Znowu muszą pochwalić Gowina

Kilkakrotnie pisałem już tutaj, że Jarosław Gowin jest dla mnie wzorem współczesnego polityka, czyli człowieka wyzbytego wszelkich zasad moralnych, skupionego wyłącznie na własnej karierze, gotowego dla niej zdradzić dotychczasowych sojuszników, mającego w głębokiej pogardzie rację stanu własnej ojczyzny, zawsze grającego na co najmniej dwa fronty, ale potrafiącego sugestywnie przedstawiać swoje żenujące zachowania w obfitującej w pompatyczne frazesy retoryce.

Lider Porozumienia po raz kolejny potwierdził tę opinię we wczorajszej rozmowie z Radiem RMF FM. Z właściwą sobie emfazą stwierdził, że to on „uchronił Polskę przed głębokim, wieloletnim kryzysem konstytucyjno-ustrojowym” wyrażając przekonanie, iż wybory 10 maja przebiegłyby w „aurze chaosu”, a ich wyników z pewnością nie uznałby Sąd Najwyższy „obojętnie, czy w składzie tzw. starych sędziów, czy w składzie nowych sędziów”, Polska na arenie międzynarodowej spadłaby zaś do statusu takich krajów jak Białoruś.

W następnej wypowiedzi dał dowód, że wciąż żywe jest przysłowie o świeczce dla Pana Boga i ogarku dla diabła, chociaż nie wiadomo, w której roli obsadził obóz rządzący, a w której opozycję:

- Nikt nie jest winien temu, że wybory 10, czy 23 maja się nie odbyły. O tym rozstrzygnęła pandemia. Ja nie powiedziałbym, że opozycja jest winna temu. Wiem, że takie interpretacje są popularne w części obozu Zjednoczonej Prawicy. Ale powiedzmy sobie otwarcie, Senat miał prawo do tego, żeby procedować ustawę o głosowaniu korespondencyjnym przez 30 dni. Nie złamał tutaj przepisów. Tym bardziej nie złamali przepisów również samorządowcy, którzy bez wejścia w życie ustawy nie mieli podstaw prawnych do tego, żeby wydawać spisy wyborców. Tym bardziej nie jesteśmy brakowi wyborów winni my, politycy obozu Zjednoczonej Prawicy.

I niech ktoś jeszcze powie, że Gowin nie jest rasowym politykiem, który nigdy nie zamyka sobie żadnych dróg, ponieważ jeszcze dzisiaj nie wie, kto może go jutro przygarnąć, gdyby stracił poparcie obecnych koalicjantów.

Jerzy Bukowski