Fronda.pl: Jak Pan sądzi, czego można spodziewać się po administracji Trumpa w stosunkach z Europą? Mogą być jakieś zmiany w stosunku do polityki Baracka Obamy?
Jarosław Guzy: Zmiany w stosunku do polityki Obamy będą na pewno. Natomiast jest pytanie, czy będzie to zasadniczy zwrot w polityce amerykańskiej, uwzględniając również poprzednich prezydentów z partii republikańskiej? Czy będzie to kontynuacja w ramach pewnego konsensusu dotyczącego relacji transatlantyckich, który obowiązywał w gruncie rzeczy przez cały czas powojenny? To są pytania, na które odpowiedź dopiero poznamy.
Czy wybory na Zachodzie Europy, jak np. we Francji gdzie duże szanse na zwycięstwo ma kandydat prorosyjski Fillon będą też ważnym elementem w relacjach między Europą a Ameryką?
Wydaje się, że w krajach Europy Zachodniej nie ma aż takiego potencjału zmian, pomimo wzrostu sił anty-establishmentowych. Partie, które zyskują poparcie reprezentują typowy elektorat protestu organizujący się wokół pojedynczych haseł, ale ciągle nie widać szansy na wygraną. A wybór Fillona, faworyta w starciu z Le Pen, to nic nowego ani dziwnego. We Francji nie ma kandydatów, którzy nie byliby prorosyjscy. Fillon jest mniej prorosyjski niż Marine Le Pen, ale ważniejsze jest, że będzie liczył się z innymi partnerami. Takimi jak Angela Merkel, która jest postacią kluczową w układance europejskiej i której prawdopodobieństwo utrzymania się przy władzy po bliskich wyborach jest wysokie. Jedyna alternatywa, jaką jest koalicja lewicowa z udziałem postkomunistów, wydaje się tylko teoretyczna. Wszystkie inne koalicje zakładają natomiast udział CDU/CSU, najsilniejszego ugrupowania, z którego pochodzić będzie nowy/stary kanclerz. Czyli w Europie takich rewolucji jak po drugiej stronie Atlantyku prawdopodobnie nie będzie. Natomiast ten europejski układ powyborczy będzie miał do czynienia z polityką Trumpa i jest dosyć zagadkowe jak to się wszystko ułoży.
Podczas swojego inauguracyjnego przemówienia Donald Trump powiedział, że zamierza wzmocnić dotychczasowe sojusze. Czy to dobry znak dla Europy?
Wypowiedzi Trumpa są dosyć enigmatyczne. Jego inauguracyjne przemówienie było skierowane przede wszystkim do amerykańskich wyborców i w małym stopniu dotyczyło polityki zagranicznej. Zresztą chyba z wypowiedziami Donalda Trumpa będziemy mieli mały problem. Trzeba będzie analizując je, rozbierać na czynniki pierwsze i nawet wtedy wnioski nie będą jednoznaczne. Z reguły po kontrowersyjnych wypowiedziach Trumpa, mamy wypowiedź jego rzecznika, który łagodzi ich ton. Nie jest jasne, jaki będzie stosunek Trumpa do NATO, a w jakim stopniu Trump będzie stawiał generalnie na stosunki bilateralne? O tendencji do bilateralizmu świadczy lekceważący stosunek nowego prezydenta USA do Unii Europejskiej i entuzjastyczny do Brexitu. Przemawia też za tym stosunek do umów handlowych z innymi krajami. Wyraźna jest niechęć do wielostronnych porozumień. Pytanie czy to samo będzie dotyczyło kwestii bezpieczeństwa?
Przewiduje Pan, że z kwestią bezpieczeństwa będzie podobnie? Co z NATO?
Filarem funkcjonowania Stanów Zjednoczonych jako supermocarstwa w świecie jest oczywiście NATO i cała architektura bezpieczeństwa światowego zbudowana wokół USA. W kontekście wypowiedzi Donalda Trumpa dotyczących relacji z Chinami i Rosją, nikt nie jest w stanie ocenić na ile ta „nowa” polityka będzie spójna, na ile będzie miała charakter alternatywnej doktryny i na ile wreszcie będzie miała szanse realizacji. Pamiętajmy przy tym, że Donald Trump nie jest dyktatorem i funkcjonował będzie w ramach amerykańskiego systemu trójpodziału władzy, a jego faktyczna polityka będzie wypadkową rozmaitych oddziaływań w samej Ameryce. Istotne znaczenie mają nominacje na kluczowe stanowiska, w tym szefa Pentagonu, gen. Jamesa Mattisa i sekretarza stanu Rexa Tillersona. Ten pierwszy znany jest z jasnego i ostrego stanowiska w sprawie Rosji, a drugi, który budził wątpliwości z racji prowadzenia miliardowych interesów z Rosją jako szef Exxon Mobil, wyraźnie dystansował się w czasie przesłuchań w Senacie od prorosyjskich wypowiedzi Trumpa. Ale jednocześnie trzeba pamiętać o nominacji na doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego dla gen. Michaela Flynna, zwolennika współpracy z Rosją w zwalczaniu muzułmańskiego terroryzmu, którego bliskie rosyjskie kontakty zmusiły nawet FBI do standardowego śledztwa. Nikt nie jest w stanie w tej chwili powiedzieć, jaka polityka międzynarodowa i bezpieczeństwa USA wyniknie z tej niespójnej układanki personalnej w nowej administracji i chaotycznych, niejasnych deklaracji składanych do tej pory przez Donalda Trumpa. Dopiero praktyka coś więcej pokaże. Sądzę jednak, że nowy prezydent zrozumie wcześniej lub później, że samotnie trudno będzie uczynić „Amerykę na powrót wielką”, jak zapowiadał w kampanii wyborczej.
Dziękujemy za rozmowę.