Fronda.pl: Co Pan pomyślał usłyszawszy informacje o obrazoburczych scenach, jakie zawierał spektakl „Klątwa”?

Jerzy Zelnik, aktor: Informacje o tym spektaklu skojarzyły mi się z licznymi wydarzeniami tego rodzaju, które już wcześniej miały miejsce. „Klątwa” podobnie pod szyldem sztuki obraża uczucia religijne. Pomyślałem, że to wydarzenie w tym znanym już niestety duchu wściekłego ataku na Kościół.

Lewicowe media doszukują się wartości w „Klątwie”. Ale czy bluźniercza scena z udziałem świętego Jana Pawła II i zbieranie na zabójstwo Jarosława Kaczyńskiego niosą taką wartość, że musiały być konieczne w tej „sztuce”?

Oczywiście, że takie sceny nie były potrzebne. Zresztą to co uprawiane jest w „Teatrze Powszechnym” nie ma nic wspólne ze sztuką. Sztuka zaczyna się tam, gdzie jest Prawda i Piękno. Tam gdzie mamy do czynienia z manifestacją polityczną czy obyczajową, nie można mówić o sztuce. Całą tę sytuację można by określić hasłem „Bezmyślni – bezmyślnym”. W gruncie rzeczy Ci, którzy są na widowni i akceptują tę manifestację, moim zdaniem również są bezmyślni i kierują się wyłącznie dosyć prostackimi emocjami.

Scena z figurą Jana Pawła II okazała się przekraczać wszelkie normy. Nie była jednak jedyna gorsząca scena. Jak ocenia Pan Klątwę jako całość?

Jeżeli mam dobre spostrzeżenia to słowa świętego Jana Pawła II, jak zwykle u niego ważne i pięknie wypowiedziane, są moim zdaniem zderzone z sylwetką chyba nie Jana Pawła II, a papieża Franciszka. To nie ma oczywiście jednak znaczenia. Jaki by nie był papież, to obnażona figura Ojca Świętego, będąca przedmiotem namiętności jednej z aktorek jest obrazoburczą sceną, ale nie jedyną. Właściwie w tym spektaklu jest tylko jedna scena, kiedy aktorzy dzwonią do Bertolda Brechta, która zrobiona jest przyzwoicie od strony realizacji. Cała reszta to prymitywny, bezmyślny i wściekły atak na wartości, które uznajemy za warte, by się im poświęcać.

Tego rodzaju spektakli możemy spodziewać się więcej?

To oczywiście już dzieje się od jakiegoś czasu. Mieliśmy chociażby „Golgota picnic”, czy działania na polu rzeźby, jak wieszanie niegdyś genitaliów na krzyżu to bezradne poczynania pseudoartystów. Chcą oni zaistnieć za wszelką cenę, nawet za cenę tego co jest godne. Nie mają nic do powiedzenia poza wściekłym atakiem. Nie ma w tym sztuki, jest za to prymitywna manifestacja. Przynajmniej ja do sztuki tego nie zaliczam.

Dziękujemy za rozmowę.