Kłopoty polityków z poprawną polszczyzną

Nie pamiętam już, który z władców komentując niestosowne zachowanie swojego ambasadora, powiedział ze smutkiem do najbliższych współpracowników:

- W naszych czasach tak niewiele wymaga się od dyplomatów. Wystarczy, żeby ambasador nie zesrał się podczas wręczania listów uwierzytelniających. A temu się nawet to nie udało.

Te słowa zawsze przypominają mi się, kiedy wysłuchuję przedwyborczych tyrad polityków różnych partii. Nie chodzi mi o to, co mówią (bo wiele od nich merytorycznie nie oczekuję), ale jak się wypowiadają.

Rozumiem, że można mieć poważne problemy z wyartykułowaniem swoich poglądów, zwłaszcza jeżeli są one absurdalne i wewnętrznie sprzeczne, ale należy mieć elementarny szacunek do reguł językowych oraz używać poprawnej - o pięknej nawet nie marzę - polszczyzny.

Naszym kandydatom na mężów stanu zalecam lekturę przemówień Józefa Piłsudskiego, które wygłaszał w różnych rolach politycznych. Niech je poczytają, zawstydzą się i starają naśladować człowieka, który potrafił „odpowiednie dać rzeczy słowo”. Wątpię jednak, aby większość z nich wiedziała, kto jest autorem tego cytatu.

Jerzy Bukowski