Także ci, których małżeństwo z jakichś powodów się rozpadło, należą do wielkiej rodziny Boga, podkreślił kard. Schönborn w swojej homilii wygłoszonej w wiedeńskiej katedrze św. Szczepana przy okazji dnia Wszystkich Świętych.

Kardynał przypomniał tym samym o temacie bardzo intensywnie dyskutowanym na ostatnim Synodzie Biskupów w Watykanie. Ojciec Święty Franciszek wskazał, jak mówił purpurat, by przyjrzeć się rzeczywistości, w jakiej realnie żyją ludzie. Część hierarchów Kościoła obawiała się jednak, by nie dopuścić do zbyt wielkiej „otwartości” wobec tych, którzy żyją w innych związkach niż sakramentalne katolickie małżeństwo. Kard. Schönborn dodał, że obawiano się ponadto, że Synod zafałszuje jasną naukę Kościoła.

Austriacki purpurat zapewnił jednak, że zupełnie nie ma czego się bać. Ojciec Święty Franciszek jasno podkreślił, że zależy mu na jedności Kościoła i nauki – nigdy nie poddawano tego w wątpliwość. Kościół w żadnej mierze nie porzuca ideału chrześcijańskiego małżeństwa i rodziny, wierności i nierozerwalności małżeństwa. Jak powiedział kard. Schönborn, potrzeba jednak nowej drogi, by pokazać, że Bóg otwiera swoje ramiona dla wszystkich, którzy nie żyją w zgodzie z tym ideałem.

Święto Wszystkich Świętych, kontynuował purpurat, jest „świętem wielkiej rodziny Boga”. A by do tej rodziny wejść, każdy człowiek potrzebuje Bożego miłosierdzia.

Kardynał Schönborn jeszcze w czasie synodu wyznał, że sam dorastał w rozbitej rodzinie. Powiedział, że rozwód rodziców stał się dlań niezwykle trudnym doświadczeniem, które wycisnęło na nim trwałe piętno. Austriacki purpurat podkreślał przy tym, że mówiąc o miłosierdziu dla rozwodników w nowych związkach nie można zapominać o dzieciach i wszystkich innych członkach rozbijanej rodziny, bo ich cierpienie jest często ogromne. Kardynał nie chciał wprost odpowiadać na pytanie o Komunię dla rozwodników w nowych związkach, jakie zadali mu dziennikarze, bo, jak stwierdził, to bardzo złożona kwestia. Odparł jednak, że rozwodnicy wyrządzają niebywałą krzywdę swoim dzieciom. Pytał, czy ludzie ci zdają sobie sprawę z tego, jakie cierpienie spowodowali. 

To bardzo ważne słowa dla zrozumienia tego, co kard. Schönborn, a wraz z nim wielu innych hierarchów, chcą wyrazić mówiąc o nowym podejściu opartym na miłosierdziu - nie chodzi tu przecież zawsze o dopuszczanie rozwodników do Komunii, choć, oczywiście, pojawiają się i takie niezgodne z Pismem propozycje. Wielu purpuratów popiera jednak wyłącznie "nowe podejście" w kwestiach duszpasterskich, dalekie od negowaniaa grzechu, jakiego rozwodnicy w nowcyh związkach się dopuszczają. 

I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że wypowiedzi podobne do wczorajszej homilii kardynała zdają się podważać i rozmywać naukę Kościoła. Bo akcentowanie miłosierdzia dla rozwodników w nowych związkach, przy braku jednoczesnego podkreślenia ewidentności grzechu w jakim żyją, powoduje wśród wiernych ogromne zamieszanie. Działo się tak już przed synodem i, jak widać choćby po słowach kard. Schönborna, nic się w tej mierze niestety nie zmieniło. Niejasność i niepewność będą panować dalej. Trudno się w tej sytuacji dziwić obawom, jakie, jak mówił kard. Burke, wielu dziś wyraża: Kościół zdaje się w ich oczach pozbawiony steru. 

Paweł Chmielewski