowią 20 proc. obywateli Białorusi, z czego połowa to Polacy, potomkowie dawnych mieszkańców wschodnich terenów II Rzeczypospolitej. Na Białorusi jest 440 parafii i niecałe 400 księży katolickich, z czego prawie połowa to księża z Polski. Duchowni muszą często jednocześnie pracować w kilku parafiach, co oczywiście ogranicza ich możliwości duszpasterskie. Liczba powołań kapłańskich na Białorusi jest niewielka, a zapotrzebowanie na księży duże, bo Białoruś to kraj w znacznej mierze misyjny. Seminaria duchowne w Grodnie i Pińsku nie nadążają z wyświęcaniem tamtejszych kapłanów, w związku z czym nadal jest potrzebna spora liczba księży obcokrajowców.

Kościół katolicki na Białorusi kojarzył się zawsze i nadal się kojarzy z polskością. Mówi się, że to jest polski Kościół. W dość powszechnym przeświadczeniu Kościołem Rosjan i Białorusinów jest Kościół prawosławny. Faktem jest, że polskość na ziemi białoruskiej przetrwała właśnie w znacznej mierze dzięki Kościołowi katolickiemu, duszpasterskiej pracy wielu oddanych księży, którzy nie obawiali się i wciąż mają odwagę odprawiać Mszę św. w języku polskim i sióstr zakonnych, które po polsku uczą religii tamtejsze polskie dzieci przy parafialnych kościołach.

Jakie jest nastawienie białoruskich władz do Kościoła katolickiego?

O ile hierarchia prawosławna jednoznacznie opowiada się po stronie Aleksandra Łukaszenki i służy białoruskiej władzy, o tyle Kościół katolicki zdołał zachować niezależność. I ta niezależność oraz dominacja polskich księży wśród katolickiego duchowieństwa na Białorusi nie daje spokoju władzy, która zawsze miała niechętny stosunek do polskości i dystans do Polaków od pokoleń mieszkających w tym kraju, a jej podejście do polskich księży jest zdecydowanie wrogie. Reżim widzi w polskich księżach przede wszystkim "agentów Zachodu", którzy przez samo swoje istnienie stanowią zagrożenie dla sowieckiego stylu życia, jaki próbują utrzymać władze, gdyż księża katoliccy, którzy przyjeżdżają na Białoruś, są nosicielami zachodniej kultury i mają inną mentalność. Potwierdzają to sami przedstawiciele władzy, którzy - obok oskarżeń o prowadzenie propolskiej i opozycyjnej agitacji politycznej - zarzucają polskim księżom nieznajomość języka białoruskiego i rosyjskiego oraz mentalności Białorusinów, a także niezrozumienie dla istniejących na Białorusi stosunków społeczno-politycznych.

Wrogość białoruskich władz objawia się w różnych działaniach, wymierzonych głównie w Kościół katolicki i w poszczególnych polskich księży katolickich, którzy nie chcą podporządkować się władzy. Możemy wręcz mówić o uciskaniu Kościoła, które polega na uniemożliwianiu mu dalszego rozwoju. Może o tym świadczyć chociażby fakt, iż są ogromne problemy z erygowaniem nowych parafii. Od wielu lat władza skutecznie uniemożliwia powoływanie do istnienia nowych parafii. Ponadto władze rozciągają coraz większą kontrolę nad obydwoma seminariami. Co jakiś czas do seminariów przychodzą specjalne komisje powołane przez władzę, które sprawdzają właściwie wszystko. Bywa nawet, że chcą sprawdzać skrypty profesorów i wykładowców. Zabrania się również odprawiania Mszy św. w języku polskim, co jest traktowane jako działanie antypaństwowe, wymierzone w interes narodu białoruskiego.

Od kilku lat rząd Białorusi prowadzi konsekwentną politykę wymiany księży obcokrajowców na księży krajowców, na których będzie miał większy wpływ (proces ten spowalnia brak odpowiedniej liczby białoruskich kapłanów). Z tym wiążą się problemy księży, którzy wyjeżdżają pracować duszpastersko na Białorusi.

Duchowni z Polski każdego roku muszą się ubiegać u władzy o tzw. „sprawkę”, czyli o pozwolenie na pracę duszpasterską na terytorium państwa Łukaszenki. Tymczasem władze coraz częściej odmawiają zezwolenia na działalność duszpasterską księży z Polski. Nie tłumaczą przyczyn nieprzedłużenia zezwolenia. Ponadto władze zwiększyły kontrolę poszczególnych księży obcokrajowców, szczególnie Polaków, którzy odprawiają Msze św. w języku polskim, co może stać się pretekstem do usunięcia z Białorusi.

Czy polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w jakiś sposób wspiera osoby duchowne, pełniące posługę na Białorusi?

Tego właśnie chcę się dowiedzieć w mojej interpelacji poselskiej. Co jakiś czas słyszymy w mediach, że jacyś polscy księża zostali zmuszeni do opuszczenia Białorusi, bo odmówiono im przedłużenia zgody na pracę duszpasterską. Ja wiem, że to są przede wszystkim relacje między Kościołem katolickim na Białorusi a reżimem Łukaszenki, ale w znacznej mierze chodzi o wiernych pochodzenia polskiego i o księży z Polski, którzy przez MSZ powinni być traktowani i wspierani jak wszyscy obywatele naszego kraju, którzy są w jakiejś mierze szykanowani i dyskryminowani. Nie mamy sygnałów o takiej pomocy choćby konsulów dla poszczególnych kapłanów. Jak powiedział ks. Andrzej Radziewicz, kapelan zrzeszony przy ZPB Sybiraków i Żołnierzy AK: „Polacy mieszkający na Białorusi od zawsze mieli problemy, a wtedy, gdy rzeczywiście potrzebowali pomocy, nikt o nich nie pamiętał i żadnej pomocy im nie udzielił”. I ta polityka naszego rządu musi się zmienić, bowiem - co jeszcze raz powtórzę - nie chodzi tu tylko o pojedynczych księży z Polski, ale o całą tamtejszą polską społeczność, dla której Kościół katolicki jest oparciem dającym „oddech wiary i wolności”.

Co my, katolicy świeccy, możemy zrobić dla księży i sióstr zakonnych, którzy pracują w takich ciężkich warunkach?

Wiadomo, że Białoruś to biedny kraj, a społeczność polska jest traktowana jako obywatele drugiej kategorii i tamtejsi Polacy są przeważnie jeszcze ubożsi, co oczywiście ma wpływ na utrzymanie obiektów sakralnych i osób duchownych. Można się z księżmi-Polakami kontaktować przez Związek Polaków na Białorusi, albo przez inne polskie, lokalne organizacje, jak choćby za pośrednictwem Forum Polskich Inicjatyw Lokalnych Brześcia i Obwodu Brzeskiego. Można też starać się o nawiązanie bezpośredniego kontaktu z polskimi księżmi, którzy będą mogli dokładnie określić nie tylko, jakie są ich potrzeby, ale przede wszystkim potrzeby wiernych, często tych najbiedniejszych. Akurat Brześć jest blisko i pomoc tu może być najbardziej efektywna. Oczywiście należy wspierać ich duchowo, a szczególnie modlić się za księży, którym grozi usunięcie z Białorusi, czyli przerwanie tak potrzebnej pracy duszpasterskiej.

Rozm. Marta Brzezińska-Waleszczyk