Jego zdaniem należy sobie uświadomić, że rozwój demokracji w krajach arabskich będzie niezwykle długim procesem. Te partie polityczne, które powołują się na szariat, nie mają wielkich szans na stanie się kiedykolwiek partiami demokratycznymi. Zdaniem Kissingera, chociaż współistnienie islamu i demokracji w jednym państwie nie jest z natury niemożliwe, to nigdy nie będzie miało miejsca bez odpowiednio mocnego rozdziału państwa od religii.

Kissinger bronił też obecnej polityki bliskowschodniej Baracka Obamy. Redakcja BILD.de zarzuciła prezydentowi, że – w przeciwieństwie do swojego poprzednika, G. W. Busha – Obama prowadzi bardzo otwartą politykę, która ewidentnie ponosi klęskę. Kissinger odparł jednak, że prezydent Bush również był gotów nawiązać dobre stosunki z Bliskim Wschodem, czego media po prostu często niezauważały. Tymczasem Obama, jego zdaniem, podjął bardzo rozważne kroki w polityce bliskowschodniej i pozostaje teraz czekać na pozytywną odpowiedź islamistów.

Były polityk podkreślił też, że nigdy nie podzielał entuzjazmu w sprawie „arabskiej wiosny”, tak jak to działo się w dużej części świata zachodniego. Kissinger wskazał, że – przykładowo – w Egipcie, aż 75% wyborców głosowało na Bractwo Muzułmańskie i na radykalne ugrupowania islamistyczne.

Nie oznacza to jednak, jego zdaniem, że dobre stosunki między USA a islamskim Egiptem są dziś wykluczone. Kissinger zaznaczył, że sam, gdy pełnił swój urząd w administracji USA, miał bardzo dobre stosunki z prezydentem Egiptu Sadatem.

Henry Kissinger był min. w latach 1969-1974 dyrektorem Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA; w latach 1973-1977 pełnił funkcję sekretarza stanu. W 1973 roku został także laureatem pokojowej Nagrody Nobla.

PCh/bild.de/tundratabloids.com