1.Na początku marca w niemieckim dzienniku Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ), ukazał się wywiad z unijnym komisarzem d/s sprawiedliwości Didier Reyndersem, pod tytułem „Chcę prawdziwego dialogu na temat praworządności”.

Komisarz wprawdzie w wywiadzie podnosi, że jego zdaniem problemy z praworządnością mają wszystkie kraje członkowskie ale duża cześć jego wypowiedzi jest poświęcona praworządności w dwóch krajach UE tzn. w Polsce i na Węgrzech.

W odpowiedzi na jedno z pytań komisarz Reynders mówi miedzy innym „musimy przekonać obywateli i przedsiębiorców, że systematyczne braki w zakresie praworządności stanowią problem dla nich samych, nie tylko dla sędziów. Inwestorzy mogliby wycofać się z Polski, ponieważ nie mogą już być pewni, że ich prawa będą chronione, jeśli rząd będzie wymagał od sądów stawiania polskich interesów na pierwszym miejscu. Nie tak działa rynek wewnętrzny”.

2. To skandaliczna wypowiedź unijnego komisarza, który wydaje się nie zdawać sobie sprawy z ewentualnych konsekwencji jakie może spowodować dla tak dużego unijnego kraju jak Polska.

Dlatego razem z dwoma europosłankami Beatą Szydło i Elżbietą Rafalską zdecydowaliśmy się skierować kilka pytań do Komisji Europejskiej i samego komisarza Didier Reyndersa.

W wywiadzie dla FAZ powiedział Pan między innymi: „Musimy przekonać obywateli i przedsiębiorców, że systematyczne braki w zakresie praworządności stanowią problem dla nich samych, nie tylko dla sędziów. Inwestorzy mogliby wycofać się z Polski, ponieważ nie mogą już być pewni, że ich prawa będą chronione, jeśli rząd będzie wymagał od sądów stawiania polskich interesów na pierwszym miejscu. Nie tak działa rynek wewnętrzny”.

Czy Pan Komisarz może podać przykłady orzeczeń sądowych w Polsce, w których sądy rozstrzygałyby spory w sposób niekorzystny dla przedsiębiorców, kierując się jak Pan to ujął, polskim interesem narodowym?

Czy znane są Panu przykłady nakłaniania sędziów do takiego rozstrzygania?

Czy nie uważa Pan, że członek Komisji Europejskiej nie powinien nakłaniać przedsiębiorców do inwestowania bądź rezygnowania z inwestowania w jakimkolwiek kraju członkowskim?

Czy Pan Komisarz zdaje sobie sprawę, że tego rodzaju wypowiedziami podważa Pan wiarygodność dużego unijnego kraju, czego rezultatem może być zmniejszenie inwestycji bezpośrednich, a także kłopoty z finansowaniem długu publicznego?

3. Mimo tego rodzaju nieodpowiedzialnych wypowiedzi, inwestycje zagraniczne w Polsce są na bardzo wysokim, poziomie, a polskie papiery dłużne cieszą się ogromny zainteresowaniem, przy wyraźnym spadku ich oprocentowania.

Jak poinformowało ministerstwo finansów pod koniec lutego padł rekord, rentowność polskich 10-letnich obligacji skarbowych spadła zdecydowanie poniżej 2% i wyniosła tylko 1,653%.

Wszystko wskazuje na to, że ta tendencja spadkowa może się jeszcze utrzymać, Polska jest bowiem postrzegana przez potencjalnych inwestorów w nasze papiery dłużne jako kraj o stabilnej gospodarce i dobrym stanie finansów publicznych.

To dobra informacja bo jeszcze w tym roku mamy do wykupienia obligacje emitowane 10 lat temu za rządów Donalda Tuska wartości blisko 24 mld zł, przy czym od obligacji o wartości 10 mld zł zapłacimy odsetki w wysokości 5,25%.

Natomiast na rok następny przypada wykup obligacji w wysokości aż 111 mld zł z czego od obligacji wartości 16 mld zł mamy zapłacić odsetki w wysokości aż 5,75%, a od reszty w wysokości około 2%.

Gdyby więc oprocentowanie polskich obligacji 10-letnich utrzymywało się poniżej 2% jak to jest obecnie, udałoby się obniżyć koszt obsługi naszego długu publicznego przynajmniej o 10 mld zł rocznie.

4. Z kolei na początku roku ukazał się kolejny komunikat ministerstwa finansów informujący, że tym razem ministrowi finansów udało się ulokować obligacje znacznie większej wartości denominowane w euro, o ujemnym oprocentowaniu.

Tym razem chodziło o obligacje 5-letnie o wartości aż 1,5 mld euro (czyli ponad 6 mld zł), a uzyskana rentowność wyniosła - 0,102%, co oznacza, że po 5 latach za każde pożyczone 1000 euro Skarb Państwa odda wierzycielom 999 euro.

W komunikacie ministerstwa znalazła się także informacja, że wartość ulokowanych na rynku obligacji nominalnie wyniosła 1,5 mld euro, ale zgłoszone oferty opiewały aż na 6,5 mld euro, a więc popyt na nie była ponad 4-krotnie wyższy.

To oznacza, że jeżeli w najbliższym czasie minister finansów zdecyduje się na kolejne emisje obligacji i to denominowanych w euro, ze średnim okresem zapadalności, to jest duża szansa, że uzyskają one także ujemne oprocentowanie.

Zbigniew Kużmiuk