Burmistrz i mieszkańcy niemieckiego Boostedt są coraz bardziej zaniepokojeni tym, jak migranci wpływają na ich rodzinne miasto - podaje portal Euroislam.pl.

W ciągu ostatnich trzech lat zostało osiedlonych w byłych koszarachc około 1200 imigrantów, co stanowi wzrost całkowitej liczby ludności o 26 procent. Hartmut König, burmistrz liczącego 4600 mieszkańców miasteczka, powiedział telewizji NDR, że przyjęcie tylu imigrantów ma na nie negatywny wpływ.

„Chodzi po prostu o ich zachowanie. Na przykład w sklepach zdarzają się kradzieże. Sam też przeżyłem taką sytaucję: trzech uchodźców na ulicy nie zrobiło przejścia dla kobiety z wózkiem i dzieckiem idącymi w ich kierunku. Nie zrobili jej miejsca; musiała wejść na jezdnię, żeby przejść” – mówi burmistrz. „To tylko jeden incydent, ale pokazuje w czym problem. Poza tym zostawiają stosy śmieci i wykorzystują każdą dostępną przestrzeń do siedzenia i picia piwa” – dodaje.

Dziennikarz NDR bagatelizował problem, stwierdzając, że migranci to głównie młodzi mężczyźni, którzy mają małe szanse na stały pobyt w Niemczech. Mieszkańcy jednak wyrażają przed kamerami swój niepokój. „Pomaganie ma sens, to nasz obowiązek religijny, ale źle się dzieje – ci ludzie są pozostawieni samym sobie, są wszędzie w mieście; nikt już nie rozpoznaje naszego Boostedt. To było kiedyś piękne miejsce” – mówi starszy mężczyzna.

Odkąd Angela Merkel otworzyła granice Niemiec w 2015 r., kraj przyjął około 1,5 miliona migrantów, głównie z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Wielu z nich nie pracuje, jest słabo wykształconych lub wcale nie jest uchodźcami.

Euroislam.pl