Media przypomniały wypowiedź minister Fuszary sprzed 2 lat, w której profesorka od gender życzliwie komentowała pomysły legalizacji kazirodztwa i rozszerzenia "związków partnerskich" na związki poligamiczne. Pani Fuszara oburzyła się na komentarze. Przecież ona kazirodztwa nie popiera, tylko referuje debatę toczącą się na Zachodzie. Zdaniem p. Fuszary rząd nie ma planów legalizacji kazirodztwa, a przypominanie jej wypowiedzi sprzed 2 lat, godzi w wolność badań naukowych.

Warto się zastanowić nad tymi tezami, w kontekście planów ratyfikacji konwencji nazywanej antyprzemocową, która w rzeczywistości ma wprowadzić bolszewicką moralność. Celem konwencji jest zniszczenie tradycyjnych struktur społecznych, przede wszystkim rodziny. Legalizacja kazirodztwa i poligamii jest sposobem na realizację tych planów. Być może rząd nie ma jeszcze gotowego dokumentu legalizującego kazirodztwo i poligamię. Jednak powołanie p. Fuszary na stanowisko ministerialne świadczy o tym, że takie są plany dalekosiężne. Rozpoczynanie debaty na temat kazirodztwa i poligamii jest pierwszym krokiem na drodze do legalizacji. Wie o tym dobrze p. Kopacz, która wsparła "badaczkę kazirodztwa".

Gdyby celem PO było utrzymanie władzy poprzez załatwianie spraw bieżących, pełnomocniczka d/s równości, głosząca skrajnie niepopularne tezy, zostałaby natychmiast odwołana. Fakt, że premier Kopacz broni swojej ministerki świadczy o tym, że dla PO ważniejsze są sprawy ideologiczne. Partia gotowa jest osłabić swoje szanse wyborcze, ponieważ jej celem strategicznym jest zniszczenie rodziny. W osiągnięciu celu pomagają wielkie media, ale ostatecznie decyzja należeć będzie do wyborców.

Postawmy sprawę jasno: głosowanie na PO to głosowanie na promocję zboczeń, a przeciw rodzinie.

Mariusz Dzierżawski/Stopaborcji.pl