Elizie Michalik, aktualnie dziennikarce "Gazety Wyborczej" nie podoba się wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie drukarza z Łodzi, który odmówił wydrukowania materiałów promujących dewiacje seksualną gejów, lesbijek, osób transpłciowych i  biseksualnych. Według niej, "to zielone światło dla dyskryminacji."

- Ludzie ograniczeni, małostkowi, przepełnieni niechęcią istnieli zawsze i zawsze będą istnieć, jednak z jakiegoś powodu polski Trybunał Konstytucyjny wyniósł tę niechęć do rangi cnoty i prawa i dał im zielone światło, mówiąc: idźcie i czyńcie sobie zło wszyscy nawzajem, dawajcie upust swojej niechęci do współobywateli, pogardzie i nienawiści, wykluczajcie, kłóćcie się i pogłębiajcie wzajemne podziały, stawiajcie między sobą mury, a przede wszystkim za wszelką cenę – stawiajcie na swoim, nie licząc się z nikim i niczym. - pisze publicystka

- Koniec z ochroną mniejszości i najsłabszych, witajcie w Polsce, kraju dzikich band, gdzie rządzi prawo pięści i zwyciężają najbardziej bezwzględni i pozbawieni skrupułów. - czytamy

- Dzięki orzeczeniu TK wszystkie dobre lata polskiej solidarności, dialogu i tolerancji właśnie zaprzepaszczamy. - dodaje

Publicystka pomija jednak dwie bardzo ważne kwestie. Pierwsza, drukarz z Łodzi nie pytał klientów o orientację seksualną, więc nie odmówił świadczenia usługi z tego powodu, że były to osoby LGBT. Nie mamy więc do czynienia z dyskryminacją. Druga rzecz, drukarz odmówił wykonania usługi dopiero wtedy, gdy przekonał się, że treści, które miałby propagować poprzez pracę w swojej drukarni, są w oczywistej sprzeczności z jego wartościami, naruszają jego wolność sumienia i wyznania, które przecież jako wartość nienaruszalną gwarantuje mu konstytucja. 

No ale albo Eliza Michalik tego nie rozumie, albo celowo pomija, by podgrzewać emocje. "Konstytucja tak, ale tylko wtedy, kiedy nam pasuje?" 

 

bz/wyborcza.pl