Portal Fronda.pl: Wczoraj trafiły do Sejmu trzy projekty ustaw składających się na tzw. dużą ustawę medialną. Największe kontrowersje wywołuje tzw. opłata audiowizualna. Czy ta kolejna składka jest rzeczywiście tą "dobrą zmianą" i czy jest konieczna, aby naprawić media publiczne?

Joanna Lichocka, PiS: To nie jest "kolejna składka". Przypominam, że każdy Polak, oprócz tych, którzy są zwolnieni z tego obowiązku, musi płacić 22 zł i 70 groszy abonamentu radiowo - telewizyjnego. Każdy kto ma telewizor, albo radio - nawet w samochodzie, musi dokonywać tej opłaty. To, że te opłaty nie są ściągane w odpowiedniej wielkości jest oczywiście powodem słabości tego systemu, ale nie tego, że Polacy nie mają takiego obowiązku. To jest danina publiczna. Tak jak płacimy podatki na Muzeum Narodowe, czy Filharmonię, tak również utrzymujemy media publiczne.

Wprowadzamy opłatę wizualną o połowę niższą niż ta, która dzisiaj obowiązuje i to nie powinno budzić kontrowersji. Emocje budzi to, że ludzie, którzy nie płacą tego abonamentu mogą się obawiać, że system ściągania opłaty wizualnej będzie po prostu skuteczny. W sensie zobowiązania obywatelskiego nic się nie zmienia.

Propaganda przeciw tej opłacie jest na rękę telewizjom komercyjnym. Obawiają się mocnej i stabilnej sytuacji Telewizji Publicznej, która będzie miała nie tylko abonament, ale również reklamy. Ten fakt budzi bardzo duże niezadowolenie stacji komercyjnych, które są zainteresowane słabymi mediami publicznymi, które pozwolą na to, by media komercyjne mogły bazując na najniższych instynktach zarabiać pieniądze. W mediach w Polsce od dawna obowiązuje jedna zasada: kasa. Nie misja, nie kultura, nie twórczość, lecz pieniądze.

W momencie, kiedy Telewizja Publiczna będzie wyłączona z pogoni za pieniądzem, bo będzie miała stabilne finansowanie, będzie mogła podnieść poziom oferty programowej, stanie się realnym rywalem dla stacji komercyjnych. Stąd teraz ta afera.

Zarzuty pojawiają się również z tego powodu, że opłata audiowizualna będzie dotyczyć wszystkich, nawet tych, którzy nie posiadają odbiorników telewizyjnych, czy radiowych.

Zakładamy, że każdy, kto używa prądu potencjalnie jest także posiadaczem radia, lub telewizji, bądź używa te media, choćby przez internet.

Z tymże za internet i tak już płacimy. Czy w takim razie nie byłoby lepszym rozwiązaniem nałożenie opłaty na usługodawców internetowych, niż na osobę korzystającą z internetu?

Rozwiązanie, które proponujemy jest stosowane w innych krajach. Jest proste i gwarantuje wysoką ściągalność opłaty. Zapewnia stabilne finansowanie mediów, które mają służyć polskiej wspólnocie, kulturze i historii. Ta dyskusja jest jałowa. To jest tak, jakbyśmy mieli dyskutować, czy Polacy mają utrzymywać szkoły.

Bogdan Zdrojewski, minister kultury za rządów Platformy Obywatelskiej, w 2014 roku również mówił o podobnym pomyśle reformy mediów. "Opłata audiowizualna nie będzie pobierana za faktyczne korzystanie z programów nadawców publicznych, ale za możliwość odbioru programów" - słyszeliśmy. Potem ten pomysł wygasł...

Trzeba docenić lobby mediów komercyjnych. Jest bardzo silne.

Rozmawiała Karolina Zaremba